-
No to jutro czekamy na relacje z imprezy weselnej
-
Witam po powrocie
Wesele nalezalo do udanych. Panna Młoda wygladala slicznie, elegancko, subtelnie nie ksiezniczkowato. Nic tylko nasladowac. Na weselu bawilam sie ze starymi znajomymi i wytanczylam sie za wszystkie czasy... nie zjadlam za duzo, za to duzo sie pilo
Pierwszy raz nie mialam kaca nastepnego dnia... a wypilam naprawde sporo, podejrzewam ze to przez dobra rade ojca, ktory to zalecil przed impreza zazyc 2 tablety sylimarolu (chyba to sie tak pisze?)... w kazdym razie wiedzial co radzil bo rano sie obudzilam prawie jak nowa, no gdyby nie bol miesni
Przez to ze kaca nie mialam to strasznie glodna chodzilam cala niedziele i conieco sie wsunelo...wczoraj w drodze powrotnej juz mniej ale i tak dzis na wadze 1kg wiecej...mam nadzieje ze sie szybko wyrowna, zwlaszcza ze sie spodziewam okresu...
Poza tym slub dal mi duzo do myslenia i uswiadomilam sobie, ze gdybym to byl moj slub to ucieklabym gdzie pieprz rosnie.... Poklocilam sie z facetem... Wygarnelam mu wszystko, on mi tez...Na ta chwile mysle ze to nie jest osoba, z ktora chce spedzic reszte zycia... Smutne to... Nie chce byc sama, zwlaszcza ze jestem daleko od rodziny i prawdziwych przyjaciol... On mowi ze jestem za silna i ze czuje ze nie jest mi potrzebny... A ja mysle ze gdyby on mial silniejszy charakter to ja bym "oslabla"....szlag by to wszytsko trafil...
-
Ehhh ... Ja nie jestem najlepszym doradca w tych sprawach, po prostu przytulam
-
Widzę, że sprawy damsko-męskie nie mają się u Ciebie za różowo .
Ja też nie jestem dobrym doradcą w tych sprawach.
Z jednej strony to fajnie być niezależną od faceta i wiedzieć, że bez niego i tak sobie poradzę, ale z drugiej jest to czasami bardzo wkurzające, że nie ma na kogo liczyć .
Od 20 roku życia jestem niezależna finansowo. U mnie to priorytet. Lubię mieć poczucie, że jestem w stanie utrzymać siebie i swoje dziecko bez niczyjej pomocy. Przeraża mnie wizja "matki polki", która jest u utrzymaniu męża i pomimo nieudanego małżeństwa tkwi w nim, bo wie że sama nie jest w stanie sobie poradzić.
Chcąc być niezależna finansowo nie miałam jednak na myśli, że to ja będę musiała utrzymywać faceta. Rozumiem, że każdemu może się podwinąć noga i czasem można mieć problemy ze znalezieniem pracy, ale u mnie to trwało za długo. Teraz mój "M" jest w Anglii i zarabia, ale wraca pod koniec miesiąca i boję się, co będzie dalej . Nie sądziłam, że od spraw finansowych aż tak dużo zależy. Gdyby nie to reszta byłaby prawie idealna. Czas pokaże, co będzie dalej ....
początek zmagań:
10.05.2007 przerwa na dzidziusia
:
XI.2007 - VII.2008
waga startowa
111,70 kg max waga w życiu
115,00 kg (2007 rok) mój cel:
65 kg (osiągnięty 18.06.2010)
-
Nigdy nie byłam w stałym związku i też nie wiem co Ci doradzic. Mówi się, ze miłosć wszystko zwycieza, ale trzeba dokładnie rozróznić czy to jest miłość czy przyzwyczajenie do drugiej osoby.
Tak jak Marg od razu po liceum stałam sie niezależna finansowo co zawsze było moim marzeniem. Wizja matki polki też odpada. Nie twierdzę, ze chcę byc karierowiczką, ale chcę pracować, zeby mieć "swoje" pieniadze. Swoje napisałam w "" ponieważ po ślubie będą one nasze, ale chce mieć swiadomość, ze budzet rodzinny jest wypracowany przez nas wspólnie, zeby mój przyszły slubny nigdy w przypływie złości nie mógł mi powiedzieć "ja zarabiam na ta rodzinę wiec się zamknij" czy cos jeszcze gorszego. Mam wysoką potrzebę niezależności. Nie wymagam też, zeby partner zarabial wiecej ode mnie, ale żebym widzialam, ze naprawde chce pracować i zarabiać pieniadze. Uważam, ze jak ktos chce znaleźć prace to ją dostanie bez względu na procent bezrobocia.
Musisz się na spokojnie zastanowic co zrobić, ale jeżeli to jest miłość to dojdziecie do porozumienia.
-
ehh... dzieki za wsparcie
on chce pracowac ale chyba mysli ze praca go sama znajdzie:/
staram sie nie wkurzac o byle co, ale widze ze reaguje na niego jak byk na plachte...
generalnie nie mam dobrego nastroju i czuje w sobie zbyt duzo negatywnej energii...az mi sie ryczec chce...duzo rzeczy bym chciala zrobic a nie moge bo musze oszczedzac kase bo nie wiadomo czy/kiedy bedzie 2 pensja... dzis mi sie snilo ze jakis wielgachny rachunek przyszedl do zaplacenia i nie mialam z czego...
tym samym wakacje - urlop nie zaistnia w tym roku prawdopodobnie i to mnie tym bardziej doluje - bo ja kocham slonce i morze a pogoda za oknem nie pociesza...
koniec marudzenia - koniec pracy - ma nadzieje ze wieczorem wyladuje sie na sprzataniu a nie na jedzeniu.
-
oj jedzenie a kysz
już lepiej skocz na siłownię lub basen trochę się powyżywać
początek zmagań:
10.05.2007 przerwa na dzidziusia
:
XI.2007 - VII.2008
waga startowa
111,70 kg max waga w życiu
115,00 kg (2007 rok) mój cel:
65 kg (osiągnięty 18.06.2010)
-
Musisz znaleźc jakiś sposób na wyładowanie energii który nie wiąże się z jedzeniem. I to szybko zanim wybuchniesz. Ja w takich momentach trzaskam czym popadnie, wydzieram się, że na 10 piętrze słyszą, wylewam tone łez a po pół godziny wracam do normy i mogę znowu zmierzyc się z okrutnym światem.
-
-
uwaga przyszlam pomarudzic!!
nie wiem co sie ze mna dzieje...ktos/cos ze mnie wysysa energia bo nie mam jej za grosz...rano sie nie moge podniesc z lozka mimo ze spie 8h... wieczorem o 21 juz ledwo zyje...caly dzien przymulona/osowiala....ryczec chce mi sie potwornie...oczywscie zgodnie z prawem Murphiego wlosy totalnie mi swiruja...waga idzie w gore a ja nie mam sil zeby isc na basen/rower....staram sie przy tym nie jesc duzo, no ale nie wychodzi...
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki