-
Witaj!
Wpadłam tylko na chwilke żeby przypomnieć o swoim istnieniu i życzyć baaaaardzo miłego dnia :*
-
Pring, jak miło, że zajrzałaś
-
heju
to ja wreszcie cię znalazłam
mam nadzieję ,że i ja będę mogła
do was dołączyć
-
Mejdejko, fajnie, że się pojawiłaś. Myślę, że dziewczyny przyjmą Cie równie serdecznie, jak przyjmuja każdego, kto tu przychodzi
To naprawde fajne miejce i rzeczywiście pomaga pracować nad sobą
życzę Ci dużo, dużo sukcesów
-
pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów
-
Witaj!
Jak mija Ci dzień? Napisz coś koniecznie! :*
-
Samozaparcie to jedno, a nastrój to drugie. Nie mam dziś humoru za grosz. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że wczoraj, kiedy zważyła się u mojej dealerki, zauważyłam, że spadek wagi orzez tydzień wybiósł "tylko" 1,8 kg. A może dlatego, że nic mi się nie chce, a pracy na weekend mam kupę? A może dlatego, że ostatnio coraz częściej mijam się w domu z moim narzeczonym? Nawet dziś, w sobotę, gdzieś go wywiało, bo oczywiście pójście na giełdę komputerową jest najważniejsze na świecie... A w końcu może dlatego, że sama nie wiem, czego chcę, albo inaczej: wiem, czego chcę, ale nie jest to niestety na wyciągnięcie ręki. Zachowuję się dziś jak rozkapryszony bachor i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale za diabła nie mogę sobie miejsca znaleźć.
Diety oczywiście nie przerywam i nie mam pomysłów typu - nażrę się będzie mi lepiej.
Ale jest mi ogólnie źle dzisiaj.
-
witaj Hybris!
Jak ja Cie rozumiem z tym podjedaniem i robienie kultu z jedzenia!Najwazniejsze było jedzenie , do tej pory lubie jesc, chociaz miałam swoje piec minut i wydawało mi sie ze wreszcie znalazłam sposob na swoje chandry i w koncu mam kontrole nad własnym zachowaniem...jakie to zycie bywa złudne...nie to ja sie zachłysnełam i znowu zaczełam tyc!
Teraz mam czesto podły humor, bo nie mam co robic , za duzo odpuszczam i pojawiły sie nierozwiazane sprawy...zamiast doprowadzic cos do konca ja nagle przestaje , tłumaczac , ze nie to sensu, bo...zawsze cos wymysle! Po pierwsze zmieniłam miejsce zamieszkania ( inne miasto) i nudze sie , bo nie wiem co robic! Nie bardzo mam do kogo wyjsc , poniewaz kazdy ma swoje grono..no i ja nie chce sie naprzykrzac, co odbija sie to na moim zwiazku!
Po drugie mam te same problemy z ubiorem co wiekszosc z nas! Teraz to nawet do sklepu nie wchodze , a kiedy wchodze i pytam o cos a pani wciska mi , ze na pewno wejde w rozmiar 40 , bo to jest rozciagliwy materiał ,to wychodze z siebie!
Niestety takie sytuacje nie wpływaja na mnie pozytywnie!
Na szczescie moj narzeczony wreszcie zrozumiał, ze ja musze schudnac dla lepszego mojego samopoczucia, choc daje mi do zrozumienia ze jesli o niego chodzi to wcale mu nie przeszkadzaja moje kilogramy...ale teraz tylko mowi, zebym nie głodowała!!!!!!!!!Juz nie namawia mnie do zjedzenia , kiedy nie chce!
Bardzo dobrze rozumiem Twoje rozdraznienie i złe nastroje , bo mam je ciągle i to z byle powodu! Bywa ze, pewna sytuacja w filmie wyprowadzi mnie z rownowagi, az wstyd sie przyznac! nie wspominajac o tym ze jest dzien pochmurny...ogolnie jestem pesymistyczna ale obecnie przebijam wszystko! Potem ogromne wyrzuty sumienia..itd!
dzis zdecydowałam sie na diete kopenhaska i mam nadzieje ze wytrwam..., bo to juz sie staje meczace!
chciałam Ci zyczyc duzo wytrwałosci...w dazeniu do celu!
-
Gotiko, właściwie możemy sobie uścisnąć prawice.
A co do izolacji - Ty doświadczasz jej z konieczności, ja - z wyboru. Mogę wręcz powiedzieć, że sama zamknęłam się w domu, nie lubię wychodzić, nie lubię pokazywać się na ulicy. Wstydzę się siebie. Ty przy mnie jesteś szczuplaczek - boże, jakbym chciała ważyć w tej chwili 80 kg... Wtedy moje schudnięcie do maja miałoby jakieś szanse, tak - no może uda mi się na DC stłuc jeszcze ze 25 kg, wtedy będzie ~75 - nienajlepszy efekt. Myśle o tym, chyba to mnie tak przybija. Gdybym opamiętała się, gdybym zaczęła odchudzać wcześniej... teraz mogę właściwie juz tylko sobie pogdybać. Mam regularnego doła niestety.
Jeśli chodzi o mojego narzeczonego - cóż, na początku strasznie protestował przeciwko mojej DC - ale teraz przeszedł nad tym do porządku dziennego, podkreślając jedynie, że groszem się do moich fanaberii nie dołoży - jakbym go o to prosiła.
Zresztą - nie, nie winię go za nic, bo te 40 kg nadwagi sama sobie zafundowałam, ale na pewno pomogła mi w tym jego bezgraniczna akceptacja - powinnam się, cholera, cieszyć, że facet mnie kocha taką, jaka jestem... ale się nie cieszę. Ja sama mam względem siebie większe wymagania, nie akceptuję siebie w roli słoniątka.
Niech ten dzień się już skończy.
-
Hybris czytam to co piszesz i jakbym czytała na swój temat.Problemy z jedzeniem, zajadanie smutków, preblemy z kupnem ciuchów brak akceptacji siebie mimo akceptacji partnera.Ja do tego dołoże jeszcze to co przeszłam leżąc w szpitalu i słuchajac komentarzy lekarzy i pielegniarek na temat moich gabarytów.Oczywiście nie wszystkie pielegniarki mi docinały ale była taka jedna która jak tylko miała dyzur zaraz przychodziła sie dowartosciowac robiąc złośliwe docinki na mój temat.na poczatku chciałam się odgryzac ale wiesz jak to w szpitalu nie chciałam wojny z peilęgniarka bo odbiłoby to się tylko na mnie.Obracałam to wszystko w żart.
Co do ciuchów ja od dawna nie chodze do normalnych sklepów nawet w ich stronę nie patrzę.Kupuje sobie czasem coś w sklepach dla puszystych.Ostatnio wybrałam sobie fajną bluzke w miare modnym fasonie.Wybrałam najwiekszy dostepny rozmmiar wydawała mi się wielka jak namiot i byłam pewna że sie w nią zmieszczę.Okazało sie że jest na mnie mocno opięta.Wlasnie takie szczególiki dają mi do zrozumienia że jestem zdecydowanie za wielka.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki