Miałam nadzieje ,ze sie pojawiłaś -ale niestety chyba zapomniałaś już o nas
buziaczki
Miałam nadzieje ,ze sie pojawiłaś -ale niestety chyba zapomniałaś już o nas
buziaczki
CZEKAMY CZEKAMY...
Największe przeszkody to własne nastawienie.
AIU,
hej hop hoooooooooooop
GDZIE JESTEŚ
Czekamy, tęsknimy, no pokaż się ..... proszę :P :P :P
A I A
Jak mam Ci opowiadać co u mnie jak Ciebie nie ma , i nie ma...
A tyle chciałabym Ci napisać...
Największe przeszkody to własne nastawienie.
WRACAJ
AIU! Jak długo jeszcze Cię nie będzie? Smutno tu bez Ciebie...
Największe przeszkody to własne nastawienie.
AIA, AIA, AIA, AIA......
GDZIEŻ TY SIĘ PODZIEWASZ
HOP HOOOOOOOP
Oj moje kochane, chyba się wzruszę, że tak mnie szukałyście.... I wątek na górze, a myślałam, że będę musiała go szukać w otchłaniach forum....
Wypłakałam się u Szane.....Tak Jupimorku, byłam na wsi, bo u mnie trwa adaptacja poddasza.....Wróciłam i mieszkam u mojej Mamy i to wszystko razem to jest horror....Nie mam domu, w mojej sypialni śpią bracia mojego męża, mają wszędzie rozwalone brudne skarpetki, gacie i inne części garderoby.....łóżko jest skotłowane, lampka potłuczona....W pokoju Jacka śpi mój chłop i pokój wygląda podobnie....Pies linieje, bo wali się na niego codziennie kupa gruzu (zabraliśmy mu posłanie ze starego miejsca, bo ma je dokładnie pod dziurą na strych, ale on i tak tam przychodzi i leży...).......Reszta mieszkania jest w foliach i gruzie, w łazience śmierdzi, a obiady gotuję im w kompletnie zmienionej kuchni....Usiłuję im co nieco ogarnąć, ale nie bardzo się daje....Gotuję obiady, zmywam naczynia i uciekam na noce do Mamy...Która krytykuje mnie od urodzenia, więc teraz ma pole do popisu, bo już dawno nie miała mnie pod jednym dachem.....Nie pyskuję, bo czuję się u niej jak w gościach, a odreagowuję poza domem....Nawet nie czuję, że to mój dom rodzinny.....Czuję się jak u sztywnych znajomych....I zakończę ten pobyt i remont wizytą u psychiatry....
Do tego jestem gruba, obżerałam się na wyjeździe, mam w weekend zjazd absolwentów, wstydzę się, że taką zobaczą mnie moi znajomi (Moja mamuśka mówi, że jestem taka gruba, że ona na moim miejscu nie pokazałaby się ludziom nie widzianym od lat....) Nie mam się w co ubrać, wszystko ciasne....Pieniądze na życie pożyczam od znajomych, na ciuchy nie mam....Poza tym co miałabym kupować?....Worki?....
A do tego w niedzielę wyjeżdżam na tydzień na sesję naukową...Jadą ze mną bardzo eleganckie koleżanki rozmiaru 36.....I co ja wezmę na tydzień sesji?....Sprane worki?....A one ciuchy z eleganckich sklepów....
Przepraszam strasznie za takie smęcenie, zaraz idę do domu (którego nie mam), gotować obiad chłopakom, a wieczorem do drugiego domu (którego też nie mam) na noc....
Kocham Was i raz jeszcze przepraszam za takie smęty....
Aia
głowa do góry
Może wiele przez tydzień nie schudniesz, ale spróbuj choć trochę siebie polubić. Wtedy to wszystko wyda się mniej dramatyczne. A mamie się nie daj. U mnie trwało to kilka lat,ale wywalczyłam sobie prawo do niekrytykowanie mnie i tego co robię.
To się udaje, trzeba tylko trochę samozaparcia. Ubierz się w swoje najlepsze samopoczucie, to reszty i tak nikt nie zauważy.
Trzymam kciuki za zazd.
Zakładki