hej
Mijajacy dzień mogę zaliczyc do bardzo udanych, jeśli chodzi o dietę oczywiście.
Zjadłam: serek grani lekki 150g, bigos z młodej kapusty, dwie kromki chleba, maślanka kawowa
Na oko mało, ale z 1000 kalorii na pewno było, jak nie więcej.
Udało mi się pojeździc na rowerze. Przejechałam 18 km. Jestem bardzo zadowolona.
Czuję iskrę nadziei w sobie.
Nie umiem suwaka założyć niestety. Coś ciagle szwankuje mi komputer.
Bello, mam nadzieję, że rzeczywiście z każdym dniem będzie lepiej.
Nie chcę pisać, jakie mam plany i ile chcę schudnąć itd itp. Mam zamiar cieszyć się z każdego małego kroku naprzód. Tak więc cieszę się, że dwa dni wytrwałam bez słodyczy i że dwa dni zamiast samochodu używam roweru. To mnie cieszy. Na rowerze czuję się jak słonica i ciagle łapnię się na tym, że boję się, że ktoś mi coś głupiego powie i myślę o tym, jak wyglądam na tym rowerze okropnie, ale na przekór tym myślom od razu sobie mówię: jestem gruba, ale co komu do tego. Momentami myślę, że moja otyłość jest widoczna dopiero na tym rowerze, bo jak jeżdżę autem, to mnie ludzie nie widzą... Takie głupoty się mnie trzymają...no ok. to tyle na razie
Dzisiaj jestem zadowolona
Zakładki