Jak widzisz, i u mnie białko odgrywa dużą rolę. Ale w moim wieku bałbym sie już nastawiać na dietę Atkinsa - byłaby chyba zbyt ryzykowna choćby z uwagi na problemy z sercem. Nie przesadza się starych drzew... Poza tym
dieta Atkinsa wymaga przestrzegania już po odchudzeniu spożycia bardzo małej ilości węglowodanów. ja natomiast lubię czasem zjeść sporą kromkę razowego chleba: i ze względu na szybkie zaspokojenie głodu i z uwagi na błonnik zawarty w pełnym ziarnie. Podobnie z kaszą, którą wolę od ziemniaków. A jeśli już ziemniaki, to nie więcej niż 100 g na talerz. Słodycze (ale nie cukier) lubię i one najczęściej niweczyły moje wysiłki. Natomaist tłuszczu nie lubię i unikam tłustych potraw. Moje odchudzania niweczone były jeszcze przez jedno: pojadanie między posiłkami. Dllatego już po odchudzaniu zamierzam trzymać się trybu 5 posiłków dziennie. Gorzej z kończeniem posiłków o godz. 18: mimo odchudzania nie wytrzymuję tego i jem później. Zresztą moje godziny pracy nie pozwalają na prawidłowe rozłożenie posiłków w czasie. Jem zwykle śniadanie o o godz. 6,30, drugie śniadanie o godz. 11, podwieczorek (a właściwie lunch) o godz. 14, obiad o 17 albo 18 (jako że pracuję do godz. 16). Kolację więc zjadam często ok. godz. 20. Inaczej oczywiście w weekendy, kiedy jadam we właściwych godzinach. Ale za rok będę na emeryturze, więc będę mógł odżywiać się bardziej racjonalnie.
Co do diety Montignaca: Kamil, siostrzeniec mojej żony bardzo skutecznie odchudził się przy jej pomocy. Ale musi stale trzymać reżim odnośnie rodzaju spożywanych posiłków. To nie dla mnie i mojej słabnącej pamięci. Ale przykład Twój, Kamila i mój wskazuje na to, że różne są sposoby skutecznego odchudzania. Cały problem tylko, jak utrzymać zdobytą sylwetkę. Pozdrawiam serdecznie!
Zakładki