
Zamieszczone przez
hybris
Stres, żal, tęsknota - mogłam zjeść to wszystko i im bardziej byłam smutna, tym więcej jadłam i... tym więcej tyłam. Zresztą nigdy, nigdy nie potrafiłam powstrzymać się od sięgnięcia po ten następny kawałek czekolady, przed zamówieniem tej największej pizzy, czy zejściem do sklepu na dole po kolejny batonik. Nie, przepraszam - czasami tylko szłam do innego sklepu, albo czekałam, az zmieni się zmiana ekspedientek - żeby nie widzieć w ich spojrzeniu tej niemej kpiny, kiedy po krótkim czasie wracałam po to samo.
Niestety pełny żołądek, czy smak czekolady w ustach uspokajał mnie tylko na chwilę, prawdziwe problemy zaczynały się później, kiedy nie miałam w co się ubrać, bo wszystko z szafy było za małe, a ja nie byłam w stanie pójść kupić sobie nowej spódnicy, kurtki... wydawało mi się to takie upokarzające, nie umiem wytłumaczyć, dlaczego.
Kiedy histeryzowałam, że nie wyjdę z moim mężczyzną do kina, bo nie mam w co się ubrać, on z kolei krzyczał na mnie, żebym poszła i kupiła sobie coś i kiedy w końcu udało mu się zawlec mnie do sklepu okazywało się, że nic mi nie pasuje, we wszystkim wyglądam paskudnie albo nie wchodzi na mnie... kończyło się olbrzymią depresją i kolejnymi falami kojenia smutków - jedzeniem.
Nie wiem, czy wiele z was ma takie problemy,.
Zakładki