Gratuluje spadku wagi, zawsze to blizej konca A za gotowanie z wyprzedzeniem podziwiam. W sumie moze i mi by db zrobil taki system, tyle ze wtedy jedyny wolny dzien,c zyli niedziele cala spedzalabym przy garach, a na to jestem za leniwa
Gratuluje spadku wagi, zawsze to blizej konca A za gotowanie z wyprzedzeniem podziwiam. W sumie moze i mi by db zrobil taki system, tyle ze wtedy jedyny wolny dzien,c zyli niedziele cala spedzalabym przy garach, a na to jestem za leniwa
waga powoli spada, ale konsekwentnie - brawo Tak najlepiej
Poczytałam sobie o tych zapasach żywieniowych i też się zastanawiam, czy by takiej taktyki nie zastosować Tylko że u mnie to by na weekend pichcenie przypadało I trochę mi szkoda jedynego wolnego czasu na pichcenie, chyba, że tak "przy okazji" - cos tam pyrka a ja coś innego w tym czasie robię
Ale u mnie jutro kuchennie będzie - pierogowo A jak już nad stolnica stanę to zapasik do zamrażalnika zrobię
Pozdrófffka
Zrobcie jak Selva. Trzeba by jeden dlugi wieczor poswiecic i juz. Nie musi to byc przeciez weekend. Ja to w ogole bardzo lubie spedzac czas w kuchni. Oczywiscie musi byc natchnienie do gotowania, ale tego mi nie brakuje. Kiedys musialam gotowac i robic gorace posilki, teraz juz nie. Nic sie jednak nie zmienilo pod tym wzgledem. Jednak przyznam, ze co innego jest gotowac tylko dla siebie. O inspiracje i motywacje juz nie jest wtedy tak latwo.
Ziutka, 'stac przy garach' nie trzeba, ale jezeli takie jest Twoje podejscie do tej czynnosci to takie jest i koniec.
Selva, oooo jeju, ale mi smaka narobiłaś poczytałam sobie o tych smakowitościach, a już śledziki podziałały na mnie wyjątkowo
pozdrawiam i życzę miłego weekendu
Ufff. Ukamieniujcie mnie dzisiaj. Wszystko jak po grudzie przysłowiowej. Zaspałam, wypadłam z domu ledwo zwinąwszy włosy w gumkę i wypaprana pastą do zębów. Po przylocie znowu trafiła mi się kontrola 'do spodu'. A mi sie chciało kawy. I śniadania. Jedzeniowo klęska. Na śniadanie tort, potem tylko słodkości. Miły pasażer zamówił w knajpie na lotnisku na wynos coś na jakiś obiad, jak ruszyliśmy, okazało się, ze jaks pani sie pomyliła i mieliśmy pudło... z tortem. Dodam jeszcze, że ja z tych, co tortów nie lubi. Jestem napchana jak słoń, zemdlona do obrzydliwości, a jedzenie domowe grzecznie czeka w lodówce, po prostu festiwal głupoty.
Wychodziłam z domu przed 6tą, było ciemno, wracam po 18tej, też już ciemno. I w dodatku dzień, kiedy non stop na coś czekałam.
Jestem wściekła.
Ziutka - jedynego wolnego dnia to ja tez bym nie chciała chyba w kuchni spędzić,ale staram się, choć nie zawsze wychodzi, jakieś jedno dłuższe popołudnie na stójkę w kuchni przeznaczyć. Po prostu zaniechanie tego ma opłakane konsekwencje dla mojej 'diety'
Aga - dokładnie tak trochę przy okazji, bo w domu i tak zawsze cos tam trzeba zrobic
Anise - weny to mi czesto brakuje, robię to głównie przez rozsądek. Jak na początku odchudzania przyszedł czas, że zaczęłam się bardziej rozwijać kulnarnie, to po prostu okazało się, że zajmuje mi to za dużo czasu. Teraz staram się koncentrować na tym, żeby było w miarę rozsądnie, bo nadal nie nauczyłam się przewidywać, na co ja będę miała ochotę np. za 3 dni
Uff, ale miałaś przesłodzony dzień
Ja też staram się gotować/piec/przyrządzać na zapas, nie wyobrażam sobie, że miałabym stać przy garach codziennie
Chciałam teraz na 2-3 dni narobić gołąbków, to kapuchy nigdzie odpowiedniej nie było, więc zrobię klopsiki na weekend a dzisiaj miałam obiad banalny: kalafior z podsmażoną bułeczą a chłopy jeszcze ziemniaki do tego jadły, ja nie miałam ochoty
No to miałaś Zemsta Tortów za to, że tortów nie lubisz
Mniej jest więcej? http://www.dieta.pl/grupy_wsparcia/showthread.php?t=49
Zapisz zgubione letnie kalorie! ćwicz i licz!!!
Inspiruj się: Klub Tytanów: spadek min. 15 kg utrzymany przez rok?
Bike, nie mam pojecia, jak to się stało, że mi Twój post wskoczył przed moim. Jak wysyłałam swój, byłam pewna, że Twojego nie ma. Albo to jakieś tajemne forumowe opóźnienia, albo ja dziś jakaś niegramotna jestem. Śledziki polecą na talerz jutro .
Kasia - takie nagotowanie na zapas to jednak oszczędność czasu, co? Ja już dziś nic nie przełknęłam po tych słodkościach. Brrr.
Anise - już mi lepiej. Herbata po góralsku bez wrzątku i herbaty bardzo mi pomogła .
Alek - to naprawdę było jak zemsta. Bo zdarzają mi się odstępstwa od rozsądnego jedzenia, ale w stronę rzeczy, które lubię. A dziś popadło nie dość, że bez sensu, to jeszcze bez smaku i przyjemności żadnej, jak dla mnie. Jak za karę.
I cały czas czekam na wieści, czy pracuję jutro, czy w niedzielę .
Selva, my zazwyczaj " łeb w łeb " z wolnym szłyśmy, a tu jak widzę Ty będziesz pracowała ale ja następny weekend mam cały maratonowy, więc nie muszę się rumienić za swoje lenistwo
dobranoc
Zakładki