-
hej Bella!
moze powinnas na razie odsunac na bok to dietowanie, i zastanowic sie nad soba. czego chcesz, i co mozesz zrobic najwazniejsza jest psychika i jak ona nie bedzie chciala to cialo tez nie!
-
Belluniu
nastawienie psychiczne jest bardzo ważne
a forum jest po to aby czasem trochę "posmęcić'
-
Belluś znam te uczucia, które Tobą targają z autopsji niestety...Jednak w moich oczach jesteś niezwykłą, ciepłą kobietką. Jak będziesz miała ochotę pogadać a nawet posmęcić nie krępuj się. Będę zaszczycona. Pozdrowionka przesyłam cieplutkie...
-
Witam kochane laseczki.
Przerażające jest jak bardzo gruba Iza zawładnęła moimi myślami, w jak dużym stopniu narzuciła mi swoją wolę, swój sposób patrzenia na siebie samą, a właściwie jego brak. Doszłam do bardzo bardzo niebezpiecznego punktu w kolosalnym tyciu, przekroczyłam niemal wszystkie granice dietkowej przyzwoitości, wszechogarniający mnie paraliż do odchudzania to taki niemal przysłowiowy gwóźdź do dietkowej trumny.
Ostatnie dni resztkami sił przywracałam z głębin oceanu samą siebie, dawną siebie - dzielną odchudzaczkę. Z premedytacją myślałam jak najczęściej o swoim grubym ciele, o zwariowanej psychice, o bezsensownych zachowaniach, głupocie wynikającej głównie z niemożności poprowadzenia dialogu samej z sobą. Specjalnie narażałam siebie na nieustanne wyrzuty sumienia i tzw. ciężkie chwile.
Dopiero dziś, po tylu dniach własnego dołowania się, poczułam ten charakterystyczny dreszczyk chęci do zmniejszenia swoich gabarytów. Był to maluśki prąd ochoty na dietkowanie przeszywający moje ciało. Jednak wiem, że to właśnie pierwszy z wielu, które teraz powinny pojawić się. Drastyczna metoda okazała się niezwykle zbawienna dla mnie, wyzwoliła na kilka sekund pewien stan tak dobrze mi znany i tak przeze mnie lubiany. :P
Do tej pory rozum podpowiadał, że choćby ze względów zdrowotnych trzeba zacząć zrzucać kiloski, a przynajmniej nie tyć już więcej. A teraz dołączyła się również moja podświadomość, ta która przed dwoma laty tak bardo mi pomogła w moim dietkowaniu. Pewnie, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale ja dobrze znam ten rodzaj prądu, który się we mnie wytworzył, teraz muszę go tylko złapać i pielęgnować jak umiem najlepiej. :P :P :P
Bardzo Wam dziękuję za duchowe wsparcie. :P W tym moim krzyku bezsilności, całym nastawieniu do samej siebie, kolejnych porażkach ostatnich dni, wiem, że nie jestem sama, jedna z Was napisała mi coś, czego uczepiłam się jak tonący brzytwy i to właśnie te słowa pomogły mi się przebudzić na sekundkę. Wiem, że to dopiero początek początku, albo i jeszcze wcześniej, ale czepnę się tego z całą mocą. :P
Moim kierunkowskazem będzie zrucenie tych ponad setkę kilosków w czasie możliwie jak najszybszym, sporo z tego świeżego tłuszczyku i wody. Nie będę patrzeć, ile mam w sumie kilosków do zrzucenia, a jedynie skoncentruję się na tym, abym szybciorem doszła do staniu pewnego maksa wagowego, którego sobie kiedyś wyznaczyłam, w ten sposób podreperuję nieco własne myśli i odczucia do samej siebie. :P :P :P
Pielęgnuję zatem tą kroplę optymizmu, która się we mnie pojawiła, dodaję szczyptę chęci i ... postaram się wytrwać jeden dzień, jeden pełen dzień, w dietkowym reżimie. :P :P :P Musi mi się udać!!! :P :P :P Wierzę, się się w końcu obudzę całkowicie z tego letargu nie mocy, a to już niezwykle dużo. :P :P :P
Jak już kiedyś pisałam, jestem ateistką, szukając dla siebie książki, która pozwoliła by mi się wyciszyć psychicznie i pomogła uspokoić rozszalałe emocje, wybrałam m.in. Dziwisza wspomnienia o papieżu, natychmiast nabrałam ogromnego dystansu do własnego jestestwa i tzw. miejsca w szeregu. To dziwne, ale właśnie ta lektura spośród tylu innych przyniosła mi chwilę ulgi i jakby zatrzymała czas, dodatkowo w chwilach niemego płaczu mojej duszy, podzięce za choć mało istotne jednak wspaniałe moje życie, wydarzył się moim zdaniem ten właśnie mały przełom we mnie. Ciekawe, że jak tylko doszłam do stron opisujących śmierć papieża, jego cierpienie, pojawił się maluśki ptaszek na balkonie, pilnie mnie obserwował do czasu aż nie skończyłam tych ostatnich stron książki...
Szakalkaw, dziękuję za pomocną dłoń, nie ukrywam, że swoim ostatnim zachowaniem mocno ryzykowałam, albo bym się zdołowała na maksa, a naprawdę było bardzo blisko, i potem już nie podniosła się przez kilka najbliższych a może wcale lat, albo z kolei cała moja niemoc wreszcie pękła na drobne kawałki. Dorwałam się do wentyla niemocy i teraz będę z tego balonu popuszczać stopniowo całą niemoc. :P
Agnimi, postaram się już nie smęcić, zresztą ostatnie dni nawet nie miałam na to siły, rachunek sumienia wypadł bardzo niekorzystnie dla mnie, no ale ważne, że już mam sporo przemyśleń za sobą.
Corsi, masz rację, psychika jest bardzo ważna, ja o tym wiem, i wie też ta druga część mnie, pierwsze pęknięcie w skorupie niemocy nastąpiło, a to już wiele. :P
Foczka, powodzenia, damy radę! :P
Anikasek, dałam sobie wycisk przez ostatnie dni i chyba pomogło. :P Nie będę opisywać, jak i ile płakałam wewnętrznie, do jakich wniosków dochodziłam, najważniejsze, że udało mi się dotrzeć na właściwy brzeg, jestem wypompowana dialogiem samej z sobą, jednak to było mi potrzebne, przerażające jest, że trwało to tak długo, ale widocznie było to niezwykle potrzebne. :P
Rewelko, cieszę się, że moje smęcenie pomogło Ci dotrzeć na mój wątek. :P :P :P Byłam, a właściwie jeszcze jestem, w takim stanie, że pochwała, kop czy nagana, niestety nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, balansowałam na cienkiej linie własnej niemocy, trzymałam się tylko jednej myśli, że przecież skoro nie poddałam się losowi kiedyś, to dlaczego nie mogę teraz się pozbierać, to jakby ktoś inny mną rządził, ale przecież to byłam tylko i wyłącznie ja sama. Musiałam się doprowadzić do całkowitego doła psychicznego, ryzykowałam, że już nie wstanę, ale wiedziałam, że jak mi się uda, to wtedy wówczas będę miała tą nową i świeżą siłę. Wiem, że mi się udało! Nie zrobiłam nawet jednego kroku, ale wiem, że dotarłam do jądra samej siebie i to mnie teraz będzie trzymać na powierzchni. :P :P :P
Kasia, podziwiam Twoje nastawienie do własnego ciała, mnie nie będzie na to nigdy stać, za duży leniuch ze mnie. Jesteś dla mnie inspiracją, że jak tylko się naprawdę chce to można, dziękuję. :P
Julcyk, nie czytałam swoich wcześniejszych wpisków, jeszcze nie, zrobię to jak tylko umocnię samą siebie, wówczas będzie mi bardzo potrzebny tki doping. :P
Bike, a ja jakoś nie mogę trafić na słodkie truskawki, szukam tego ich smaku z czasów dzieciństwa i nie mogę odnaleźć. Gdyby to były gorsze dni, ale to był niemal cały gorszy rok. Jednak wiem, że to m.in. kierat prackowy tak mnie osłabił psychicznie, potem ta przeprowadzka, choroby dzieciaszków. Czułam się jak zużyta podeszwa, nadal tak się czuję, ale uwierzyłam w siebie, odnalazłam swoje własne właściwe myśli. :P
Marg, masz rację, moje sadło uniemożliwia mi nawet chodzenie, nie mam co na siebie włożyć, ale to już nieważne, ważne, że zaczynam coś z tym robić, obudziłam się. :P Teraz tylko muszę wytrwać dzisiejszy dzień i będzie dobrze, wiem o tym. :P :P :P
Madzia, na razie nie ma mowy o podniesieniu się, znokałtowam się tak bardzo, że nadal leżę na deskach :P :P :P, ale już zaczynam czuć ten przypływ adrenalinki. :P :P :P
Emkr, tak zmęczenie miało duży wpływ na to, co się ze mną ostatnio działo, ciągnę tysiące srok za ogon, i jakoś nie widać efektów mojej pracy, bo tak naprawdę czuję się, jakbym nic nie robiła. Jednak to zacznie się powoli zmieniać, nie wiem, czy dojdę do dawnej ja, ale zrobię wszystko aby ją w sobie obudzić na całego. :P
Dziękuję!!! :P :P :P
-
Izuniu, cudnej niedzieli życzę pozdrawiam cieplutko
I trzymam kciuki za tę iskierkę, którą poczułaś, za te nowe chęci, za tę kropelkę optymizmu, za potrzebę walki!
Dasz radę! :P Cele są po to, aby je realizować a że nie zawsze przychodzi nam to lekko, łatwo i przyjemnie, tym mocniej później smakuje nam zwycięstwo i sukces!!!
Wierzę, że poczujesz ten smak, smak osiągnięcia tego, do czego dążysz! :P
-
Bellus miłej niedzieli Ci zycze!!
I pamietaj,ze cały czas trzymam kciuki za Ciebie :P
BUZIACZKI
-
Cudownej niedzieli i nowego tygodnia życzę najważniejsze,że wróciłaś i w ogóle podejmujesz wysiłek jak mówią starożytni chińczycy - najdłuższa droga zaczyna się od 1go kroku albo tak jakoś
Pozdrawiam
***
Grażyna
-
Belluś, odchudzanie zaczynać trzeba od głowy, najpierw mózg musi się odchudzić
a potem to już idzie z górki, czego nam wszystkim życzę
buziaki truskawkowe, bo mi pod nosem pachną, młody wsuwa - muszę się podłączyć bo mi wszystko zje, a Misiek kupił tym razem wyjątkowo pyszne
papapa
-
kurcze co za wpis!! widze, ze rzeczywiscie Cie kopnelo mam nadzieje, ze prad bedzie teraz czestym gosciem w Twojej głowie bez tej checi nic sie nie da!
-
Belluś - prawdziwa poetka z Ciebie pięknie piszesz.
Trzymam cię za słowo i dasz z siebie wszystko, aby swój wysiłek zwieńczyć sukcesem
Jesteśmy tu właśnie po to, aby się wspierać wzajemnie. Ja dzisiaj świętuję pierwszy miesiąc na dietce Na razie wszystko idzie super, ale wiem, że przyjdą mroczne czasu i ja będę również potrzebowała wsparcia a może nawet porządnego kopniaka
początek zmagań:
10.05.2007 przerwa na dzidziusia
:
XI.2007 - VII.2008
waga startowa
111,70 kg max waga w życiu
115,00 kg (2007 rok) mój cel:
65 kg (osiągnięty 18.06.2010)
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki