Strona 3 z 3 PierwszyPierwszy 1 2 3
Pokaż wyniki od 21 do 30 z 30

Wątek: Życie na diecie - czy naprawdę odchudza?

  1. #21
    poloninka jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    08-04-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Sun - dziekuje ci baaaaaaaaaaaardzo za usciski. Jestes kochana
    Gratuleje sesji bez obzarstwa i zapytuje - jak to zrobilas ze przestalas obesyjnie myslec o jedzeniu
    Ja wlasnie postanowilam ze wchodze na droge normalnosci. Skoro moje dotychczasowe metody sie nie sprawdzily to moze warto zastanowic sie nad tym wszystkim. I wlasnie sie zastanawiam... pomozesz mi troche?

  2. #22
    Sunflower Guest

    Domyślnie

    Poloninko Ja... nie wiem, jak to zrobiłam Coś mi się odkręciło w drugą stronę... Parę dni temu, żeby się odstresować przed sesją zafundowałam sobie kiilka długich spotkań z kimś, kto już od dawna mi się podobał, ale do tej pory nie mieliśmy jakoś okazji spędzić ze sobą więcej czasu. Te "randki", a raczej całodniowe wyprawy w góry, do knajp itd. tak mnie zaabsorbowały, że... zapomniałam o jedzeniu Jeśli podali nam coś w knajpce, jadłam, ale ani razu sama z siebie nie pomyślałam o tym, że może warto by coś przegryźć. Aż w pewnym momencie się wystraszyłam, że przez te szaleństwa zaniknęła mi w ogóle potrzeba jedzenia A teraz siedzę w domu i się uczę, wszystko właściwie wróciło do normy oprócz... jedzenia. Przedtem jadłam od samego rana i po śniadaniu wpadałam w taki ciąg, że ciągle już byłam "głodna". Teraz - rano nie jestem głodna, więc po prostu nie jem. Piję herbatę, czasem kawę - to, na co mam ochotę. Lekkie ssanie w żołądku zaczyna się dopiero ok. 13-14.00, wtedy jem z rodziną obiad. Ale bez dawnej żarłoczności i tego, o czym pisała Marchmie - "co to? już? tak szybko się skończyło jedzenie? bu! " Kolejny posiłek jem ok. 18.00, też tylko dlatego, że ssie mnie w żołądku. I to wszystko, ale jeśli zgłodnieję wieczorem, to też coś przegryzam. Ale to jest naprawdę przegryzka, a nie dawne rzucanie się na jedzenie.
    Może pomyślicie, że się głodzę, że jak tak można, tylko dwa posiłki dziennie - przecież to niezdrowo. Cóż, na razie nie chodzę głodna ani w żaden sposób osłabiona, przeciwnie, energia mnie rozpiera. Myślę, że to mój organizm sam mówi mi, czego mu trzeba. Że artykuł w gazecie odnośnie konieczności jedzenia śniadań nic go nie obchodzi, bo on i tak nie ma ochoty. Że nagromadził wystarczająco dużo zapasów, żeby teraz dać odpocząć żołądkowi.
    Nie wiem, czy kiedyś nie zmienię tego stylu jedzenia, jeśli tak będzie to tylko dlatego, że poczuję taką potrzebę fizyczną a nie dlatego, że tak radzi pani Białkowska z IŻŻ Zbyt długo słuchałam mądrych dietetyków i cierpiałam, teraz wreszcie wsłucham się w siebie, o!
    Nie wiem Słoneczko, czy Ci pomogłam, w żadnym wypadku nie sugeruję, żebyś zaczęła się żywić tak, jak ja - nic na siłę, po prostu postaraj się jeść dlatego, że jesteś GŁODNA a nie dlatego, że masz na jedzenie OCHOTĘ. I nie myśleć ciągle o jedzeniu. Właściwie to prawie w ogóle o nim nie myśleć. To bardzo łatwe, a jednocześnie piekielnie trudne. Bo nie odkryłam tu Ameryki, sama znałam tą zasadę i próbowałam ją bezskutecznie wcielić w życie, aż teraz - tak po prostu - się udało. Mam nadzieję, że już tak zostanie I za Ciebie też mocno, mocno trzymam kciuki, żebyś uwolniła się w końcu z tego kieratu niepohamowanego apetytu. Za Was wszystkie
    Buziaki :-*
    Sun.

  3. #23
    poloninka jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    08-04-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Dzekuje Ci Sunflowerku! I caluje mocno i ciesze razem z Toba ze Ci sie udaje
    Chyba wlasnie o to chodzi - zeby sluchac siebie i byc dla siebie dobra, ale sluchac siebie tam gleboko. Ostatnio odkrylam jak to jest wazne zeby ze soba naprawde pogadac i dotrzec do glebi - jaki to daje spokoj i sile. Szukamy odpowiedzi na zewnatrz a tak naprawde one sa w nas
    Milosc - we wszelakich wydaniach to jest to co nas ratuje, to jest niesamowita sila.
    Ja tez sie postaram zeby bylo dobrze. I zobaczymy...
    Pozdrawiam mocno i tez trzymam kciuki za nas wszystkie

  4. #24
    ScarlettOHara jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    06-06-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Tak... Dieta to okaleczanie psychiki. A przynajmniej ja się okaleczyłam i to mocno. Nie chodzi o odmawianie sobie, o to że inni mogą, a ja nie mogę... nie, chodzi o pernamentne myślenie na temat żarcia, jego kalorycznej wartości, ilości tłuszczów i węglowodanów i o tym, jak te magiczne "właściwości" wpłyną na moją d... pupę. Chodzi o nadmierną, patologiczną kontrolę...
    Nie będę opisywać jakie dokładnie są moje doświadczenia (choć bardzo miło było dowiedzieć się, że tyle osób przeżyło coś podobnego do mnie - pozdrawiam mocno), ale chciałabym to zreasumować. Każda dieta kończyła się u mnie depresją, krzywdzeniem ludzi których kocham (a naprwdę mam kogo kochać) przykrymi słowami, brakiem zainteresowania itd. Teraz jestem po kolejnej i konsekwencje są dokładnie takie same, a może nawet gorsze, bo rzuciłam palenie i teraz zamiast kompulsywnie kopcić, kompulsywnie niszczę swoje ciało... Mam stany lękowe, nie potrafię się skupić na nauce (a pięć egzaminów to nie tak mało...), co tam jeszcze...? Zresztą na pewno przynajmniej po części to znacie.
    Niby są efekty, ale co z tego, skoro ja się tylko boję tych efektów - że znikną, że są tylko skutkiem mojej imagincji, że kalorie, których ilość z trudem staram się zwiększyć zaraz poszerzą wszystko i wszędie...
    Kluczem do tego wszystkiego jest poczucie własnej wartości, obraz samego siebie. Żeby się zmotywować do odchudzania poniżamy się, stajemy przed lustrem i mówiemy "O FUJ!!!", szukamy potwierdzenia w świecie zewnętrznym, że jest z nami źle. A ludzie chętnie nam dostarczają takich dowodów, a jak nie, to zawsze można sobie wmówić, że krzywo patrzą albo coś tam przekazują między słowami...
    No i niby robimy to w słusznej sprawie, tylko, że efekt naszych działań jest odwrotny. Bez względu na to, jaką się ma obiektywnie nadwagę, jak się jest postrzeganym, powinno się choć trochę kochać siebie, akceptować każdą komóreczkę, tkaneczkę, każdą część ciała. Bez tego będzie zawsze tylko przykro, smutno, bez nadzieji i wiary.
    Fajnie jest ważyć 50 kg (teraz ważę 53), fajnie jest mieć atut szczupłuści w ręce. Tylko, że to jest jeden mały atut, który nic nie rozwiąże. Koleżanki niby zazdroszczą, chłopak się cieszy, ci co nie wierzyli są źli... A ja chcę być szczęśliwa, chcę w końcu czuć, że jest dobrze (a nie tylko "niby" wiedzieć). Chcę spać spokojnie, cieszyć się drobiazgiem jak dawniej, mieć ochotę na sex jak dawniej. Chcę być sobą!!!
    Życzę Wam wszystkim, żebyście miały zdrową motywację, żebyście osiągały wszystko mniejszym kosztem psychicznym niż ja, żeby Wasze efekty były trwałe i zdrowe. Ja już zdrowa nie jestem...
    P.S. Jeśli kogoś zastanawia, że skoro zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę, to dlaczego nic nie robię - odpowiadam: zdaję sobie sprawę, ale nie jestem emocjonalnie na siłach by coś zrobić. Na razie staram się wyjść z diety, bo wiem, że jak teraz nie skończę, to będą mnie zbierać...
    P.S.2 Sorry za pesymizm, taki skutek uboczny mojego neurotyzmu

  5. #25
    Awatar op
    op
    op jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    09-04-2004
    Mieszka w
    Wolbrom
    Posty
    134

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez ScarlettOHara
    ... Jeśli kogoś zastanawia, że skoro zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę, to dlaczego nic nie robię - odpowiadam: zdaję sobie sprawę, ale nie jestem emocjonalnie na siłach by coś zrobić....
    dla mnie to jest smutna (niestety ) istota odchudzania. Myślę że każdy z nas zdaje sobie sprawę, ale nie każdy może, lub świadomie chce walczyć ze swoimi nadprogramowymi kilogramami. Szczególnie uwydatnia się to w chwili gdy dotyka mnie jojo. Myślę sobie wtedy - "co ty głupa robisz, jesz niezdrowo, tłusto, przecież to jest szkoliwe, przytyjesz,zaprzepaścisz coś na co tyle czasu pracowałaś". I właśnie tak jak piszesz ScarlettOHara, to zdaję sobie doskonalę sprawę co robię bo przez lata które się odchudzam nabyłam wszelaką widzę na temat diet, zdrowego odzywiania itp. ALE drugi aspekt o którym piszesz to BRAK SIŁ. Ja nazywam to troszkę inaczej mimo, że to chodzi o to samo - klapki na oczach i blokady rozsądnego myślenia i analizowania w mózgu. Taki zły diabełek odpędza moje racjonalne myślenie, które gdzieś tam się kołacze, ale jest niedopuszczane przez diabełka do realizacji czyli zaprzestania złego odżywiania.
    Ja wiem jedno - przecież to wszystko jest w naszym mózgu, w kondycji psychicznej. Wszystkie problemy rodzą się w naszych umysłach i jesli potrafimy sobie z nimi radzieć to jest super. Tylko takich osób co potrafią to robić na dłuższą metę jest bardzo niewiele. Dla jednych problemem jest alkohol, narkotyki, praca, hazard, komputer.....itp, itd , a dla nas tym problemem jest odchudzanie...

  6. #26
    Sunflower Guest

    Domyślnie

    Witajcie ponownie
    Poloninko - właśnie, idealnie to ujęłaś - trzeba się po prostu ze sobą dogadać. Dostrzec w sobie człowieka, a nie grubaska. Może to właśnie w tym jest siła miłości - zaczynasz postrzegać się z innej perspektywy, oczami kogoś, dla kogo Twoje ciało jest tylko niewielką częścią Ciebie.
    Scarlett - masz nicka mojej ulubionej bohaterki literackiej Bardzo Ci współczuję (nie LITUJĘ się, a właśnie WSPÓŁczuję), bo przeżywałam to samo. Właściwie to ciągle się boję, że wróci, bo teraz mam chyba po części to, o czym pisze Op - klapki na oczach, tylko że ja nie zagłuszam głosu rozsądku, który każe mi przestać się obżerać. Zagłuszam coś, co każe mi liczyć kcal, spoglądać na etykietki produktów, przejść na kolejną szybką dietę i ważyć się 3 razy dziennie. Może od tego zagłuszania w końcu zginie marnie Mnie tam bez niego dobrze

    Kurczę, nawet nie wiedziałam, że tak potrzebuję się "wyspowiadać" z czegoś innego, niż codzienny jadłospis Dzięki za to, że jesteście :-* I jeszcze raz powodzenia, będzie dobrze!
    Sun.

  7. #27
    Justynka:) jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    09-04-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    hej
    Sunflower jak dobrze wiem co czujesz jestem w dokładnie takiej samej sytuacji i takim samym stanie psychicznym. Ale wczoraj przełamałam sie i postanowiłam, że nie dam się atk łatwo i nie zaprzepaszcze tych starconych kilogramów kosztem kilku przyjemności materialnych(tzn. słodycze itp.).
    Trzymam kciuki za was wszystkie i zycze powodzenia w dalszej walce.
    Pozdrawiam!

    Justyna :P

  8. #28
    Sunflower Guest

    Domyślnie

    Justynko, no właśnie o to chodzi, że ja teraz właśnie tracę kg, tak po prostu, od zeszłego tygodnia schudłam 2 kilo - dla mnie to fenomen, bo przecież przestałam się ODCHUDZAĆ. Ale ważyć się już nie będę, w ogóle nie chcę myśleć o jedzeniu, chudnięciu, diecie, więc na razie znikam z tego wątku, bo zaczynam to wszystko coraz bardziej analizować, a na razie - w tym przypadku - myślenie to mój wróg
    Buźka
    Sun.

  9. #29
    ninaricci jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    26-06-2004
    Posty
    0

    Domyślnie najgorsza rzecz na świecie...

    ...to zacząć się odchudzać. Zanim zaczęłam byłam zdrowa i wyglądałam tak jak teraz (160/53)miałam 16 lat...Teraz mam 19 zim,te same 53 przy metrze 60 ale:
    -przemiane materii wolniejszą o 60%
    -kilkudniowe napady obżarstwa
    -uzależnienie od środków przeczyszczających
    -zruinowany organizm
    -jeszcze gorzej z psychiką
    i boję się co będzie dalej, bo nic nie wskazuje na poprawę któregoś z powyższych punktów,a życie dopiero sie zaczyna...Co roku od 3 lat robię bilans i dochodzi jakias nowa "szkoda" spowodowana odchudzaniem. No,ciekawe co bedzie za rok. A może nic nie będzie,moze mnie juz nie będzie...?

  10. #30
    Karramba16 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    17-06-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Dziś mam iść z przyjaciółmi na ognisko - takie powitanie wakacji ... Ale nie wiem, czy pójdę ... Wszyscy tam będą patrzeć na mnie z kpiną, z lekceważeniem ... Będą rzucać głupie uwagi dotyczące mojego wyglądu ... Darek powie " O Ewka, wow, jak fajnie dziś wyglądasz " A inni popatrzą na mnie kpiąco ... Pójdę, jak zwykle w golfie i bluzie, a inne dziewczyny się wystroją i będą kręcić zgrabnymi tyłkami ... Będą śmiać się i żartować, a ja będę siedzieć w kącie, bo nie wykrztuszę z siebie słowa ... Zastanawiam się 10 minut, zanim się do kogoś odezwę, bo on myśli "Boże, jaka ona jest gruba i brzydka ...i jeszcze głupia na dodatek ... No i jak mam pójść ? ...

Strona 3 z 3 PierwszyPierwszy 1 2 3

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •