Tak tak Lisiu, coś wiem na ten temat. Mówię o zaufaniu do własnego dziecka i strachu przed jeszcze dziecięcą naiwnością. Rodzice to mają chyba we krwi. Mam i bardzo chcę mieć zaufanie do syna, ale muszę mieć też zaufanie do jego dziewczyny. Wierzyć, że jest rozsądna i zapobiegliwa. A nie zawsze przecież ją znam . Choć teraz od jakiegoś czasu tak. Na szczęście jestem młodą mamą, co ma dorosłe dziecko. Pamiętam wciąż wiele z moich młodzieżowych lat. To chyba pomaga w zaufaniu. Trzeba sobie znaleźć jakieś inne zajęcie, żeby całego swojego wolnego czasu nie zajmować myślą o dziecku, bo można w ten sposób zrobić mu krzywdę i wypuścić na świat nieopierzone, nieprzygotowane do życia pisklę. Trafia się coraz więcej spraw codziennych, z którymi musimy sobie radzić sami. Tak uważam i tego się trzymam. A ciąża? może przytrafić się każdemu. Tu nie ma mocnych. Zawsze trzeba się z tym liczyć. Ale to jeszcze nie koniec świata.
Ale się napisałam...dobrze,czy źle-nie wiem. Spadam.
Zakładki