-
A mi się rower ze wszystkiego najbardziej chyba podoba stepper mnie potwornie nudzi..
Byłam już na siłce, wróciłam niedawno. Rozszerzyłam program i przy takim zostanę, będę chodziła raz dziennie na jakieś półtorej godziny, w sam raz. A program wygląda tak:
stepper interwałami, 3 serie po: 3 minuty na całych stopach, 3 minuty na palcach
rower interwałam, 3 serie po: 4 minuty na lżejszym biegu, 2 minuty na cięższym
ćwiczenia na nóżki na "bramie", 3-4 serie po 15 potwtórzeń na tylne mięśnie ud, 2-3 serie po 15 powtórzeń na wewnętrzne
brzuszki na macie, około 120 seriami po 20
ćwiczenia na klatkę: 3 serie po 15 powtórzeń z ciężarkami, 3-4 serie po 15 powtórzeń na maszynie
łapki: 3 serie po 15 powtórzeń na "bramie"
plecy: 3-4 serie po 15 powtórzeń na jednej maszynie, 3-4 serie po 15 powtórzeń na drugiej
stretch!
Ilość serii zależy od obciążenia, jak zwiększam ilość ciężarków w maszynie (kiedy dotychczasowa jest już "lekka") to zmniejszam ilość serii, bo to jednak boli
Kolejność nie zawsze będzie taka sama, bo jak jakaś maszyna zajęta, to zabieram się za inną partię.. ale ogólnie program wygląda tak, prawda, że ładny? Dzisiaj tak właśnie ćwiczyłam, jestem zmęczoooona, ale zadowolona bardzo. Zajęło mi to mniej więcej 80minut wszystko razem. Plus potem jeszcze wejście po schodach do domu
A w domu będę jeździć na rowerku, robić jeszcze brzuszki i ćwiczyć trochę z hantelkami, klatkę i ramiona. O.
Zaraz pędzę do wanny, potem balsamowanie i drugie śniadanko - budyń sojowy z dżemem, mniam. Na śniadanie była tradycyjnie sałatka i Wasa z sezamem, razem z budyniem, który zjem, na liczniku 400kcal.
Buziaki dla Wszystkich i miłego dnia
C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Eh.
Jest 17ta, a ja już zjadłam 1 226 kcal. Czyli koniec z jedzeniem na dziś - ciekawe, czy uda mi się wytrzymać ssie mnie potwornie, nie wiem czemu aż tak..
Za to łącznie z siłką i rowerowaniem w domu spaliłam w sumie 1 400 kcal - chociaż tyle. A wypiłam morze wody, więc to też nie aż tak źle.
Najgorsze, że idziemy z mamą pod wieczór na zakupy do Tesco - jedzeniowe wyzwanie.. no ale trudno, najwyżej coś podeżrę, eh! Byle nie za dużo, ue.
Lepszego dnia niż mój życzę..
C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Cześć. Bardzo ładny plan ćwiczeniowy. Masz bardzo dużo motywacji i checi do działania . Z taką dawką ruchu raz dwa bedziesz na finiszu.. Ja co prawda jestem jeszcze daleko za Tobą , ale pomalutku bede Cie gonić wiec za jakis czas możesz rozglądac sie na horyzoncie . Miłego weekendu.
-
Ech głupota u mnie zwyciężyła. Ty kończysz dzień na 1200, a ja folguję sobie, bo tak dużo cwiczyłam. a w tym tygodniu chciałam zrzucic przeklęty kilogram. 'Chyba' się nie uda. Naliczyłam 1 373 kcal :/ Spalone niby 1 216 więc może nie powinnam narzekac? Poradź mi coś, bo mi smutno, że nie dałam rady, że nie trzymałam się planu. a pomysł liczenia wszystkiego jak Bridget Jones ściągnęłam oczywiście od Ciebie
-
Eh. Gdzie tam się mnie radzić, wczoraj poległam. Muszę się poważnie zastanowić skąd się to bierze, choć po części wiem.. i mnie to wkurza, bo to nie moje ciało jest głodne, tylko głowa a ja ulegam, chociaż to jedzenie wcale nie jest potrzebne organizmowi.. ble.
Dzisiaj na razie na liczniku 550kcal, na siłowni już byłam, dużo dziś ćwiczyłyśmy, bo wrócił z wakacji taki jeden chłopak i nas pogonił do ćwiczeń, podobało mi się. Prawie jakbym miała osobistego trenera
Nie będę się ważyć w nadchodzący poniedziałek, bo się niepotrzebnie podłamię. Stawiam sobie cel - wytrwać ten tydzień bez żadnych wpadek. Ani jednej.
A potem kolejny, i kolejny..
Trzymajcie się dzielnie dziewczyny i nie bierzcie przykładu ze mnie
Buziaki, C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Wczoraj dzień zakończony na tysiącu, więc wieczorkiem jeszcze podjadłam trochę bakalii i koło 1200 osiągnęłam. Poza siłką, na której naprawdę sporo zrobiłam, było jeszcze.. 90 minut rowerka przy "Dziewczynie z perłą" lecącej na laptopie więc spaliłam pewnie więcej, niż zjadłam. Czyli ogólnie - sobota zaliczona do udanych.
Dzisiaj cóż. Na razie na liczniku 700kcal (tak trochę na oko i na wyrost liczę, bo bakalie podjadłam na śniadanie, a nie chciało mi się ich ważyć), byłam z mamą na godzinnym spacerze po parkach, na 16.30 idę na siłkę, a wieczorem jeszcze pojeżdżę na rowerze - muszę tylko znaleźć pośród moich płytek jakiś półtoragodzinny film
A "Dziewczyna z perłą", swoją drogą, bardzo mi się podobała.
Podczas spaceru trochę z mamą rozmawiałam, ostatnio często oczywiście poruszamy tematy związane z dietą, wagą etc.. i zrobiło mi się trochę przykro jak mama komentowała jak wyglądałam w grudniu.. no ja wiem, że 110kg to strasznie dużo i na pewno było źle - ale ja sama tego nie widziałam i tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo duża jestem.. A mama powiedziała parę przykrych słów, chociaż wiem doskonale, że nie miała w żadnym razie zamiaru mnie nimi urazić. I trochę mnie zdziwiło, że aż tak bardzo mnie te słowa dotknęły - przecież już taka nie jestem, mam niemal 40kg mniej i chyba już daleka jestem od tamtego.. ale jednak, to byłam ja. Może tak objawił się po prostu mój wstyd, że potrafiłam się do czegoś takiego doprowadzić. Nie wiem sama.
Heh, w piątek na zakupach w Tesco spotkałam jednego chłopaka z siłki. Wpadliśmy na siebie i taka chwila wahania - skąd ja go znam? - w jego oczach to samo. Domyślam się, że ciężko mu było mnie poznać - na siłce spocona, rozczochrana, w zwykłym podkoszulku i gaciach, no a tam już nieco lepiej, włosy, makijaż, biżuteria, ładniejsze ubranie no ale po paru sekundach takiego tępego gapienia się "oo, cześć" - "cześć"
No. To tyle.. Eh, już bym sobie poszła poćwiczyć. Sport uzależnia!
Buziaki, C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Cauchy kochanieńka!
Mama na pewno nie zdawała sobie sprawy, że to zabolało. No bo niby skąd? Pewnie myśli, że tamto już za Tobą, a to przecież cząstka Ciebie. Jeśli się nie odchudzała, to tego raczej nie zrozumie.
Mi też jest przykro czasami. Bo mogę sama śmiac się z siebie ile wlezie, ale jednak wolałabym, żeby inni tego nie robili. Tak samo jest z piersiami, mogę żartowac, że jeśli schudną mi piersi, to w ogóle ich nie będzie widac, ale boli mnie, jak ktoś na to reaguje "No, faktycznie hahaha". Poza tym nie schudłam wiele i dużo brakuje mi do ideału, więc gdyby ktoś powiedział "ale byłaś gruba", równie dobrze mógłby mówic o moim obecnym wyglądzie. Ostatnio jechałam pociągiem z jakąś wariatką w przedziale. Dwie godziny nadawała mi o swojej pokręconej rodzince. Pod koniec tak spojrzała na mnie i wypaliła "A moja Kasia też miała takie sadełko jak pani, ale schudła. 10 kilo!" Poczułam się tak okropnie, bo nie dośc, że słucham tych jej bredni, bo mi się jej żal zrobiło, że ma tak beznadziejne życie, to ona jeszcze wręcz obraża mnie, zupełnie obcą jej osobę. I też nic nie wie o moim życiu, a ja przecież właśnie ciężko pracuję nad tym, żeby zgubic KOLEJNE 10 kilo.
Wybacz, że tak Ci tu marudzę na wątku. Odezwały się we mnie stare smutki.
Nie przejmuj się, cwicz dzielnie!
Ach nie, jeszcze trochę tu potruję: otóż raz spotkałam (też w Tesco ) mojego instruktora od aerobiku. I też mnie nie poznał, czyżbym na codzień nie była spocona, rozczochrana i w-dresy-ubrana? :P
Pozdrawiam Cię serdecznie. Duża buźka
-
Hi, hi, ciekawe z tymi spotkaniami w Tesco.. chyba każdy ma takie doświadczenia
a co do mamy, to tak mi się skojarzyło, że bliscy mają tendencję mówienia, jak fatalnie wyglądałaś, dopiero, jak schudniesz.. jak rzeczywiście byłam gruba, to cisza, jakby bali się mnie urazić, a na wszelkie pytania typu, jak wygklądam - odpowiedź, że bardzo dobrze, Ok itd..(mój mąz też tak mówił).. a jak zlazło parę kilo ze mnie i widać duzą różnice, to teraz wszędzie słyszę - że zimą wyglądałam jak pączuszek, ale teraz super itd... to ma niby podbudować ego i zmobilizować do dalszej walki nad sobą , żeby nigdy do tego nie wrócić.. mąż na szcęście mówi do mnie w fajny sposób i nie czuję się urażona - ale np. dzisiaj był tekst, leżymy na kanapce po obiedzie to mnie głaszcze - ręka na talii, na pupce - i mówi: oo, ale jędrna, wcześniej taka galaretka była ciekawe, że jak głaskał tę galaretkę wcześniej, to nic nie mówił
ale mnie to rozbawiło
-
U mnie, podobnie jak u Magpru, mąż cudowną przemianą galaretki w jędrne ciało się zachwyca. Ale czasem oboje rozmawiamy na temat tego, jaka ja przed dietą byłam gruba (czego wcześniej żadne z nas wcale tak dotkliwie nie widziało, dopiero teraz, patrząc na zdjęcia z tamtego okresu, widzimy różnicę) i wcale nie ranią mnie jego uwagi na ten temat, bo jestem pierwszą, która mu w tej dziedzinie przyznaje rację.
Uściski
-
ja tylko mam takie pytanie. czy przy tej ilości ruchu nie powinnaś podwyższyć poziom spożywanych kalorii do 1500?
buziaki
JA
JOJO
waga około 85 kg.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki