No dobra, dobra. W takim razie trudno, z alkoholem nie będę się ograniczać. I tak nie piję zbyt dużo (w sensie na imprezach, bo na codzień to w ogóle), więc trudno. Coś kosztem czegoś. Wyrzutów sobie robić nie będę
A co do nauki to niewiele zrobiłam, oczywiście... Chyba posiedzę w nocy, jupi!
Właśnie wróciłam z siłowni. Babsko wkurzało mnie dziś jak nigdy dotąd. Czepia się mnie z lubością. Co mnie wkurza, bo ja wiem lepiej i jestem tego pewna. Ona powtarza schematy utarte 20 lat temu, co jest przede wszystkim niezdrowe. Dzisiaj np. kazała nam klęczęć w klęku podpartym i ćwiczyć na pośladki z ugiętą nogą w kolanie. No więc ja robię aerobicznie, czuję, że mięśnie pracują. A ona podchodzi i zrzędzi: to mają być wymachy! A nie takie sobie unoszenie!
O żesz w mordę jeża, a niby w czym mają mi pomóc takie wymachy??
Drugi przykład. Ławeczka do brzuszków. Podłazi: "To nie na tym polega, żeby tak machać głową w bok, tylko do przodu!". A ja jej na to, że nie ćwiczę na mięśnie proste, ale na skośne. "Taak? To pokaż". Pokazuję, na co ona odchodzi bez słowa.
Oj albo jeszcze jedno. Wsadziła chłopaka na przyrząd rodem z sali tortur: wisi się głową w dół nad ziemią i robi brzuszki 180 stopni. Chłopak robi i mówi, że bolą go lędźwie przy tym ćwiczeniu, więc to chyba nie za dobry sposób. A ona na to, że widocznie jest cienki w te klocki i żeby robił dalej.
No więc chodzę, bo chodzę. My, którzy w ostatnim czasie mieli do czynienia z siłownią lub aerobikiem podśmie****emy się pod nosem na te jej rozkazy i robimy swoje albo udajemy, że robimy jej, kiedy do nas podchodzi, a potem wykonujemy wszystko po ludzku. Kurde, tak sobie myślę, że jakby baba była dentystką, to już dawno by jej odebrali prawo do wykonywania zawodu. Pewnie dalej zamiast borować i leczyć kanałowo, trułaby nerw zębowy. Chyba nie muszę mówić, jak bardzo ją kocham za to, co robi.

Żeby zakończyć bardziej optymistycznie, to w drodze do domu prowadziło mi się samochód jak nigdy dotąd. Widać muszę jeździć, kiedy jestem poddenerwowana A limit kalorii na dziś: wzorowy.