-
Kitolu ja poprostu nie moge zrozumiec jakim cudem nie trafilam dotąd na twój wątek!!
Ale od dzis bede na bierząco bo bardzo poruszyly mnie twoje dietkowe losy i ogolnie towja przesympatyczna osóbka
Czytam wlasnie jak ci ciezko.. Nie łam się!!
Tez mam to samo..No poprostu nie moge sie powstrzymac od paru dni :/
Ale wiesz co? Jak sobie w sumie pomysle ze kiedys oprocz tych batonikow, chipsow czy innych "grzeszkow" potrafilam zjadac na sam obiad ok 1500 kcal to mnie poraza i w gruncie rzeczy jak sobie mysle ze teraz jak ogolnie zjem niecale 1000 i pogrzesze jakims wafelkiem czy czyms to napewno swiat sie nie zawali!!
Co do chromu to staram sie zaczac znow brac regularnie...bo uwierz mi kiedys bralam nie przerywanie ponad 2 tygodnie i bisc& [ten batonik ] ktorego mi Mój kupił leżał w szafce ok tydzien i wcale nie mialam na niego ochoty
Wiec wiem ze dziala..
Do tego postanowilam wspomagac sie tym BIO C.L.A z zielona herbata.. tylko pioruńsko drogi jest
Dzisiaj zaliczylam pozatym godzine takiego porzadnego marszu, jakies pol godziny biegana..miedzy czasie jakies wbiegiwanie pod górke itd.. i jestem z siebie zadowolona.. taka pogoda..
zeby tylko czas byl..
WYbacz ze pytam..ale chcialam wiedziec cos wiecej o tobie na codzien zajmujesz sie Kubusiem? Czy pracujesz? Mam nadzieje ze nie urazilam pytaniem czy cos
3maj sie Kitolu!! ;*
-
witaj Aniolecku
no co ty , nie uraziłaś mnie tym pytaniem, ani nic takiego. Nie pracuję, ale zarabiam na jedzenie i podstawowe potrzeby (na utrzymanie rachunki i oszczędności i inwestycje zarabia mąż). Ja zarabiam dając korepetycje z angielskiego popołudniami (mam z tego ok. 600 zł mies.). Wlaściwie to się bardzo opłaca biorąc pod uwagę fakt że pracuję 5,5 godziny tygodniowo, dużo czasu mogę poświęcić dziecku, które niestety coraz bardziej mnie potrzebuje, myślałam że z wiekiem coraz mniej moja obecność będzie konieczna a tu tymczasem odwrotnie. Ale radzę sobie całkiem nieźle.
W każdym razie nie pracuję i prawie caly dzień spędzam w domu, a momenty kiedy Kuba śpi w południe (ok1,5-3 godziny) są dla mnie najgorsze bo wtedy dopada mnie atak obżarstwa. I nic nie pomagają rady żebym się wtedy czymś zajęła żeby nie myśleć o jedzeniu, bo ja i tak się napcham. Jedynym wyjściem żeby nie nażrec się jest spać razem z Kubą. Wtedy się wyśpie i nie najem. Ale potem i tak nadrobię.
Też się pocieszam że i tak mało jem w porównaniu z tym co było kiedyś, ale bardziej mnie irytuje fakt, że nie potrafię nad sobą zapanować, ten brak kontroli mnie wnerwia.
Słusznie czujesz się dumna i zadowolona że poruszałaś się dzisiaj solidnie, tak trzeba. Ale ja niestety nie umiem się jakoś zmobilizować. I mam nadzieję, że dzisiaj jeszcze mi się uda choć trochę brzuszków zrobić. Ale ja tak bardzo nei lubię się ruszać.
Obecnie przechodzę poważny kryzys w odchudzaniu, nie ma chwili abym nie myślała o zarzuceniu diety, że na co mi to, że to byłoby tak miło napchać się ile wlezie. Na razie jeszcze się trzymam, mobilizują mnie ciuchy sprzed ciąży które odgrzebuje i coraz więcej jest dobrych, wprawdzie jeszcze zbyt opiętych ale sukcesem jest to że się w nie wbiłam. Już od dłuższego czasu nie liczę kalorii, wiem mniej więcej ile co ma, co mogę jeść i jem na wyczucie. Dobrze wiem kiedy mocno przekroczyłam limit, ale nie chce mi się już prowadzić dzienniczka, kurcze, nudne to jest przeliczać każdy plastrek szynki, każdą łyżeczkę masła.
A, i jeszcze dziękuję ci za miłe słowa Aniolecku
przesylam całuski i pozdrawiam
-
Hej!
No rzeczywiscie wspaniala sprawa z tymi korepetycjami!!
Bo tak zazwyczaj bywa ze jak bobo sie pojawi to mama za bardzo nie ma jak pracowac i rodzinny budżet troche kuleje ..A u Ciebie widze, ze super sprawa Do pozazdroszczenia normanie
Szczegolnie Kubusia..
Co do tego obżarstwa... eh...mam to samo tylko, ze chyba jeszcze gorzej bo...mnie to dopada o -wlasnie w takich godzinach jak ta- Czyli 21-22 :/ No i juz pozarlam pol paczki snaków i wafelka :/ szczescie ze 1200 nie przekroczylam z tym wściekłym łakomstwem :/ Ale itak jestem zla na siebie..bo wlasnie NIE MOGE SIE POCHAMOWAĆ
A Ty mi ani waż się poddać w swojej diecie!!!!!!! W 2 miesiace [jezeli dobrze zrozumialam ] zgubilam niemal 10 kilo!! Przeciez to jest wspanialy efekt twojej ciezkiej pracy!! Marze o tym co dzien zeby miec juz chociaz tyle.. Gdybym jutro obudzila sie z waga 67 -jako dar- nie zmarnowalabym go tylko brnela dalej!! Choc wiem ze to ciezkie i rzadne slowa nie pomoga
Nie jestes sama..tak naprawde..
Mimo wszystko 3maj sie...poporstu 3maj w tym do czego dazysz!!
a ja 3mam kciuki!
-
NO dobra dobra, już się nie łamię, pewnie do jutra, bo teraz to ja już nie jem nic i nie ciągnie mnie do żarcia. Jutro załamka wróci i znowu będą myśi o skonczeniu diety.
Ale za to zrobiłam 49 brzuszków, znudziło mi się i wróciłam do kompa. Ale zawsze coś.
-
witam
Śniadanie: kromka razowca z fetą, rzodkiewką i rzeżuchą, skórki z razowca kubusia. Biała kiełbasa usmażona na łyżeczce oleju.
II śniadnie: brak
Obiad: zupa
Przekąska: brak
Kolacja: znowu zupa, bo została z obiadu, kromka chleba słonecznikowego z fetą, skórki z chleba kubusia.
Przekąska: pięć podusiaków, miał być jogurt, ale trudno... coś musiało nie wypalić.
Dzień był w sumie udany, byliśmy na małej rodzinnej wycieczce, pojechaliśmy z Kubą autobusem do centrum, dojechaliśmy tylko do połowy i przesiedliśmy się na tramwaj. Poszliśmy do znajomych i razem do parku. W parku było super, w sumie na dworzu spędziliśmy pół dnia.
Niestety są też minusy tej wyprawy, jak wracaliśmy autobusem to kierowca musiał bardzo gwałtownie hamować przez jakiegoś palanta co wjechał specjalnie prosto pod auto przed soba i przed nasz autobus. Adam nie zdołał się utrzymać w miejscu i poleciał z wózkiem do przodu, na szczęście jakaś kobieta pomogła mu zatrzymać wózek , zresza babka też się toczyła po autobusie, kurde, przeciez kuba mógł sobie głowkę rozwalić na czymś, to była okropna siła.
Już się uspokoiłam, persen podziałał, ale w autobusie okropnie mi sie ręce trzęsły. Ale źle zyczyłam temu idiocie, samych najgorszych rzeczy...
-
NUDZĘ SIĘ, CHCE Z KIMS POGADAĆ, DLACZEGO NIKOGO NIE MA?????
zaraz pójde jeść
-
dzień brzydki deszczowy, Kuba od rana ciągnie na dwór a mi się nie chce.
Sniadanie: omlet z dwóch jajek, skórki z chleba kubusia, szklanka soku wielowarzywnego.
To na razie,mam nadzieję, że uda mi się wytrwać dzisiaj bez wpadek i słodyczy, zwłaszcza że nie bardzo będzie okazji wyjść z domku. Ale moze się przejaśni
Teraz pokręcę się na rowerku stacjonarnym chwilkę długą
-
II śniadanie: serek wiejski z rzodkiewką i oliwkami.
Obiad: de volai z fetą i oliwkami, brokuły.
Litry kawy.
Na rowerku pojeździłam pół godzinki, a glowa mnie ciągle boli i boli, apap nie pomaga. Na kolacje w planie wodnita zupa jarzynowa i danon activia.
-
Późna kolacja - po dwudziestej (ale więcej już tak późno nie bedę jeść) - talerz zupy woditki, jogurt activia
Grzeszek kontrolowany: kawalątek czekoladowego zająca, tylko mały kawałek, bo musialam skosztowac jak smakuje.
-
Nie przejmuj sie ja spróbowałam dzis kawałek czekoladowego jajka Pozdrawiam!! nosek do góry!!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki