Triniu, daj pyska, niech cię wyściskam!!!
Oczywiście wklejaj śmiało zdjęcia, czemu nie? Jak już ci pisałam w mailu, twój aparat jest wyjątkowo serdeczny...
Dziekuję za linki, dodałam je już do ulubionych i w najbliższym czasie mam zamiar przestudiować... A więc twierdzisz, że mój plan jest ok? To mnie bardzo cieszy! Chociaż wprawdzie nie jestem w stanie wyważyć kalorie tak, aby zawsze mieć mniej więcej tyle samo, i przez to wychodzi mi mała huśtawka, ale to chyba nie jest aż takie złe, co? Wiesz, najmniej przeze mnie oczekiwanym i chcianym efektem tej diety byłoby ciągłe ssanie w żołądku, a więc jem tak, aby go zapełnić i dostarczyć wystarczająco witaminek, minerałow i czego tam nie zachce... Ostatnio na przykład miałam ochotę na czerwone mięcho, więc zrobiłam aż dwie pieczenie (dzisiaj zjadłam ostatni kawałeczek, mniam), pewnie przez to, że w ostatni okres straciłam dużo krwi... Trzeba słuchać organizmu, prawda? Jedynie na całkowite leniuchowanie mu nie pozwalam, przynajmniej przez godzinkę dziennie muszę go zmęczyć na bieżni!
Co do mojego imienia, to wszystkie możliwe zdrobnienia są mile widziane... Jedyna osoba, która uparcie twierdzi, że moje imię się nie zmiękcza i już, to moja siostra, ale to osobny temat, jak wiesz... Na Andrzejkach brat jednej z dziewczyn, z którym mi się napradę super tańczyło (tak wiariacko, hehe), zwracał się do mnie właśnie per Monia - dawno już tego nie słyszałam, ale tak mi było miło... I hm, mówisz, że jestem subtelną dziewczyną? Ty nawet nie wiesz jak ja potrafię klnąć... Nawet mój mąż już się tego ode mnie nauczył, chyba czas coś z tym fantem zrobić... Kiedys zaproponował mi ustanowienie Dnia Bez Przekleństw... Hmmm...
Zmartwiłaś mnie tą Splendą... Bo ja właśnie jej używam... Ale tylko rano do kawki... No i do tego ciasta, hmmm... Może powinnam następnym razem upiec te twoje odchudzające ciasto? No i zacząć liczyc te kaloryjki w mleku do kawy? Hm, zastanowię się...