-
hej! ja starą wagę oddałam
teściowej 
kocham ją bardzo i nie chcę żeby się stresowała na mojej nowej wadze, niech sobie patrzy na tamtą hahahahha
hybris naprawdę super leci ci ta waga w dół....
a ja poluję na jedne oprawki u mojego optyka- strasznie mi się podobają, ale kosztują... hmm dla mnie fortunę- 350zł, więc poczekam bo za miesiąc robią wyprzedaż .. moze chocciaż z 20% obniżą cenę...
-
Sandra - 350 żł to może jeszcze nie zdierstwo, ale sporo, kurcze. Może spróbuj poszukać na Allegro takiego modelu? 350 zł to sporo, zwłaszcza, że ja np. wiem, jakie narzuty mają optycy i skręca mnie ze złości
Ja swoje oprawy kupowałam na Allegro za ułamek ich ceny - a teraz optyk robi mi do nich szkła - plastik z antyrefleksem kosztuje mnie 120 zł - czyli do przezycia. Rzeczywiście, poczekaj na przecenę, a może po prostu sprawdź markę i model i poszukaj takich na Allegro? To naprawdę dobry sposób, zwłaszcza, jeśli masz już wybrane oprawy - wtedy poprostu polujesz i czekasz aż się pojawią - i wtedy sa Twoje 
Ja swojej starej wagi nie oddam, ani nie wyrzucę - kiedyś chudłam według niej i ewentualnie pomyślimy o emeryturze, kiedy osiągnę tamten pułap, czyli... już za 10 kg
, bo moim rekordem na staruszce było 69 kg - czyli wg normalnej 74. I przy takiej wadze wyglądałam po prostu rewelcyjnie. Dlatego właśnie ta stara ma wciąż u mnie fory 
Pyza - niezmiennie dzięki za gratulacje
rzeczywiście, ja wadze nie pozostawiam wyboru - ma przed sobą tylko jeden kierunek i obie się go trzymamy 
pozdrawiam!
-
Oj ja swoją starą wagę muszę posłać na śmietnik, bo przyprawia mnie o pulpitację serca. W święta weszłam sobie ot tak z ciekawości zobaczyć co też staruszka pokaże i pokazała... 115 kg. Czyli prawie 10 kg więcej... grrr..
-
Dlaczego kocham moją dietę? Bo moja dieta pozwala mi codziennie zmieniać suwaczek w sposób widocznie zauważalny
Dziś waga mówi: 84,1 kg
Jak miło
Ale i tak liczę na to, że jutro już będzie poniżej 84 
Poza tym - głodno. Ale nie dlatego, żebym się nagle po tych parudziesięciu dniach dietowania na DC zorientowała, że to JEDNAK jest dieta głodówkowa, tylko latego, że mi się saszetki skończyły, nie mówiąc o batonach czy kartonikach
Do Małgosi jadę na 10-tą, więc wtedy zjem śniadanko, na razie kawa i samoaparcie w pakiecie. Ja jakoś wytrzymam, gorzej z moim wewnętrznym psem Pawłowa, który niepokoi się, że o wyznaczonej porze nie dostał michy. 
Zresztą - dziś 13-ty dzień DC. Jesteście przesądne? Ja nie, zresztą całe zamieszanie z 13-tką mnie raczej bawi. Inna sprawa, że kilka wydarzen przełomowych w moim życiu zdarzyło się właśnie 13-tego.... Ale były to paczej rzeczy pozytywnie przełomowe. Więc nie obawiam się, że ta 13 plus braki aprowizacyjne doprowadzą mnie do jakiegoś grzechu czy występku (przeciwko sobie samej, zresztą), chociaż w razie czego - miałabym na co zwalić
Nie, koniec z taką logiką, założywszy, że wszystko, co robię, robię dla siebie - nie mam prawa do wpadek. Za bardzo siebie lubię 
Poza tym... kurcze, nie chcę nikogo urazić, ale czytałam sobie wczoraj trochę fora dla odchudzaczek - nasze i gazetowe i uderzyła mnie jedna rzecz - jest wśród nas strasznie dużo autoagresji, krytycznego stosunku do siebie, wręcz autodestrukcji. Próbuje to zrozumieć, ale nie z czystego i bezinteresownego zacięcia domorosłego psychologa - chciałabym zrozumieć, dlaczego sama się tak kiedyś zachowywałam. I wydaje mi się, że wszystkie problemy z brakiem samoakceptacji, z krytyką własnego wyglądu biorą się własnie stąd, że siebie nie lubimy. Wiecie... widzę tu i tam suwaczki dziewczyn, które przy wadze 70.. 65 i mniej kg narzekają, że wyglądają jak "szafa". Jezusieimaryjo razem wzięci, przecież w takim razie ja powinnam siedzieć zakopana po szyję w piachu jak nie przymierzając struś z reklamy, albo jeszcze lepiej z głową, bo paszczę też mam pulchnawą... Zastanawiam się, czy to ma sens. Ja sama CIESZĘ SIĘ z mojej wagi. Cieszę się, że multum ciuchów już mnie nie opina, ładnie na mnie leży, że mam coraz mniej w biodrach, zgrabną talię, że coraz ładniej rysują mi się kości policzkowe - cieszę się jak szalona. W życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby mówić, że mam tyłek jak szafa, chociaż mam. I co z tego? To tylko stan przejściowy i - w perspektywie dalszego życia - juz krótkotrwały. Więc niedługo osiągnę wymarzone 100 w biodrach, kupie fajne spodnie i będę z każdym dniem lubiła siebie coraz bardziej. Zasługuje na to. Jakież to ważne przestać być we własnym pojęciu wielorybem, a zacząć człowiekiem, który wprawdzie trochę się po drodze pogubił, ale potem znalazł, który zasługuje na szacunek, sympatię, miłość... Odkąd kocham sama siebie - świat o wiele częściej uśmiecha się do mnie. Lubię to, nie chcę tego zmieniać.
Czego i wam wszystkim w ten kwietniowy poranek życzę 
hybris o gabarytach wieloryba i duszy odaliski
-
hybris pięknie piszesz o sobie....
ja o swoim tyłku mówię jak szafa bo taki jest, będę tak długo tak mówiła jak długo nie będę się mogła wcisnąć w standartowo produkowane jeansy levisa.
jak się "odpowiednio" ubiorę (czerń kocham, marynareczki itp), to wyglądam jakbym miała 10kg mniej, ale tylko założę coś "inszego" wyglądam jak... d...a zza krzaka....
ale za to dzisiaj będzie ładna pogoda! pozdrawiam serdecznie!
a tak wogóle to ja też chcę tak chudnąć jak ty!
-
Gratuluję, z całego serca gratuluję i życzę, żeby jutro faktycznie było poniżej 84
Będzie 
Tej autoagresji też nie rozumiem, ale wydaje mi się, że wiele kobiet coś takiego ma i wcale nie musi to być związane z wagą, bo jeśli ta jest w porządku, to coś innego się znajdzie, do czego się da przyczepić. A jeśli się niczego nie znajdzie, to... i tak coś się znajdzie. Znałam kiedyś śliczną dziewczynę, która pewnego dnia stwierdziła, że nie podoba się sobie, bo... ma brzydki kształt czaszki (oczywiście nikt poza nią samą nie potwierdzał tego spostrzeżenia)
Mnie też jakiś czas zabrało polubienie siebie i wcale nie była to łatwa droga. I zupełnie nie rozumiem, dlaczego w ogóle była, dlaczego musiałam przez nią przejść, bo wychowałam się w szczęśliwej, kochającej rodzinie, która nie zachowywała się w żaden autonienawiściogenny sposób. Wpływ mediów i narzucanego przez nie stereotypu dążenia do jakiegoś niedościgłego wizualnego ideału? Nie wiem...
A 13. lubię, bo brałam ślub 13-go (grudnia zresztą)
-
Hybrysiek!!!!!!
wiosennie zaklinam balwanka zeby poszedl precz!!!!!!!! a kysz melepeto!!!!
Bardzo fajnie,ze piszesz o spojrzeniu na siebie! Ja tam sie sobie podobam! No wiem co mam nie idealne ale idealow nie ma a w ogole to inni maja jeszcze gorzej ( bo na przyklad nie doceniaja tego co maja piekne w sobie ) !
Ta wiosne spedzam pod haslem "ja schudne a gbury i krytykarze zostana tacy na zawsze ! "
sciskam i chudnij chudnij!!!!! Bedziemy rzadzic i dzielic tego lata!
-
Oho! to mi dałaś do myślenia 
Chyba musze trochę nad moją psychiką popracować 
Bo jeszcze nie umiem się do końca wyleczyć z moich kompleksów.
Tylko , że to tak trudno uwierzyć w siebie
-
Chybatka!!!! no zartujesz?? Bardzo Cie prosze nie badz grymasna chudzinka co to widzi tylko wady!Buzia jak laleczka! Waga jak marzenie!!! No czego chciec wiecej???
Jak ja bede miec 6 z przodu zostane samozwancza miss swiata!!!!
o!
Hybrisia juz sie wynosze ale musialam ja opierniczyc!
-
hej,
Przeczytałam twój post od deski do deski i w końcu się zdecydowałam - zamówiłam dietę DC - od dzisiaj jestem na ścisłej diecie. Rano napó - capuccino
jejq jak Ty to przełykasz? Fuj! z zatkanym nosem palcami i popiłam wodą - dopiero mi przeszło. Na obiad - zupa grzybowa - no to to rozumiem, nawet dobre
czy można sobie wszystkie posiłki przyrządzać z zup? napoje coś czuję, że nie są dla mnie... Pozdrawiam
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki