-
Zosiu, rzeczywiście Łazienki cudowne, skąpane w zieleni i słońcu.
Na spacerze było jednym słowem wspaniale!
Po powrocie zjadłam CAŁEGO MELONA!
Smakował bosko, schłodzony, słodki, soczysty.
Nie mogłabym żyć bez owoców.
Kremu z cukinii dzisiaj nie robię, ale jutro już na pewno
-
Wieczór pomieszany i poplątany ale generalnie dobrze. Po pierwsze nie było kolacji bo nie zdążyłam jej zrobić. W biegu jedynie zjadłam jogurt z ziarnami i poszliśmy do kina. Rozpustnik ciężki ale bardzo dobry, a ja jeszcze bardziej lubię po nim Deppa. No i Malkovitch nie do poznania.
W kinie pozwoliłam sobie jedynie na kawkę mrożoną i byłoby super gdyby mąż nie został wydzwoniony w trakcie seansu. No i końcówkę oglądałam sama.
Do domu dotarłam o 21:20 trochę głodna i przybita ale pamiętałam o wczorajszym postanowieniu, więc przebrałam się i wsiadłam na orbitreka.
Po 15 minutach miałam dość. Zatrzymałam się na minutę by wypić trochę wody i biegłam dalej. Sama nie wiem jakim cudem nie przerwałam po 25. Udało mi się jednak dobić do 30 i w zasadzie wtedy już biegło mi się dobrze ale uznałam, że nie ma się co forsować. I tak słaniałam się już na nogach. Jak na pierwszy raz po przerwie o i tak dobrze.
Tak więc był prysznic, balsamowanie i zaraz idę do łóżka. No i tata napisał, że nic mu nie jest więc odetchnęłam z ulgą.
Kasiu, ja też dziś zjadłam całego melona. Tyle że takiego malutkiego, no i wyjadałam łyżeczką więc zostało go dużo więcej niż kiedy je się w kawałkach. Ale pyszny był 
Aha, wychodzi mi, że z kawą to dobiłam dziś ledwo do 1033 kcal. Wszystko przez brak czasu. Ale dobrze jest.
-
Zosiu,
miłego dnia
-
Zosiu,
trochę się obudziłam i popisze wiecej.
Dobrze, że wieczór sie udał. Pewnie mogło być lepiej, ale nie ma co narzekać, prawda?
Kalorycznie - super, ale jak dla mnie najważniesze, ze bezsłodyczowo.
Zawziełyśmy sie nieźle. Normalnie, że dumna jestem i z Ciebie i z siebie.
No i jeszcze te ćwiczenia. No nie będę się już pławic w zachycie, bo pęknę. 
Nie wiem jak Ty, ale ja czuję dietę. Tzn. czuję, że coś sie zmienia. Wszyscy mówią, ze 2-3 dzień są przełomowe. U mnie są i to jak. Wczoraj się zasnełą prawie na stojąco ok.19. A dziś śpię na stojąco
Ratuję się orzechami.
pozdrawiam
-
Zosiu, Emilko, życzę Wam wytrwania bez słodyczy jak najdłużej!
Idzie Wam, póki co, bardzo dobrze i niech tak zostanie!
-
Ufff, w końcu chwilka wytchnienia i mogę do siebie zajrzeć! Dzień w pracy zaczął się tak, że miałam ochotę powiedzieć jednej babce co myślę o jej zachowaniu i wyjść. Grunt to profesjonalizm w pracy ;/ Ale się nie poddaję.
Dietetycznie super. Waga pokazała 66,7. Mam nadzieję, że jeszcze z dzień czy dwa utrzyma się takie tempo spadku, byłoby miło!
Na śniadanie mała porcja płatków, a na drugie śniadanie zjadłam jogurt z ziarnami. I jest dobrze
Tylko pić dziś nie miałam czasu.
Po wczorajszych ćwiczeniach czuję się nieco zmęczona ale zakwasów JESZCZE nie mam
Dziś po pracy jemy z mężem na mieście jakąś zupę i biegniemy do mojej przyjaciółki i jej nowego męża na opowieści nad owocami i winem więc nie wiem, o której wrócę. I znów w związku z tym może być za późno na ćwiczenia ale chęci mam i jeśli tylko będzie jak, to będę ćwiczyć.
Emilko, mam nadzieję, że będziemy obie miały rezultaty i przede wszystkim, że będziemy miały ku nim powody! Trzeci dzień pięknej diety, bezsłodyczowej i z ćwiczeniami. O. A z orzechami uważaj, z resztą czytałam u ciebie, że sama już odkryłaś, że powinnaś 
Kasiu, dzięki! Mam nadzieję, że to nie tylko dobry początek
-
Zosiu, czego oni nie mają litości dla Ciebie. W sumie jest lato, wakacje, upalik, a Ty zamist chociażby książki czytać zasuwasz od samego rana.
Mam nadzieję, ze już sie trochę wolniej zrobiło, a pod koniec dnia już całkiem się uspokoi.
Za to wieczorem na pewno sobie odpocznie i się zrelaksujesz przy wszelakich opowieściach i zdjęciach. A owoce to z inicjatywy Oli będą?
A ja przysięgam Ci tu i teraz, że z orzechami w postaci pistacji koniec. Inne mnie tak nie ciągną. a pistacje to prawdziwe uzaleznienie. Do ostatniej
-
Zosieńko będe trzymać kciuki żeby waga nadal w tym tempie spadała 
Rozumie, że przyjacióła będzie opowiadać o podróży poślubnej
?
Sciskam mocno.
-
Maluszku, dokładnie tak! I zdjęcia będą i film ze ślubu! 
Emilko, generalnie to przeciwko dużej ilości roboty nigdy specjalnie nie protestuję. Na traktowanie jednak jak worka ziemniaków czy dzieciaka, na którego się można wydrzeć jak się ma zły dzień się jednak nie zgadzam. Ale dość o tym!
U Oli owoce będą jako kompromis. Miała być kolacja u nas ale się zbuntowałam i powiedziałam, że chcę też czasem spotkać się z przyjaciółmi poza własnym domem
A że Oli też się nie chce gotować to wzięła pod uwagę pogodę i moją dietę
My dowieziemy tylko zimne białe wino.
Co do pistacji to trzymam cię za słowo. Póki nie nauczysz się jeść ich garstki za jednym razem zamiast całej paczki - zakaz!
Jestem już po lunchu, była kasza gryczana i kalafior. Jestem najedzona i generalnie jest ok tylko kalorii jakoś niewiele. Na podwieczorek mam pół melona po którym będe miała na koncie 660 kcal. Potem zjemy po zupce, a wieczorem sałatka i wino więc znów limit zachowany albo nawet nie dobiję do niego. Jest dobrze
-
Zosiu, to dobrze, że dobrze.
Jak się nie wypada z rytmu diety i ćwiczeń to łatwiej jest. A wystarczy jedno, chociażby małe potknięcie i już wszystko potrafi sie sypnąć. Ale nie tym razem
A na pistacje szlaban.
Właśnie to staram sobie wytłumaczyć i wyuczyć. Garstka, a nie paczka. Trochę bobu, a nie do końca. Identycznie z bita śmietaną o której Ci pisałam. Cóż dalej ze mnie mentalny grubas. Trzeba sobie nowe nawyki wyrobić.
Uf, jak tak krzyczana byłam w zeszły piątek. Ale już się nauczyłam przeczekać i przemilczeć. Zostaje mi tylko nauczyć się grzecznie mówić, że takie traktowanie mi nie odpowiada. A jak Ty to dzisiaj załatwiłaś?
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki