-
Dziewczynki, to, co wczoraj napisałam nie było pustosłowiem - widzę, że już wracam na właściwe tory tak myslenia, jak działania. Dziś dieta idzie normalnie, już bez konieczności zamiany posiłków i niecierpliwego dreptania pod lodówką. Właśnie wcięłam saszetkę, teraz popijam kawą.
Kolejne poranne wnioski? Kupuje wagę. Zaraz Wam powiem dlaczego. Moja łazienkowa, przehistoryczna waga to nic innego, jak słodka oszustka. Jak w piosence: ona mówi mi słodkie kłamstweka, a ja w nie z przyjemnością wierzę. Koniec z tym! Ważę się na niej od początku, ale... już za pierwszą wizytą u mojej konsultantki przeżyłam szok, kiedy okazało się, że według jej elektronicznej wagi ważę... ok. 5 kg więcej. Nie chciałam o tym mówić, czy przyznawać sie do tego, chyba najbardziej przed sobą. Koniec z szachrowaniem! Zaraz włażę na Allegro i szukam odpowiedniego sprzetu. Może to i nie najlepszy pomysł zmieniać wagę w trakcie odchudzania, bo np. nie wiem wtedy, jaka była moja waga wyjściowa, ale kij z tym. Chcę znać dokładny wynik, a nie "na oko".
Ciciabella, ja wiem, że trudno w to uwierzyć, ale naprawdę tęsknię za ścisłą - ona jest bardzo niekłopotliwa, a poza tym - w moim wypadku bardziej niż znośna. Dlatego byle ładnie dojechać do poniedziałku, a potem znowu z górki! A cukinia? Cukinię robię tak, żeby była jak najbardziej cukiniowa, czyli minimalnie doprawiona. Czyli kroję w plastry, wrzucam na suchą patelnie teflonową, jak się troszeczkę przypiecze - dodaję Vegety i podlewam wodą, duszę jeszcze chwilę i to wszystko. Taką cukinię uwielbiam, ba! mam fioła na jej punkcie! Własnie, muszę sobie dziś co najmniej jeszcze jedną cukinkę nabyć
Mirielko - ja też ściskam i dziękuję za wszystko
Myszko - ja myślę, że w przypadku wielu z nas na początku były wielkie emocje, pęd do sukcesu, wyścig z czasem, niekiedy ze sobą nawzajem. Trafił się gorszy czas - wszystkie nas dopadł kryzys. Myślę w tej chwili o Tobie, XXX, sobie. Inaczej poradziłyśmy sobie z tymi kryzysami, ale mam nadzieję wszystkie wyciągnęłyśmy wnioski, które pomogą nam dalej wytrwale i spokojnie dążyć do celu. A cel osiągniemy, tylko spokojniej, nie po szalonemu. I ja się bardzo z tego cieszę. Chociaż bynajmniej - nie zamierzam zmieniać taktyki - do 1 maja DC, a potem wychodzenie z niej.
Mysiu, masz urodziny 17 lipca? Tos Ty tez raczek Ja też lipcowa, z 21 - rak na pograniczu lwa, bom się tuż przed północą raczyła urodzić. I powiem Ci szczerze, że do 21 lipca chciałabym DEFINITYWNIE zakończyć odchudzanie, czyli dojśc do moich zaplanowanych 62 kg. Kupa czasu przed Tobą, przede mną, cele są realne, uda nam się!
XXX, kochana, dzięki! Cieszę się, że podoba Ci się mój styl - ja jestem w tej materii strasznie próżna i łasa na komplementy Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko dodać, ze ja w dużej mierze z pisania żyję, choć to raczej pisanie odtwórcze, niż twórcze. A jak już coś piszę, to przeważnie w języku, którego prawie nikt tak naprawdę dobrze nie zna, więc docenia to garstka... Ale miło, lubię byc chwalona!
Agnimi - niestety - teraz jest taki okres, to całe przesilenie wiosenne przetacza się przez forum jak dżuma... Ale myślę, że jeszcze parę dni, trochę więcej słonca i mniej mrozu - i wszystko minie! Czego serdecznie i Tobie i wszystkim dziewczynom życzę.
Ściskam!
-
Hehe, poprzedniego posta pisałam prawie godzinę (robiąc przy tym 10 różnych rzeczy), więc jak juz go wysłałam, to okazało się, że w międzyczasie pojawiły sie nowe wpisy.
Kasieńko! - bardzo Ci dziękuję za to, co napisałaś. Właściwie ustawione priorytety to podstawa. Wtady łatwiej jest walczyć ze wszystkim - z depresja, spadkiem nastroju, kryzysami. Wiesz co? Dumna jestem z siebie, że po pierwsze - pojawienie się kryzysu nie było dla mnie jednnocześnie końcem diety, b. niepopełniłam żadnych "grzeszków", c. wyciągnęłam wnioski. Z tego ostatniego chyba najbardziej, bo od dwóch miesięcy trąbię wszem i wobec, że problemy należy rozwiązywać, a nie zjadać, a teraz sama musiałam wcielić w życię tą teorię i... udało mi się!
A poza tym - etap bycia pokrzywdzoną przez los, czy inną siłę wyższą też mam juz za sobą. Nie los czy inny czynnik metafizyczny jest winny mojej nadwagi - zapracowałam na nia sama, więc sama muszę sobie z nią poradzić. Ciekawa jestem jak będzie wyglądało moje życie po zyciu na diecie. Zakładam że normalnie. Piszesz o pizzy - nie, na pizzę na pewno się kiedyś skuszę, ale jako na normalne jedzenie w normalnej ilości. Nie na całą, wcinaną pokryjomu kiedy nie ma w domu mojego faceta Jak już nie raz pisałam - jedyne, czego nie tkne to słodycze. Zresztą one nie są mi już potrzebne do życia ani do szczęścia. Na szczęście!
Kasiu, poniżej 80-tki to Ty już prawie laska będziesz! Moja skóra na razie całkiem dobrze znosi narzucone tempo, inna sprawa, że dużo mnie kosztuje (dosłownie i w przenośni) utrzymanie jej w formie. No, ale to też mi pomaga i uczy mnie systematczności, więc nie ma tego złego...
-
Dołączam do grona urodzonych w lipcu I mam nadzieję ze na moje urodziny to ja będe już "dwucyfrowa"
Pozdrawiam
-
Hybrisku!
Cieszę się,że udaję ci się wcielać teorię w życie- nie zajadać problemów tylko je rozwiązywać,
Ja też jestm ciekawa jak to będzie po diecie , na razie to bycie na diecie i zrzucenie pierwszych 10 kg dodało mi pewności siebie, i to nie chodzi o samo spojrzenie w lustro , pokazało mi właśnie to o czym pisałaś,że nie jestm pokrzywdzona przez los czy coś inszego , sama się doprowadziłam do fazy słonicy i sama MOGĘ to zmienić, a idąc dalej skoro mogę zmienić TO, mogę zmienić w swoim życiu większość rzeczy, które mi się nie podobają.
Dieta uczy mnie cierpliwości , wytrwałości i systematyczności - wszystkie te cechy były mi wcześniej obce, bo ja choleryk jestem
Cieszę się,że dobrze ci idzie dietka i poczucie humoru nie opuszcza .
Pozdrawiam cię serdecznie
Kasia
-
Ciągnie swój do swego najwyraźniej, bo nam się tu całkiem RACZKOWO zrobiło
Bo ja też raczek - z 11 lipca
Dziewczynki moje kochane - najlepszą rzeczą, jaką możemy tu na Forum dla siebie nawzajem zrobić to szczerze o obszernie pisać o naszych emocjach, doświadczeniach, odkryciach i tp. To takie właśnie posty budują więź między nami, takie posty czyta się z wypiekami na .. no nawet na kolanach Kwiatki i pozdrowienia są przemiłe - nie chcę być źle zrozumiana, po prostu niektórzy mają taki styl i jest to ok - ale ja wolę problemy, burzę mózgów i wnioski, które mają jakiś wpływ na nasze postępowanie, wzbogacają nas. Więc nie tłumaczcie się, że piszecie takie soczyste, intensywne teksty, nie przepraszajcie. Ja powiem tak: WIĘCEJ CHCĘ!
Istnieje jednakże pewne niebezpieczeństwo, że co fajniejsze teksty będę kolekcjonować i cytować u siebie - z podaniem autora oczywiście Ewentualne protesty zbieram na PW lub w postaci rzucania we mnie .. rzodkiewkami ..
-
Witam!
A ja jestm rybka, to też mi do raczków blisko!
Mirelko ja dlatego lubię ten wątek , wątek Hybris, bo ona ma rewelacyjne przemyślenia i dobrze ujmuje je w słowa, czego ja nie potrafię, wolę to niż kwiatki, nie obrażając nikogo, bo wiosenne kwiatuszki są piękne.
Pozdrówka i teraz już na prawdę sama sobie daję kopniaka w tyłek i uciekam sprzed kompa
Kasia
-
Kasieńko! Wiesz, ja już mam mini skalę porównawczą - bo właściwie teraz przy mieszanej czuję się, jakbym w ogóle na diecie nie była. JEM. Wolno mi jeść, ba! Nawet muszę jeść. Kawałek mięsa, 2 lychy warzyw to dla mnie niesamowicie dużo żarcia! Boję się nawet, czy to nie za dużo, czy mnie tyle i tak wolno. Oczywiście do kitu takie myślenie, bo wiem, co robie, wiem, z czego robię, wiem, że się mieszczę w limicie 400 kcal na posiłek. Za to podświadomość wręcz domaga się ode mnie postu. Dlatego obawiam się, że w moim przypadku wyjście z diety będzie jednocześnie wymagało nauczania się jeść od zera, a przy tym wyzbycia się obaw, które rodzą się w mojej głowie przez błędne zestawienie pojęć: zjem=utyję. A to przecież bzdura, musze tylko uważać ile i czego zjem. Eh, ja niestety mam duże ciągoty do popadania w skrajności, dlatego kiedy niebezpiecznie zaczynam zbliżać się do granicy - mile widziany jest kop w zadek na otrzeźwienie
Mirielko - szczerość, czasami szczerość do bólu, wyjmowanie na wierzch własnych bebechów i ich kontemplacja - cóż nie mogę żebym to lubiła, ale niekiedy miewam napady ekshibicjonizmu, lub świadomości jak kto woli i trochę ze mnie ucieka. Nie wstydzę się tego. Niekiedy jednak włącza się wewnetrzny cenzor. Tak jak to się stało przedwczoraj - napisałam bardzo osobisty post, po czym go skasowałam. Trzeba umieć wyczuć granicę - co innego pokazać swoje prawdziwe, ludzkie oblicze, a co innego paradować nago po Nowym Świecie lub innym równie wyludnionym miejscu naszej stolicy Poza tym cóż, dziewczynki, prawda i rzeczywistość jest brutalna i każdy, kto troche dłużej korzysta z internetu, zdaje sobie z tego sprawy: nie jesteśmy anonimowi. Nie zdarzało wam się trafiać na różnych forach i portalach na wpisy Waszych przyjaciół, kolegów, znajomych? Mnie owszem. Tym bardziej, że tej internetowej prywatności sama się poniekąd pozbawiam, uzywając stale jednego nicka. To tak, jakbym wszystko, co piszę, firmowała swoja twarzą. Dlatego staram się pisać tak, zeby ktoś, przeczytawszy moje słowa nie zaczął mi dorabiac gęby. Oczywiście nie znaczy to, że bawię się w autokreację, czy kręcę w inny sposób. Po prostu staram się zachować miarę.
I też wolę takie dyskusje od kwiecia co nie znaczy, że kwiecie mi wrogie
Kasiu (bis) rybka to przeca też znak z trygonu wodnego! Więc ciągnie swój do swego a co do reszty - dzięki za te miłe słowa
pozdrawiam!
-
Hybrisku Kochany i ja dolaczam sie do hymnow pochwalnych na temat Twojego stylu - bardzo mi imponujesz. Uwielbiam Cie czytac, bo nie dosc, ze masz COS w glowie, to jeszcze potrafisz ten urodzaj atrakcyjnie zaprezentowac. Dziekuje, ze jestes.
Twoja filozofia daje Ci silne podstawy do efektywnego odchudzania i bycia szczupla. Wlasnie tak to powinno wygladac. To Ty masz byc dla siebie najwazniejsza - nie daty, nie czas, nawet, a moze zwlaszcza, nie inni ludzie.
Bylo takie jedno malzenstwo, ktore mocno chcialo miec dziecko. Kiedy po roku staran nic im nie wychodzilo, zaczeli szukac pomocy u specjalistow. Ona mierzyla temperature, on sie leczyl, a rytm ich zycia i wzajemnych relacji podporzadkowany byl tylko jednemu - kiedy i jak to zrobic, zeby wreszcie sie udalo. Dwa kolejne lata bezowocnej walki jego wpedzily w kompleksy, ja - w zgorzknialosc. W koncu postanowili sobie odpuscic i zaczeli szukac innych rozwiazan. Dwa miesiace pozniej ona z radoscia stwierdzila, ze jest w ciazy. Jak gdyby nigdy nic
To banalna historia, jednak pieknie dowodzi jaka sila, ale tez i niemoc moze tkwic w naszych umyslach.
Gratuluje Ci Hybris metamorfozy, ktora przechodzi nie tylko Twoje cialo, ale tez i dusza.
A co do tej wagi, to kup ja koniecznie. Polecam taka z bajerami. Ta moja wskazala mi, ze mam o 2 procenty wody za malo. To tez moze wplywac na wyglad mojej skory.
-
Teraz trochę w biegu, ale niniejszym donoszę, że akcja błyskawiczna pod kryptonimem "waga" wykonana!!!! Jest tak, jak myslałam, różnica między nią a moja oszustką wynosi mniej więcej 5 kg. Oczywiście nie będę dziś jeszcze zmieniać suwaczka, zrobie to jutro, bo teraz jestem najedzona i napita, więc wynik może byłby zafałszowany.
Cóż - przynajmniej wiem, z czym walczę!
pozdrawiam serdecznie!
-
Między moją starą oszustką a nową było 3 kg różnicy najpierw mnie to podłamało, a potem stwierdziłam, że w końcu co tak naprawdę mi to daje?? i tak schudnę do tej wagi przy której będę się dobrze czuła - czy waga będzie pokazywała 54 czy 57
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki