-
Thanx Aga, thanx bucik .
Buciku w tym największy sęk, że my dopiero od trzech i pół miesiąca razem jesteśmy i dlatego wczasy rodzinne napawają mnie taką zgrozą - może boję się tak wiązać zaraz od samego początku, ale jakoś wydaje mi się, że za wszystko to wszystko idzie, omal, że nie poszliśmy we wspólne mieszkanie zamiast akademika .
Jak narazie u mnie owsianka bez dodatków, niedosaładzana, żeby cokolwie do żołądka. Po litrze i pół herbaty miętowej teraz zrobiłam dwie kromki takiego tego pakowanego razowego chleba z serkiem Gervaise - szczyt moich możliwości żołądkowych narazie . Wiem, że powinna bym teraz chyba jeść jakie suchary, ale po wczorejszych przesłodzeniu, nie potrafię nawet myśleć i jedzeniu tego typu . Gdyby tak lać zaczęło i nici z grilla i tylko na siedzeniu w pubie by się skończyło - tam zawsze można się zupełnie bezstresowo wymigać od jedzenia . Ja boję się, że po mięsku ze sosikiem i chlebem ja raczej przeżyję noc pełną skurczów niż miłych doznań gastronomicznych
-
to i tak masz nieźle, że po napadzie nie masz kolejnych...
ja, jak mam jeden napad, to potem codziennie kolejny i następny i tak aż do przytycia xkg, gdzie to dostaje palpitacji serca na wadze, że znowu TO zrobiłam, i zaczynają się głodówki, diety i postanawianie sobie...
wszystko to ***** warte...
a najbardziej mnie przeraża myśl, że tak może być zawsze
ja się po prostu nie umiem odżywiać.
jak dziecko
a jeszcze bardziej to mnie przeraża, że jak kiedyś tam będę w ciąży, to albo zagłodzę tego malucha, albo się roztyje do monstrualnych rozmiarów...
brutalne, ale prawdziwe, bo tych problemów z jedzeniem to ja nie mam od wczoraj, tylko od ok. 4 lat...
i nie jest wcale lepiej
Grzibcio powiem Ci, że jesteś bardzo rozsądną dziewczyną zupełnie jak ja to chyba pewien rodzaj "zboczenia zawodowego"
______________
Mogę, bo chcę... a jak chcę to potrafię!!!
wiek: 18 lat
wzrost: 175cm
Tu jestem
Wielki powrót bucika marnotrawnego...
MOTYWACJA tak będę wyglądać :P
-
Witaj kochana, wpadam i co widzę Miłosne rozterki... Ja od jakiegoś czasu jestem samotna, choc zakochana. W sumie to nie wiem czy wolałabym być na Twoim miejscu. Wybacz, że tak napisałam. U mnie jest tak, że przyjaźnimy się z M. dość długo, ale niestety z jego strony to tylko przyjaźń, a może aż Eh... nie wiem, na miłosne rozterki chyba nie ma lekarstwa, czyż nie
-
Ni martw się bucik - ten post to był tylko z początku dnia - oczywiście potem kompuls - taki sam jak już mam od dwóch czy trzech tygodni bynajmniej jak nie więcej . Tak samo wczorej...po wyjeździe R. - niby skromnie, bo tylko 3kanapki, ale zajedzone paczką słonych paluszków i kilkoma kostkami czekolady - znowu mieszam .
Z R. się sprawa całkiem wyjaśniła - zrobiło się kilka cichych chwil, stwierdziliśmy, że ostatnio cuś wszystko się zawaliło - on telefonuje przemęczony z pracy czyli mało przyjemny czasami a ja znowu nie w humorze, bo napad - porozmawialiśmy, jakoś wyprostowaliśmy sytuację a teraz to tylko już na mnie czy zwyciężę nad napadami .
Mam od kilku dni mały palec u nogi skęcony, czyli ruchu absolutne zero, czekam aż mi przejdzie a poniewaź już kilkakrotnie tak miałam to mogę czekać nawet tydzień...a mieliśmy jechać we dwoje na Słowację w końcu jak teraz ie ma przez kilka dni pracy...i lipa .
Ale walczyć trzeba.
-
ałć, przykro mi z powodu tego palca. Bo takie małe *****, a kompletnie paraliżuje ;/
ale to co cie nie zabije, to cie wzmocni
-
Dwukrotnie większa motywacja, by nie żreć, bo wiem, że nie wyćwiczę .
A z tym g..... to fakt - nawet rozmyślałam w desperacji żeby odgryźć pierona - nic tylko problemy robi a przydatny mi jak 33ząb .
-
Hm... co do R. no to chyba powinnam pogratulować lekkiego wyprostowania sytuacji. Mam nadzieję że to początek jakiegoś głębszego spokoju.
W każdym razie dobrze że spokojniej.
Pprzepraszam z góry za pytanie, ale jak Cię lubię to tak zapytać muszę: jakie widzisz mozeliwości wyjąscia z nieustannnych kompulsów? Bo to straszne patrzec jak się męczyszz. I potwornie mi przykro że to dotyka właśnie Ciebie. Będe Ciewspierać w każdej decyji, tylko rany gościa..weźmy się jakosza ten problem, bo przecież nie możesz się tak męczy ćdłuzej !!!!!!
-
Kasiu wkładam wszelkie swoje nadzieje w akademik - mieszkając z 5innymi dziewczynami to po prostu głupio pożerać na ich oczach całą lodówkę, jednak są zajęcia przez pół dnia i jednak żeby coś zjeść to trzeba kupić i przytaszczyć, czyli zazwyczaj nie ma zbyt wyboru a jeśli już coś jest to wiadomo, że jak zjem to nie mam na dalszy dzień . Zazwyczaj to te 4dni co byłam na akademiku to trzymałam jedzenie w normie - 4-5posiłków, w jakich rozumnych odstępach i ilościach, o normalnym składzie. Przyjeżdżałam do domu zmęczona i rzucałam się na jedzenie, którego tam nie było i to bez pamięci - słaba wola . I tak w kółko Macieju. A czym dłużej to się ciągnęło tym łatwiej było sięgnąć po następną czekoladę i tym trudniej być wobec siebie surowym i powstrzymać kubki smakowe .
Czyli narazie jedyne co mi ostaje to wyzwanie by przesać z powodu R., dlatego, bo już teraz widać, że sylwetka już nie ta co była, że pokarmowy siada i dlatego żeby pokazać anorektyczkom i buimiczkom, że można jeść normalnie i być szczupłym. Plus forum... .
A raz przełamię granicę jednego, 2, 3dni i znowu mi wejdzie w nawyk normalniejsze jedzenie...tylko te pierwsze dni... .
A dziś obiad w restauracji, bo tato miał urodziny - rosół z kuraka z makaronem, mięso z kuraka, ziemniaki, surówka, lampka wina wytrawnego i teraz zamiast tłustego tiramisu jeden piernik 200kcalowy. Na śniadanie kawa z mlekiem, bo wstałam na 2godziny przed obiadem i żadnej alternatywy jogurtowej ani serkowej nie było w lodówce a na kolację się zobaczy, ale chodzi za mną ten pakowany razowiec, więc chyba z jakim serkiem pokumam, albo twarożkiem . Tato starł jabłka i zrobił z cynamonem czyli zapychacz ostatniego ratunku też jest.
No to trzymać Grzybowa...
-
Mam nadzieję, że do końca dnia juz będzie super
Widzisz, piszesz mi na moim wątku że mam więcej jesć itp...
ale jak sama widzisz apetyt rośnie w miarę jedzenia.
A ja chcę jeszcze schudnąć te 2,5 kg. Nie muszę. Ale chcę.
Myślę, ze mieszkanie w akademiku to całkiem fajna sprawa, jeżeli chodzi o dietę.
Ale osobiście nie wyobrażam sobie nauki TAM, bo mam zwyczaj uczenia się na głos...
Po prostu jak czytam na głos, lepiej zapamiętuję. Próbowałam się tego oduczyć, i nawet trochę mi się udało, ale nie do końca.
No i jeszcze nie wiadomo, jakie by były współlokatorki
A ja jestem średnio, a nawet powiedziałabym że mało kontaktową osobą, więc widzę to w czarnych barwach ... Ale mam jeszcze 2 lata
-
Nika to nie do porównania, bo moja sytuacja to już raczej choroba .
Akademik spoko, też myślałam, że nie dam rady się uczyć, bo nie zniosę obecności innej osoby, ale jednak, że jak czołwiek musi to przywyknie a jednak można się uczyć na schodach, korytarzu, u kogo innego w pokoju, w szkole, w bibliotece .
A co do komunikowania - raczej mam problemy nawiązać kontakt a teraz swobodnie potrafię rozmawiać nawet z dziewczynami z naprzeciwka choć ich nie znam - wspólny los nauki jednak zbliża .
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki