Minus, Saccharine, aż mi głupio czytać, jak mnie chwalicie za dyscyplinę. Wczoraj przecież nie dałam rady, dzisiaj zjadłam dwa tosty na śniadanie... I tak ciągle. Nic dziwnego, że nie chudnę. Bo ja nie chudnę dlatego, że mam zastój wagi, że organizm przyzwyczaja się do nowych warunków. Ja po prostu jem za dużo, żeby chudnąć.
Minusku marudź, marudź, ja przecież też marudzę....
Saccharine, rany, jakbym o sobie czytała. Jak widziałam te wszystkie wyłożone na stół ciasta, to żarłam jak wygłodzone prosię A potem jeszcze wcinałam po kryjomu, bo zaraz mama by coś powiedziała w stylu: "Jeszcze jedno??!!". A tak, to bez wstydu można zawsze wsunąć coś w kuchni. Rany, to moje zachowanie graniczy z ostatnim szaleństwem. Mam nadzieję, że do Gwiazdki wyrobię sobie taką dyscyplinę, że nie będę się tak zachowywać.
A co do tego drinka, to nie było na pusty żołądek. Zjadłam coś tuż przed wyjściem. A w ogóle, to wszyscy się strasznie dziwią, że nie piję piwa, jak wszyscy inni. Trzymam się po prostu wrażenia, że piwo to najgorszy alkohol, a poza tym nienawidzę piwa i picie go nie sprawia mi żadnej przyjemności. Wolę więc wydać trochę więcej na drinka właśnie.
Ok wychodzę do sklepu, znowu się lenię. Może chociaż po powrocie poczytam jakiś podręcznik czy co