hej Triskel.
sprytnie to wymyśliliście... Ty nie obciazysz tak bardzo swojej diety i bedziecie swietowac 2 dni:D
ciesze sie ze brzuch juz Cie nie boli...
milego dnia!
hej Triskel.
sprytnie to wymyśliliście... Ty nie obciazysz tak bardzo swojej diety i bedziecie swietowac 2 dni:D
ciesze sie ze brzuch juz Cie nie boli...
milego dnia!
No, bardzo sprytny plan I przyjemnośc dłuższa A tym miodem sie nie przejmuj - w końcu to tylko raz do roku świętuje się urodziny męża, ap oza tym wczoraj zjadłaśtak mało, więc się wyrówna
Super, że brzuszek już w lepszej formie. I najważniesze:
GRATULACJE I - go miejsca w klubie!!!!
Uściski i buziaki!
no a na dodatek 30 raz w życiu :P a miodek pitny mniammmmmmmmmmmm
Witaj Triskell
Gratulacje w pełni zasłużonego 1 miejsca w klubie
Miodekim się nie przejmuj, przy takiej okazji w pełni jesteś rozgrzeszona, ja też na moje 33 urodziny napiłam sie słodziutkiego drineczka z likierku.
Ja na szczescie nie lubie miodu
Pozdrawiam
Triskell gratuluję I miejsca - brawo
Witaj Trini,
ogromne gratulacje zdobycia podium,
mam nadzieję, że zdrówko juz w porządku?
Witaj triss kochana, cieszę sie że brzuszek juz ma sie lepiej i gratuluje miejsca na podium, ja dobiero wysłałam pierwsze pomiarki,za tydzień zobacze jak sie mam do innych, aż się boje normalnie hehe, całuski
U mnie wieści dobre jeśli chodzi o dietkę, natomiast niezbyt dobre jeśli chodzi o brzuszek. Już tu się wczoraj chwaliłam, że śniadanko poszło OK, a tu tymczasem ponad godzinę po zjedzeniu ono niestety stwierdziło, że mu się u mnie w brzuszku nie podoba. Dobrze, że to był trzeci dzień @, bo już pewnie zaczynałabym mieć schiza, czy nie jestem w ciąży. A tak przynajmniej to mogę wykluczyć.
Flakonko, od dziś idę za Twoją radą i robię sobie przerwę w occie. Może pomoże?
W każdym razie w wyniku powyższego wczoraj dopiero jakoś tak po południu udało mi się zjeść kilka sucharków, potem na 2. śniadanie sucharki z serkiem wiejskim. Na obiad, ponieważ głowa mnie bolała i nie miałam siły nic gotować, poszłam po najmniejszej linii oporu i zjadłam gotowe (takie mrożone, do mikrofalówki) danie z serii lean cuisine (chude dania, na których napisana jest ilość kalorii). To miało 230 kcal, był w nim kurczak w jakimś delikatnym sosiku, z odrobinką ziemniaków puree. Z tego, co wiem, ziemniaki od czasu do czasu można, ja nie jadłam ich od 2,5 miesięcy, a czułam, że to jest akurat coś na tyle delikatnego, że mi się po tym żołądek nie zbuntuje. Przed powrotem męża z pracy zjadłam jeszcze gotowane brokuły z serkiem wiejskim. Solenizanta witałam więc z ok. 700-800 kaloriami na koncie. Potem 2 kawałki ciasta po 110 kcal i zaledwie jeden kieliszek (100 ml) miodziku. Miodzik był pyszny, ale po pierwsze byłam przesłodzona po cieście, a po drugie na mój pustawy żołądek tyle wystarczyło, żeby mi w głowie szumiało.
Tak więc w sumie zmieściłam się w 1310,5 kcal. Dzisiaj może być więcej, bo idziemy do tej knajpy indyjskiej. No i będę miała problem - jak policzyć kalorie takiego obiadu: kurczak w jakimś sosie curry (pewnie wybiorę kormę, więc będzie w sosie z mlekiem kokosowym), porcja białego ryżu i chleb naan (taki jakby placek czy podpłomyk wielkości talerza, mój ulubiony jest z białym serem w środku, ze szpinakiem też jest pyszny). Może jeszcze jakieś pakory (warzywa obtoczone w cieście z mąki z ciecierzycy i niestety smażone). Czy ktoś ma jakieś sugestie, ile to wszystko razem może mieć kcal? ... Pamiętam, że w pierwszym poście tego wątku narzekałam na szwedzkie bufety w tutejszych restauracjach, to może dla odmiany powiem coś o tutejszych restauracjach pozytywnego: Jeśli zamawia się normalny obiad (nie szwedzki stół typu "all you can eat"), to zupełnie normalną rzeczą jest poprosić, by to, czego się nie zje, zapakowali w pudełeczko do domu. Ja jestem prawie pewna, że nie zjem dzisiaj pełnej porcji, pomimo że kuchnia indyjska jest moją absolutnie ulubioną (mój mąż praktycznie jej nie znał do czasu spotkania ze mną, ale totalnie go zaraziłam i to on oczywiście wybrał miejsce na swój urodzinowy obiad).
O właśnie, tak mi to teraz przyszło do głowy, mogę podać przepis na pyszne indyjskie danie, którego głównymi składnikami są brokuły, kalafior, niestety 2 duże ziemniaki na 2 osoby. Do tej pory smażyłam to w dość sporej ilości oleju, ale pewnie da się odchudzić. No i potem jest jeszcze w sosie łyżka mąki i sporo wiórek (czy wiórków?) kokosowych (kaloryczność tych ostatnich nie jest mi znana), ale mąkę pewnie można żytnią albo z pełnego przemiału, więc trzeba by ogólnie podliczyć kaloryczność tej potrawy. Dużo przypraw, rezultat pyszny, chce ktoś przepis?
A teraz jeszcze o cieście... Zrobiłam jeden zasadniczy błąd: nie doceniłam tego, ile czasu będzie trwało zastyganie każdej z warstw. W wyniku tego galaretka na wierzchu nie stężała jeszcze do końca, gdy ciasto jedliśmy i trochę się rozwalało. Teraz idę ćwiczyć, ale albo zaraz po ćwiczeniach, albo wieczorem (w zależnosci od tego, kiedy obudzi się solenizant i wyjdziemy do tej restauracji) wrzucę przepis z wyliczeniem kalorii i zdjęciami. Nie wiem jeszcze, czy wrzucać ostatnie zdjęcie, bo takie dość... hmmm, śmiałe (żadnej pornografii, chyba że język jest pornograficzny).
OK, idę ćwiczyć.
Zakładki