Hmm...poczytam jeszcze o tym, ćwiczyć ćwiczyłam, jajecznicy się nie dałam :>
Hmm...poczytam jeszcze o tym, ćwiczyć ćwiczyłam, jajecznicy się nie dałam :>
Nan~!!!!!!!!
ratuj!!!!!!!!
kopnij mnie, blagam!!!!
ja znow zjadlam za duzo!!!
caly dzien ladnie a na kolacje 3 kanapki i ejszcze te neiszczesne orzeszki...
na szczescie juz sie skonczyly, nie duzo ich zjadlam ale ten chleb!! z 1200 na dzis...wrrrrr!!!
i co? misiu wyjezdza w poneidzialek a ja juz sie poddaje? to jak ja chce go zachwycic jak wroci? i zadnych cwiczen ostatnio bo tak mnie okres oslabia, tylko spaceruje sporo codziennie....
ale dzis koniec!!! wypilam dwie czerwone za kare i licze juz wszytskie kalorie!!!wszystkie co do jednej~!!
dzis to tak chyba juz okresowo, wiesz? zjadlam batona nesquick, dwa ciasteczka i chleb z powidlem, wiec jakos chyba tak na okres...wrrr dobrze ze sie juz konczy. na wadze wskazowka minela 67 wiec spoko, ale planowo mialo juz byc 66 a tu nic, bo co chwile dojadam na kolacje!! wrrr!!
kopnij mnie, blagam!
Monia ,ja wytrzymałam dzisiaj do 20 ,było pięknie ,ale przyszłam z pracy właśnie o tej godzinie i zjadłam tyle ,że szkoda gadać,byłam tak zmarznięta ,że ładowałam do buzi co popadnie a teraz mi niedobrze ,koszmar!!!!!!!!!!
Nan ,nie zapomniałam o Tobie tylko brakuje mi na wszystko czasu ,staram się odpisywac na wszystkie posty ,które śledzę ,ale dzisiaj rano i wczoraj inernet tak słabo działał ,że wyłączałam kompa ,bo mnie to wkurzało! Serdecznie pozdrawiam !!!!!!!!!!
tom sie ciesze bardzo,mam nadzieje ze nowy sposob zadzialaZamieszczone przez Nantosvelta
![]()
Zaraz wyruszam do chłopaka. Obiecał, że moge jeśc co chce- mam zamiar kupić warzywa na patelnie+ ryż :], jemu coś innego, bo on mięsożerca, ale no właśnie...u niego zawsze się załamuje ;(, mam nadzieje, że będzie mi szkoda baseniku, który dziś zaliczyłam, a na końcu było niebezpiecznie: złapał mnie (po raz pierwszy w życiu) skurcz- na szczęście, jakoże byłam przeszkolona co w takich wypadkach robić nie utopiłam się- i tak pewnie ratownik by coś na to poradził, ale przestraszyłam się: co to może być? Może przez nowe buty, które co prawda są tenisówkami, ale są nowe i troche mnie obciskają...
Dzięki temu, że nie wzięłam do szkoły pieniędzy nie kupiłam bułki słodkiej na dworcu. Tam mają najpyszniejsze i najtańsze ;P, ale no właśnie.
Błagam!! Żebym się nie poddała ;(
Nan ,wytrzymasz ,trzymam za Ciebie kciuki! Nie możesz się poddać !!! Szkoda tych wszystkich dni,które poświęciłaś na odchudzanie!!!
wytrzymasz! warzywa na patelnie sa super i sie zapchas zbez wyrzutow ze za duzo kalorii!!!
Piątek i sobota wspaniale, co prawda wsobotę 1200 ale to i tak lepiej jak z 5000 nie? Bo coś koło tego było w niedzielę.
Zaczęło się grzecznie: owsianka z malusienkim jabłkiem, potem serek homogenizowany i rozmowa z chłopakiem.
Zobaczył mnie w samej bieliźnie i powiedział, że mam się już nie odchudzać, oczywiście: powinno być to stopniowe rzucanie diety...ale ja nie chciałam jej rzucić. Chce dojść do 60kg, ale nie wiem ile jeszcze mam się nacierpieć...na obiad frytki, też niby grzecznie: nie fura, tylko mały talerzyk, ale co z tego...najbardziej zależało mi na słodyczach, w końcu to o nich marzyłam...poszliśmy na zakupy, kiedyś mi powiedział, że na moje humory podczas okresu nie ma możliwości odpowiedzi w postaci czegoś słodkiego, więc zamarzyłam o ciastkach, siebie w jego ramionach i tv przed oczami. Tak było...potem popcorn, na kolacje nic nie wcisnęłam...pojechałam do domu, pkp- 3 bułki słodkie, w domu 2 zapiekanki + jogurt+ własnej roboty jakieścoś ze śmietany cukru i soku do rozcięczania. Czasami czytam o waszych napadach, ale nigdy nie doczytałam się, że następnego dnia dalej czujecie pełen żołądek...nawet jak skakałam to mnie brzuch bolał...ledwo co do szkoły się dotoczyłam. Nienawidze tego.
Teraz uświadomiłam sobie że mam wielki problem. Bo ja nie umiem jeść normalnie- albo dietkowo, czyli liczenie kalorii ważenie itp, albo do końca...żeby czuć pełen żołądek...żeby czekać aż się zwolni i dalej upychać. Obrzydlistwo.
Dlatego od dziś zaczynam inaczej, ostatni etap diety, czyli nabieranie nawyków już na stałe. Bez liczenia. Bez ważenia. Zdatna na samą siebie.
Dziś efekt wiadomy, za wiele nie wlazło ale już są sukcesy.
Śniadanie: brzoskwinia. Rano nie zjadłam owsianki- efekt myślenia- jak będe głodna dopiero wtedy moge jeść.
Obiad: makaron+sos ale niezbyt zawiesisty, w ogóle to wyglądał jak brązowa woda;P+ 2 tycie kawałki mięska+ marchewka. Sukces?- pomimo że smakowało, i to bardzo nie dołożyłam sobie- byłam najedzona więc po co?
Kolacja: kukurydza+ szklanka mleka+ otręby+ kawałek kabanosa (musiałam spróbować :/)+ tekturka
Musze popracować nad sobą...po co jadłam tego kabanosa?? Po co go próbowałam? Przecież nie byłam głodna!!!
W ogóle to przez cały dzień nie byłam głodna, ale zjeść coś trzeba było...
Trzymajcie kciuki, żeby mi się udało...żeby w poniedziałek pokazało conajmniej 65kg...
Zapomniałam dodać: widać rezultaty skakania! Mam super mięśnie na rękach...uda mi się zmniejszyły!! To cudowne:: mam teraz ok. 56-57cm w udziena reszcie 5 z przodu:>
Co ćwiczyłam:
rano 15(!)min. skakania- pomimo tego nie zjadłam owsianki.
Przed kolacją: 10min. sksknia+ 15min. na takimc co wygląda jakby się latało+ 150 brzuszków.(bo brzuch nie mam tak fajnie umięśniony)
NAN!!!
To co napisałś o tym dietkowaniu i zjadaniu do końca ,wręcz na przymus ,to jakbym widziała siebie ,a wiesz co jest najgorsze ,że jak zgrzeszę to sobie mówię ,no trudno ,najadłam się, to i tak dzień diety stracony ,więc jem dalej ,aż jest mi niedobrze i chce mi się wymiotowac i pózniej ten moralniak ,ojeju !!!To jest naprawdę straszne i doskonale wiem co czujesz,po takim obżarstwie ,wstaję rano najedzona i nie jestem głodna ,aż przychodzi wieczór i znowu jestem cholernie głodna i koło się zamyka ,tak właśnie się odżywiałam ,i czasami jak mam wpadkę ,to nie taką ,że zjadłam jednego Snickersa,tylko taką do końca dnia ,wtedy mi trudno wymienić co zjadłam ,bo to jest dosłownie wszystko!!!Dlatego wielu rzeczy nie kupuję ,między innymi kabanosów ,bo obojętnie czy jest 10 dkg,czy 0,5 kg ,czy nawet kilogram ,ja zjadam je w ciągu 10 min.Uwielbiam suchą myśliwska kielbasę ,kocham swojską kiełbasę mojego szwagra i nie mogę sobie pozwolić na to ,żeby one leżały w lodówce ,bo moj mózg w takich sytuacjach nie funkcjonuje prawidłowo ,mam wrażenie jakbym jadła bez opamiętania ,to jest po prostu CHOROBA!!! Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę dużo silnej woli ,bo niestety ja jej nie mam!!!
Zakładki