dzieki za slowa otuchy!!
nie odzywalam sie tyle dni bo nawalil mi komputer i tragedie straszna tu przezywalam do wczoraj a dzisiaj siedzimy razem z mezem i WSZYSTKO wgrywamy od poczatku. Szlag mnie trafia na miejscu ale nie ma innego wyjscia. Dietka przez te nerwy troche nawalila (wczoraj mialam 1200 kcal ale nie moglam tego kontrolowac bo brak dostepu do sieci!!) ale waga zaczela sie ruszac i to cieszy. Na razie tylko po jakies 30-40 dag dziennie ale tlumacze sobie to ze teraz to juz napewno tluszcz bo jestem przed okresem wiec teoretycznie powinnam zbierac wode a tym samym kilogramy. Jest dobrze, moje 1000 kcal jest dla mnie w sam raz, odzwyczajam sie od slodyczy- dzisiaj podkradlam mezowi rurke z bita smietana i juz polowy dokonczyc nie moglam bo mi nie smakowalo ( a naprawde byla dobra) wiec gusta kulinarne mi tez sie zmieniaja. Cwicze tez codziennie bo chce szybciej ta mase tluszczowa zamieniac na miesnie. Poza tym teraz mam czas, a po powrocie z Polski moge juz go miec mniej wiec zawsze lepiej cos niz nic
pozdrawiam,