Kaszaniu do dentysty idę na 7-mą a do pracy na ósmą.....Nic mnie nie ominie....
Ze studiów zrezygnowałam trochę z nudy...W tych latach to naprawdę było odwzorowywanie schematów....A , projekty i ich kreślenie...po prostu koszmar....Takie to banalne, że aż nudne było...Liczyła sie precyzja i widzimisie prowadzącego....Teoria była ok....No i przedmioty ścisłe....Uwielbiam rozwiązywać różne takie....kratownice i inne....
Ale tak naprawde powód był trochę inny ....Zakochałam się i musiałam wyjechać....
Żeby od tej miłości uciec....
Ale to już inna bajka....A historia bardzo romantyczna....Ile ja łez wypłakałam i wierszy napisałam...Byłby już niezły tomik....
A jaka ja byłam nieszczęsliwa....
No i wyjechałam do Włoch.... Do pracy....
I tam nabrałam sporego dystansu do swoich problemów....Wszystko zaczęło mi się wydawać całkiem inne....Tam to dopiero byłam nieszczęśliwa ...i samotna....Doceniłam co znaczy rodzina, przyjaciele....
Jak wróciłam....To już nie chciałam studiować budownictwa....Namawiano mnie (doktor matematyki) na zmianę kierunku na mat-fizyczny...lub informatykę....
Ale w tym czasie umarł mój dziadek, babcia była po operacji przykuta do łóżka i jeszcze był 6-letni braciszek...którym trzeba było się zająć...(robił to mój dziadziuś)....Jednym słowem padło na mnie...(chociaż pewnie mogłam się niezgodzić)
No to na razie tyle...
Lecę bo jedno dziecko zaraz utopi drugie dziecko....
Zakładki