Nie czuję się dobrze, na dodatek wieczorem zafundowałam dobie 250kcal, więc zjadłam wczoraj 1300-1400kcal gładko. Powoli mija mi na euforia odchudzeniowa, albo zbliża się @, bo czuję się OKROPNIE. Jestem wiecznie zmęczona, a na dodatek jak zjem to jest mi niedobrze. Muszę jakoś zapanować nad jedzeniem, może znowu wrócić do 1000, bo wtedy czułam się lepiej, przynajmniej w brzuchu było pusto i to było przyjemne. Nie wiem, ale od kilku dni nie jest ok. ;-\

Aha. I wczoraj nie jeździłam na rowerze stacjonarnym, bo zasnęłam. Dzisiaj nadrobię.

Dzień dzisiejszy:

Jedzenie:
Śniadanie 1: 100ml mleka 2% + 2 łyżki musli czekoladowego + 1x wasa lekka z 15g szynki z indyka.
Śniadanie 2: Jabłko 150g
Obiad: 130g ryżu + z 100g (a mrożonych 200, ale się skurczyły, jak to warzywa) podpieczonych na łyżce margaryny warzyw z mrożonki chińskiej + przyprawy (sół niskosodowa, pieprz kolorowy etc.) + 50g mięsa z pieczeni (akurat tyle zostało, bez jakichś sosów etc., samo mięcho)
Podwieczorek: 2 pampuchy (60g) + pomarańcza
Kolacja: Eh. 2 wasy 7 zbóż lekkie, jedna goła, druga maźnięta margaryną i z 2 plastrami pomidora, 1 wasa 3 zboża maźnięta pasztetem + 1 jajko gotowane + 40g makreli wędzonej + banan
W sumie kalorii: 1 371,50


PS. Wpierw był podwieczorek, a potem obiad, bo tak jakoś wyszło. ;->
PS2. Znowu zjadłam za dużo i to nie z głodu a z własnej głupoty. Mam nadzieję, że to przemogę, bo nie chcę znowu zacząć tyć. ;-( A od tego się zaczyna.

Płyny:
Woda: 0.5l
Herbata: 2x herbata z mlekiem
Inne: ?

Ruch:
Basen: -- (pn, śr, pt)
Rower: ?


--

Aniu, nie ma czego gratulować, chwilowo wpadka za wpadką i raczej kiepskie samopoczucie jeśli chodzi o jedzenie. A Ty zdrowiej szybko, by wrócić do swojego planu dnia. ;-)

Ceinwyn, spokojnie możesz mówić do mnie po imieniu. ;-) Rowerek można zamienić na jakąś inną formę ruchu, chociażby spacerki, ale takie szybkie i długie. Ja np. lubię wieczorem sobie "połazić".

AISHA, duże efekty widzisz po rowerze? Ja zawsze zauważałam, że kształt nóg się robił taki jakiś "zdrowy". Teraz dopiero 3 dzień jeżdżę więc efektów nie ma, hehe. ;-) Co do czasu - to 10km ok. 26 min.

Marzena, niech będzie, że dziś na porządnie zaczynamy z tym rowerem. Ja wczoraj nie dałam rady, bo mało co byłam w stanie wczoraj zrobić. Zaraz idę spać na godzinę, bo dalej jestem jak trup. Co do routera.. ostatnio przechodziłam to samo, hehe. Musieliśmy dziury wiercić w ścianach i chować za listwami kabel tel. ;-> Wcale pięknie nie chudnę, bo prócz mnie nikt tego nie zauważa. Muszę tylko zapanować nad tym co wrzucam sobie na "ruszt", bo nawet jak jestem taka wielka, a wiem, że się kontroluję to mam dobry humor, stąd ostatnio lekkie drganie nastroju w dół czuję, ale póki co to takie ostrzeżenie chyba. ;>