No dobra jestem już po spotkaniu i po obiadku.
Niestety spotkanie było w Mc DOnaldzie sic! no i niestety skusiłam sie na sheka tego nowego czekowiśniowego
ma to chyba ze 270 kcal
(buchnęłam tabelke drukowaną na odwrotnej stronie tej kartki co zawsze kładą na tacce)
Zła jestem na tego sheka, bo żadna rewelacja, słodkie jak cholera i tylko mi się po nim pić chciało po powrocie do domu od razu wypiłam chyba z 0,5 litra wody.
Na obiadek była fasolka i mężuś kupił boczniaki w nadziei że zrobie znowu z nich coś pysznego. Ale po shaku nawet nie myślałam żeby je smażyc bo bym potem zjeść nie mogła albo bym zjadła i przekroczyła limit kalorii.
A więc wymyśliłam sałatkę - wyszła super więc może skorzystacie kiedys:
- boczniaki (250 g) - pocięte w paseczki i posolone
- 2 pomidory
- 1 cebulka
- miał być szczypiorek, ale nie miałam i wzięłam sałatę
Do tego zrobiłam coś a'la sos winegret - ale w wersji light czyli tylko 1 łyżka oliwy z oliwek, 2 łyżki wody, łyżeczka octu (estragonowy miałam akurat, ale myślę ze może też być sok z cytryny), sól, łyżka sosu sojowego lub maggi, pieprz (cytrynowy, ale może być też ziołowy).
Jak podliczyłam wszystko i podzieliłam przez wagę sałatki to mi wyszło zaledwie 38 kcal/100g. A jest rewelacyjnie pyszne POLECAM!
Objadłam się na ten obiadek nieziemsko
Pewnie sobie znowu żołądek rozepchałam co nie jest dobre zważywszy ze jutro i w niedziele szamam u teściowej
W każdym razie dzień zakonczyłam z 1065 kcal na liczniku i mam nadzieję zę nic mnie już nie skusi dzisiaj.
A teraz lecę poczytać co u was!
Pozdrowionka!
Zakładki