-
No jestem.
Przepraszam, że mnie nie było, tak jakoś. Najpierw mnóstwo zajęć, potem urodziny (ohoho, ale była imprezka! dziękuję za życzenia ), potem całe te święta i tak jakoś. Dietowałam tak średnio, od czasu do czasu na szczęście mnie wywiało na rower.
Dzisiaj już dietowo i porządnie, godzina roweru, jedzeniowo dobrze, więc.. back on track. Mam trochę uzbieranej energii, mam nadzieję, że już mi jej starczy do końca.
Nie przyznam się, bo mi wstyd.. przed samą sobą nawet.. w ogóle ostanio trochę doła załapałam z tego powodu, ale dość już smucenia się, trzeba się ponownie wziąć za siebie i odrobić straty. Do przodu, do przodu..
Racja Maniutko, już nie czekamy na siebie, tylko wracamy razem i tyle.
Dobrej nocy dziewczyny.
C.
(A jak poszedł ten egz z prawdopodobieństwa? No nick jak najbardziej od tego Cauchy'ego, ale to raczej ze względu na jego wkład w analizę mat.).
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
no nareszcie Kochanie Cię widzę.
Wywabiłaś mnie sms'ami, bo pewnie bym ze wstydu nie wrociła
Ale jestem, jestem, jestem !!
Buziole, nie znikaj już !!
-
Egzamin poszedl dobrze, az sama sie zdziwilam .Teraz sesja zbliza sie wielkimi krokami, trzeba sie zabrac znowu za panow Gaussa, Markova i Poissona...
Trzymaj sie i wpadaj do nas! A waga sie nie przejmuj, w koncu mamy nowy rok i nowy poczatek .
-
Miłego, dietkowego dnia
-
Hej hej
Obiecałam w smsku, że wpadnę rano na forum i jestem.
Wczoraj po wizycie tutaj tak mnie wzięło na przemyślenia. I doszłam do wniosku, że jeśli mam kogoś nienawidzieć, to nie jestem to ja - o nie - to są te moje kilogramy. Bo ja sama zasługuję na własną miłość i szacunek. I właśnie ze względu na to powinnam schudnąć - żeby pozwolić samej sobie żyć i czerpać z tego życia radość - bo przez długie lata zawsze to odkładałam na ten moment, kiedy już będę szczupła - szkoda tylko, że nie nadchodził. A teraz zacznę żyć już teraz zaraz i stopniowo to życie poprawiać, bo czemu niby nie? W koncu jest moje, zadne kilogramy nie beda nim rzadzily. (polskie literki mi sie wlasnie popsuly)
Wlasnie mam za soba 40minut rowerowania wieczorem dorobie jeszcze 20, zeby byla pelna godzinka. Zaraz ide sie kapac, potem sniadanie - maly serek wiejski, papryka, dwa jajka na twardo - duzo, ale potem w ciagu dnia nie bede miala wiele czasu, wiec posilki beda male - jablka, mandarynki. Na 15ta ide do kina na "Dom nad jeziorem"
A przy rowerowaniu ogladalam film "Angel-A" i wiecie co? On wlasnie jest o akceptowaniu samego siebie, wiecej - o milosci do samego siebie. Tak sobie mysle, ze to jakis znak chyba zdecydowanie.
Przy lozku powiesilam sobie wczoraj kartke z napisanym przez mame cytatem (bardzo ladnie pisze, wiec ja poprosilam ) - "Each new day is a kiss sent from up above with an angel's love". I bede co rano, po przebudzeniu, wlasnie na to najpierw patrzec. A potem usmiechac sie do siebie w lustrze.
Maniutko, uda nam sie razem
Saccharine, no to gratuluje egzaminu i zycze, zeby sesja poszla rownie (nadspodziewanie) dobrze.
Wam zycze milego dnia - niestety nie poodwiedzam wszystkich, ktorych bym chciala, bo nie mam teraz wiele czasu - zajecia, ble.
Buziaki!
C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Huh.
Właśnie dorowerowałam do 500 spalonych kalorii, teraz muszę trochę ochłonąć.
Dietowo dziś super, rowerowania dużo, dzień udany.
Zaraz się idę wykąpać, a w tym czasie ugotuje się kolacja - warzywa z mrożonki za 130kcal. I to będzie tyle na dziś (znaczy, koniec jedzenia na dziś, a nie całe jedzenie na dziś żeby nie było niedomówień..). Potem jeszcze ze dwie herbaty (żeby przekroczyć dzisiaj 2litry) i spanie koło 22.
Udzielam od listopada mniej więcej korków z matematyki i uznałam, że zacznę te pieniądze oszczędzać i w czerwcu wydam je na.. wielkie zakupy w małym rozmiarze no, albo trochę później, zależnie od tego jak szybko mi pójdzie zrzucenie kilogramów - ale nigdzie się nie spieszę, to może nawet być w grudniu - tym więcej pieniędzy się uzbiera do tego czasu
Dobrze mi w ogóle dzień minął - bo znów czuję w sobie tę energię, która się pojawiła ponad rok temu (!) i dobrze mi z tym, że coś dla siebie robię. A teraz też lepiej podchodzę do sprawy psychologicznie i naprawdę CHCĘ pokochać samą siebie. O.
No.. ochłonęłam, mogę iść do wanny.
Maniutko! Gdzie jesteś? Bo zaraz Cię zasypię smskami..
C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Jestem,jestem
Byłam rano, potem praca, siłownia, zabawa z Maćkeim, teraz Łukasz go usypia a ja jestem padnięta ( dzisiejsza noc nieprzespana). roboty mam duzo na jutro ale mi się nie chce!!
Dietowo zmieściłam się w 1000 i jestem zadowolona. Na noc też musze dopić kilka herbat bo wiesz jak u mnie z płynami ale chyba najpierw troszke sie kimnę
Buziaki
mialam dziś rano dostać sms, czekam na niego
-
No proszę jak ładnie idzie... Kolejny raz gratuluję dobrego podejścia do dietki - sama chciałabym już móc pokochać samą siebie... i jakoś ciężko mi idzie, ale mam nadzieję, że jednak w tym roku się uda
-
Hej.
Pyzuniu, to, że ja piszę o pokochaniu samej siebie, nie świadczy jeszcze, że to zrobiłam.. niestety, chyba daleko mi do tego. Ale ważne, że zaczęłam nad tym pracować i myślę, że kiedyś ten cel osiągnę.
Szukałam ostatnio jakichś tekstów o samoakceptacji i znalazłam jeden całkiem obrazowy. Co prawda był bardzo przesiąknięty i chyba w ogóle zdeterminowany przez chęć wpojenia komuś miłości do Boga, niemniej jednak.. "Gdyby Bóg powiedział ci, że może zmienić w twoim zyciu wszystko, o co poprosisz, co by to było? - Zrób listę." Potem należy się tej liście przyjrzeć i podzielić umieszczone na niej pozycje na te, które jesteśmy w stanie sami zmienić (m.in. nadwaga, kondycja fizyczna, stan majątkowy) i te, które są niezmienialne (np narodowość, rodzice, płeć). Jeśli okaże się, że większość to te, które sami możemy zmienić - to do dzieła! Bo co? Przecież nie będę czekać, aż Bóg mnie o to zapyta.. A te drugie - niezmienialne - to właśnie to, z czym musimy się pogodzić. A jeśli nie możemy - to to dopiero świadczy o tym, że tak naprawdę nie umiemy siebie zaakceptować.
Trochę zamotałam, ale chyba widać co mniej więcej ciekawego tam wyczytałam..
Maniutko, cieszę się, że Ci dobrze idzie, no i ta siłownia miesiąc, dwa i wszyscy chłopcy będą za Tobą w szkole szaleć.. Dziękuję za te smski, niemniej teraz nie mam już zamiaru znikać, o nie. Po prostu jestem dość mocno zajęta, sesja nadchodzi i ogólnie dużo do roboty.
Dietowo wczoraj i dzisiaj świetnie, rowerowanie też było (wczoraj 500kcal spalonych, dzisiaj 550!), zaraz idę się wykąpać.. Niestety późno skończyłam dziś zajęcia, a na dodatek był wypadek i dwa przystanki wcześniej wyproszono nas z tramwaju - nie ma tego złego, przespacerowałam te dwa przystanki) - więc kolację (warzywa na patelnię z przyprawą orientalną) jadłam dopiero przed 21.. No ale trudno - poczytam coś, pooglądam i tak zejdzie do północy, żeby te trzy godziny zachowane były.
Poza tymi warzywami to dziś jeszcze było śniadanie - trzeci dzień z rzędu takie samo jak mi to smakuje - serek wiejski light, papryka i dwa jajka na twardo - a potem w okienku między zajęciami spora ilość marchewki i jabłek - dobra rzecz, bo się to żuje i żuje, z pół godziny mi jedzenie zajęło i miałam uczucie, że się naprawdę napchałam - a kalorii wiele nie miało. Git
Jakoś mnie nosi, żeby sobie coś kupić, ale nie wiem co! Heheheh. No, zobaczę.. może się coś nawinie. Może biżuteria albo książka.
No.. kończę na dziś. Poodwiedzałam Was i mam miłe poczucie wypełnionego obowiązku. Idę do wanny, potem balsamowanie (martwię się trochę o moje dłonie, bo uczulenie jeszcze do końca nie zeszło, no ale..), potem oglądnę do końca "Solaris" (przy rowerowaniu sobie zawsze coś puszczam, żeby szybciej czas leciał), potem poczytam, może obejrzę coś jeszcze.. byle do północy.
Rozpisałam się.. Eh. Jak mi się marzy, żeby być wreszcie szczupłą. I w te wakacje już będę.
Buziaki wielkie dla wszystkich i bądźcie dzielne, bo warto.
C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Oczywiście, że zaslugujesz na miłość i szacunek, a już na pewno ze swojej strony! Jesteś super dziewczyną i zasługujesz na szczęście. Jeśli kilogramy sprawiają Ci przykrość, to mówisz im won i tyle! Łatwo powiedzieć, ale liczę, że wrócił już Twój dawny zapał.
I jak Ci się podobał "Dom nad jeziorem"? Bo ja miałam mieszane uczucia. Takie to jakieś było.... Dziwne, ale i durnawe. Choć przyjemnie sobie popatrzeć, zrelaksować się
Ugh co o zakupów, to dzisiaj stałam już do kasy z dwiema bluzkami w ręku, z zamiarem kupienia. Jedna w rozmiarze S, druga M Ale wyglądałam w nich nieźle. Ale w końcu nie kupiłam. Po pierwsze dlatego, że wydałabym 150 zł już na samym początku miesiąca, a potem byłby kryzys. Po drugie dlatego, że czułam, że nie zasługuję na prezenty. Po trzecie dlatego, że przecież mam zamiar schudnąć, a co, przerabiać ich nie będę, jak się okażą za duże, prawda? Więc jak i Ty postaram się oszczędzać na bezwyrzutowe sumieniowo zakupy po diecie. Ciekawe, czy mi się uda... Ja i ta moja piekielna rozrzutność....
Dobra, idę spać, bo ostatnio mam niedobór. A jutro koleżanka wyciąga mnie na zakupy o 11. I już jestem zła, bo się nie wyśpię (bo dziś pewnie pójdę spać o 2) i dlatego, że zmarnuję czas na łażenie po sklepach bez sensu. Rany, albo mam 60 lat, albo zgorzkniałam do reszty
Ok to lecę, pozdrawiam
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki