No tak, niedlugo koncze cwierc wieku Stara d... ze mnie
Tagotta, faktycznie mrożąca w krech żyłach sytuacja. Przekaż życzenia szybkiego powrotu do pełni sił.
Orzechowa to ja juz w takim razie przemilcze moze swoja 1/3 wieku
123mr - dziekuje Problem w tym, ze moj "pacjent" nawet jak nie jest w pelni sil, to i tak juz chce "fruwac". Ledwo co sie obudzil, juz zaczal gadac cos o wyjsciu
Dziekuje dziewczyny
A ja wlasnie zjadlam kilogram pomidorow....A CO! Nie codzien sie jest na diecie (sobie wmawiam, nie? )
----------
10 dzien Weidera - od jutra po 10 powtorzen ..no ale przyznam szczerze, ze juz mi latwiej - nareszcie!
Do tego Bellydance na rece + gimnastyka typu rowerki etc. + guma + hantle uffff
Za tydzien robie bilans miesiaca diety, a wtedy to juz nie ma "PAMILUJJJ"
Hehe, a mój mąż jest ode mnie młodszy o 7 miesięcy
Ja też nie mogę narzekać: i ugotuje, i w domu zrobi, sam sobie prasuje i nie jest egoistą, choć jedynak.
Ale to właśnie kwestia wychowania, przyzwyczajania od małego do pewnych zachowań, do uczestniczenia w różnych pracach domowych, w sprzątaniu, w gotowaniu.
Według mnie nie ma nic gorszego niż matki, które "chronią" swoich ukochanych syneczków przed życiem i potem taki jeden z drugim nic nie umie zrobić i wydaje mu się, że żona/partnerka to rodzaj robota kuchennego połączonego z pralką i sex-lalką
A nie jest tak?
No jak juz mama doroslego chlopaka tak mowi, to PRIMA!!! Bo teoria teoria, ale jak pozniej sie ma dzieci, to tez sie je przyglaskuje Ciesze sie tym bardziej, ze Ty Kasia masz do tego trzezwe podejscie
witaj tagotta!!!
dzieki za odwiedziny i odpowiedz na moje pytanie
ja wlasnie dzis zaczelam weidera. pierwszy dzien mam za sobą i musze powiedziec ze pomijajac lekka zadyszke to nie bylo tak tragicznie
mam nadzieje ze te moje cwiczenia nie pojda na marne bo pomimo ze liczba zjadanych kalorii wydaje sie byc ok (1000-1200) to najwiekszy posilek zjadam na kolacje. po prostu rano niejestem glodna i nie mam zamiaru sie zmuszac do jedzenia!
taki mały wywodzik pozdrawiam!!!
Ale bo tak trzeba: mój syn ma obowiązki domowe, nie ma zmiłuj!
Uczestniczy w normalnym, domowym życiu, żadnego głaskania.
Musi powiesić pranie, wyjąć naczynia ze zmywarki, umyć kuchenkę, gdy się pobrudzi, wykonuje drobne prace w kuchni, jak obieranie ziemniaków (zawsze to syn obiera), różne ucierania, krojenia itd. Odkurza, pomaga w zakupach.
Nie mówiąc już o obowiązkach związanych z kotem.
Mam nadzieję, że kiedyś w przyszłości jakaś kobieta będzie miała z niego pożytek :P
A, ja tam swojego dostałam w stanie tragicznym, mama sprzątała mu w pokoju i sam herbaty, nieomal, nie potrafił zrobić, makaron na zimną wodę wrzucał. Ale dość szybko się wszystkiego nauczył, bo okazało się, że po takiej mamusi można mieć zamiłowanie do porządku, a porządek ktoś musi zrobić . Ja miałam większość odporność na bałagan niż on. Dalej w sumie mam. I zawsze jak wracam do domu mam posprzątane. To jest luksus, trochę jak obsługa hotelowa. Wychodziłam rano szybko, pakując siebie i dziecko, zostawiałam wszystko na środku, a wracając zastawałam zawsze czyściutki dom .
123mr-ja też swojego dostałam "w stanie tragicznym"
I moja wytrzymałość na bałagan jest duuuuużo, duuuużo mniejsza niż jego, ale chyba instynkt w młodszych latach (bo nie rozum, to pewne )podpowiedział mi jak go trochę uczłowieczyć Na początku naszego związku, kiedy jeszcze po piętach mnie całował :P przy każdej parze skarpetek leżących na środku pokoju robiłam "oczy sarenki", smutną minkę, niemalże łzy w oczkach - nie mógł znieść tego..... A każdy umyty kubek witałam okrzykami radości i chwaliłam, chwalilam, chwalilam.....
Okazało się to dobrą metodą, tyle, że teraz o chwaleniu też nie zapominam - wszystko zauważam i od razu jakieś ciepłe słowo- kazdy to przeciez lubi
Ale ten bałagan czasem z niego wychodzi - przymykam oko. W końcu on ma gorzej, musi wytrzymać z moimi zmiennymi nastrojami
Zakładki