Naszło mnie dziś na podsumowania, bo to kolejny - już czwarty - miesiąc mojego odchudzania minął. Waga dziś mi pokazała 63,8, ale ponieważ ważyłam się po konkretnym śniadaniu, no i jeszcze początek @, więc pozwalam sobie nie popchać tickera i poczekam do środy. Mam nadzieję, że jednak coś tam będzie niżej, niż widać w tej chwili, bo odczuwam przyrost luzu w ciuchach. A nawet po mału zaczynam sięgać do tych starych, 'chudszych.
Ale nie odmówię sobie podliczenia biegania. Październik był cienki jak na mnie - duża w tym zasługa grypy, i późniejszego dochodzenia do siebie - raptem 175,5 km. Listopad zaliczę do ładnie przekopytowanych, wylatałam równe 280 km. A od początku liczenia biegowego urobku, czyli przez ostatnie 4 miesiące, przeleciałam 998 km. Kurde, jakbym wiedziała, to jeszcze bym te 2 dziś dobiła i byłby równy 1000
.
To tak trochę zaokrąglając, wypada 10 kg mniej przez 1000 km
.
Zakładki