Jestem na dobrej drodze
Co prawda dziś jadłam tylko śniadanie, ale to nie moja wina, tylko okropnych studiów i tego, że cały dzień przesiedziałam na wykładach, na których (uwierzycie?) nie serwowano przekąsek. A rano gość mi się kręcił po kuchni, więc się speszyłam i nie przygotowałam żadnego pokarmu. Na liczniku mam więc 200 kcal... Marnie. Ale w ogóle nie czuję głodu. Dziwne. Zaraz popracuję nad obiadem.
Halwaya i jak? Są już dzisiaj dekoracje Bożonarodzeniowe na całego?
Katharinko, no to na co czekasz, goń mnie i dawaj kopniaki po drodze, bo inaczej znów się rozleniwię. Będę się starać, owszem, ale wsparcie mile widziane
Glimmy, no właśnie, właśnie. Ja niby zawsze byłam zmarźluchem, co najbardziej dziwiło mamę, że "jak to możliwe, że mnie tluszcz nie grzeje" No widocznie on już wtedy się szykował do ucieczki i nie chciał mnie rozpieszczać, poczciwiec jeden. Ale dzisiaj pogoda mnie mało nie zabiła. Śnieg! Rany, ja nie chcę. Śnieg to grudzień, a nie listopad. Ta pogoda oszalała. Mam chociaż nadzieję, że to nie oznacza zimy stulecia jak rok temu....
Dzisiaj byłam na wszystkich wykładach, które okazały się dość ciekawe. Może z tego powodu wezmę się do czytania czegoś poza kolejnymi tomami Jeżycjady? Who knows
Ok idę jeść, bo sytuacja nie wygląda różowo