-
Chyba już wiem od czego mam takie głupie problemy
. Moja mama pokazała mi książeczkę jakiejś mądrej mrs. psycholog i dowiedziałam się, że to prawdopodobnie od...stresu! Przemyślałam sprawę- kiedy zaczęły się problemy itd. i wiecie co? Okazało się, że od wakacji! W szkole w czerwcu stresów nie ma, a z dala od mojego dziwnego domu czułam się wyluzowana. Do tego możliwe że teraz wręcz obsesyjnie licze kalorie i martwie się o wagę, która nie schodzi w dół
.
Mądra pani psycholog poradziła ćwiczenia na wyciszenie (zainteresowani niech pytają) i chyba zaczne od dziś wieczora-przed snem, bo wtedy jest cicho w domu-nikt się nie kłuci
. Dziś nic mi się nie chce. Ledwo co zmusiłam się do ćwiczeń z kasetą,a na dworze ani razu nie byłam!! Dzięki Bogu, że psa mam, bo zaraz będe musiała z nim wyjść
to i po schodach troche potrenuje...
Xenna pomogła, ale tylko na raz, problem istnieje dalej, a non stop nie moge chemii brać, nie wiem co robić, mam nadzieje, że odstresowanie pomoże. Może zapisze się na jogę?
-
Wróciłam ze spacerku, miałam szampański nastrój- pochodziłam sobie, słoneczko nawet troche świeciło, wróciłam do domu i sama sobie popsułam humor- ale to związane ze studiami, cały czas przekonuje się, że źle się do nich przygotowuje i w ogóle powinnam coś w tym kierunku zrobić. No nic...mam na szczęście pare innych pomysłów, więc musze się odstresować...chłopak mi mówi, że dostane się-mam talent itd. ale to denerwuje, jak Ci mówią że testy są trudne i w ogóle.
Wiem-nie na temat
Przed chwilą czytałam książkę S. Kinga- Carrie. Wiem, powinnam to dawno przeczytać, ale jakoś nie mogłam tego dorwać w bibliotece
, i wiecie co? Doszłam do wniosku, że jednak nie byłam tak strasznie gnębiona w szkole jak mi się wydaje, to co tam przeczytałam było straszne!! Może wyolbrzymione, ale zaczynam powoli dochodzić do wniosku, że jednak nie przeżyłam takiego horroru w podstawówce jak mi się do tej pory wydawało. Naśmiewanie się-wiadomo, w tym wieku każdy dzieciak śmieje się z "grubasa", ale po jakimś czasie mnie zostawiali, co prawda często zalaną łzami, ale ja zawsze byłam zbyt wrażliwa
.
Ale się rozpisałam
Teraz konkrety:
ŚniadanieI: Maślanka z truskawkami+ musli+ otręby+ siemie lniane
ŚniadanieII: 3 (małe
) brzoskwinie
Obiad: fasola+ 2 ziemniaki+ pół pomidora+ sałata
Podwieczorek: Maślanka z truskawkami+ 2 biszkopty
Kolacja: Owsianka+ musli
Razem: 991cal
-
ODCHUDZAM SIĘ OD 7 LAT
JA mam jeden, sprawdzony sposób na odchudzanie:
JEM 2 x DZIENNIE!
Oczywiście nie pożeram słodyczy, ale za to jestem wieklą fanką dużej Pizzy i przynajmniej raz na tydzien sobie jej nie odmawiam.
Tak jak napisałam wcześniej odchudzam się, a raczej tak już zostało, że stosuję sie do pewnych zasad od prawie 7 lat.
Przede wszystkim na śniadanie baaardzo polecam 0,5 litra maślanki (brzoskwiniowej lub truskawkowej), z obojetnie jakimi płatkami (ja polecam owsiane górskie z Lubelli-dziennie potrafie zjeść całe opakowanie), byłe nie w czekoladzie,i napewno Was juz "zamuli", że do drugiego posiłku będziecie mieli dość, a pozatym żołądek napęcznieje. Ja oprócz maślanki, może w to trudno uwierzyć, ale portafie zjeść 5 bułek- grahamek, bądź jęczmiennych z serkiem : np.Ostrowia ze szczypiorkiem + pomidorek, lub ogórek, ale mam zasade, że nie stosuję żadnej margaryny lub masła, oraz sera żółtego. Wtedy, tak jak w poprzednim przypadku mam juz dość do drugiego posiłku o godzinie 14. Aha, śniadanie jem zaraz jak wstane, nawet sie nie myję tylko do jedzienia!
A na obiad MAKARONY, MAKARONY i jeszcze raz MAKARONY! Wprost je uwielbiam! Jem na wszelkie sposoby, ale zazwyczaj z sosem spaghetti, polecam DOLMIO z pieczarkami. Bądź gotuje sobie zupkę, oczywiście z makaronem
Chciałam dodać, że te 2x dziennie nie jest zawsze, czasami jem 3x, 4x,ale wtedy znaaacznie mniej.
...I tak już od 7 lat. Plusem tego jest to, że nie waha mi sie waga, CAŁY CZAS WAŻĘ 52 kg, przy wzroście 170cm , no i mam 24 lata. Jestem z siebie dumna, bo mam przede wszystkim silną wolę. Jam mi sie zachce, to wieczorkiem porobię 60 brzuszków, przynajmniej 3x w tygodniu.
Napisałałam to, bo cieszę się, jest jak jest, jem mięso, pije mnustwo mleka, więc problemów ze zdrowiem nie mam, zreszta co pewiem czas robię badania, które wykazują, że jest ok!
PAMIETAJCIE:
PODSTAWĄ SUKCESU JEST WYTRWAŁOŚĆ I SILNA WOLA!!
Serdecznie pozdrawiam.
Mój mail [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-
Nie moge siebie poznać. To okropne, no może przesadzam, diety nie rzuciłam, ale coraz bardziej boje się jechać do chłopaka na trzy dni bez wagi, tabeli kaloryczności i pokus!!
Po mannowym śniadaniu rzuciłam się na chałkę!! Czuje wstyd
Dobrze, że nie było tego dużo ale policzyłam sobie 200cal za to. Do tego zjadłam pare paluszków i podjadłam jagody
. Boje się siebie. Zaraz kolacja i wyjście z psem-na szczęście ćwiczeń nie ominęłam...
-

Zamieszczone przez
Nantosvelta
Boje się siebie.
Właśnie sobie uświadomiłam że ja też się siebie boję
Każdego dnia zaczynam dietę ale od momentu kiedy się obudzę rano boję się że znowu nawalę, że znowu mi sie nie uda, że znowu moja silna wola mnie zawiedzie
-
Nantosvelciu!!
Trzymaj się dzielnie
Bez wagi i tabel kalorycznych da się wytrzymać
A co do pokus to pozwalaj sobie tylko na takie które potem będziesz mogła spalić z ukochanym
Buziaczki
-
Wenusko-wstydź się takie dwuznaczne rzeczy mówić
))
A tak na poważnie- myśle, że powinnaś usiąść na spokojnie i pomyśleć czego tak naprawde pragniesz, zacząć wszystko od początku. Jak otworzysz lodówkę-pomyśl czy po zjedzeniu tego czegoś będziesz szczęśliwa? Powoli wszysstko przemyśl.
Przed chwilą właśnie odkryłam swój błąd
zamiast pić soku grapefruitowego piłam grapefruitowo-pomarańczowy! Wiedziałam, ze za dobry ma smak
. Musze jutro lecieć po drugi-a tyle bezsensownych kalorii wypiłam
No nic, spowiedź:
ŚniadanieI: Kasza manna
ŚniadanieII: serek homogenizowany+ małe jabłko
Obiad: fasola+ sałata+ pomidor
Kolacja: borówki z maślanką i musli
Razem: 968cal
No i w między czasie wpierniczyłam chałkę jak już mówiłam
, więc nie jestem pewna tych kalorii. Musze się pilnować, ale po kolacji zauważyłam, że ja naprawde szybko się najadam, mam skurczony żołądek
gdybym jadła wolniej...wtedy i mniej bym zjadła bo w końcu do mózgu informacja o najedzeniu idzie po jakimś tam czasie (chyba 20min?) Połaziłam godzine, byłam w sklepie po mleko by zrobić znów manne jutro
, ona jest taka pyszna a jak zapycha
. Dziś w nocy znów wezme środek przeczyszczający-nic nie pomaga, będe musiała iść chyba do lekarza
.
-
a otreby nie pomagaja?moze faktycznie idz do lekarza...tak nie powinno byc, ze nie wydalasz... ale ja zauwazylam po sobie taka rzecz: kiedy jadlam wybitnie dietetycznie -same owoce, warzywka, wasa i ew. chuda wedlina -mialam problemy w lazience. w zasadzie to nawet jej nie musialam odwiedzac. a kiedy zaczelam jesc w miare normalnie -tzn np na obiad leczo (wg przepisu ze strony glownej), czy jakas potrawka z kurczaka w warzywach, czasem ziemniak czy kielbasa (w koncu na jedna krromke nie wchodzi tak wiele!), raz na czas inny chleb niz razowiec -np graham, jajecznica na lyzeczce masla.. i niby wydawaloby sie ze to spora roznica, a jednak kalorii nadal bylo nie wiecej niz tysiac! a przewod pokarmowy sie dostosowal i nie bylo juz klopotow z lazienka. pozniej postanowilam zmienic to troszke i teraz jestem pol na pol -jak mam ochote zaszalec to zjem sobie chleb pszenny czy kotleta w panierce nawet (
), ale zauwazylam, ze sama swiadomosc tego ze ja MOGE to zjesc, ze nie musze sobie wciaz odmawiac, moge jesc co chce tylko to skrupulatnie doliczyc, to sama ta swiadomosc spowodowala, ze nie ciagnie mnie do tego. tak jak Ci Nan pisalam z kotletem mielonym, ze nie chcialam zjesc zeby kalorii nie marnowac. Wiec moze sproboj tak? jak uwazasz... jedna kanapka posmarowana serkiem naturalnym, ze szczypiorkiem i pomidorkiem to na prawde nie tak duzo kalorii, a moze cos ruszy...albo mieso raz na czas czy wedlina drobiowa... wtdy inne posilki mam bardziej niskokaloryczne i w 1000 spokojnie sie mieszcze.
nie wiem, zycze zeby pomoglo cos i zebys juz sie nie meczyla. moze tez przez to waga stoi, bo nic nie wydalasz? trzymaj sie dzielnie i powodzenia!!
-
Chyba jestem wyleczona, mama mi powiedziała co jest grane, tzn. no...nie wiem jak to opisać żeby nie wyszło jakoś dziwnie
. No więc muszcze przeczekać jeszcze tydzień, po nim napewno będzie wszystko ok, jak nie to ide do lekarza.
Boje się jechać do chłopaka...a to już w niedziele!! Oczywiście mam nadzieje, że na rowerze, ale to jest dobrze, najgorsza jest jego mama- ma cukrzyce i uważa, że wszyscy którzy mają nadwagę muszą mieć coś nie tak ze zdrowiem-oczywiście już mi wpierała że mam coś nie tak z wątrobą, trzustką, żołądkiem i takie tam
no a jak kiedyś przyjechałam do chłopaka i byłam wtedy na diecie powiedziała- u mnie nie będziesz się odchudzać-podając wielki talerz kopytek
No i co ja mam zrobić? ;( ale to jeszcze nie jest najgorsze. Najgorsze jest to że niemal cały dzień będe skazana na jej towarzystwo- mój miły będzie sobie pracować a ja mam zostać sama ;(. Wiem, to się wydaje głupie, ale on uważa, że w domu jestem zbyt zestresowana i musze się odstresować w cichym domciu na "wiosce"
Musze coś zrobić!!!!!
A teraz good news
: postanowiłam biegać
dziś obmyśliłam trasę, itd. najpierw 3 okrążenia ale spacerku-tzn. w miare szybkiego, żeby się nie zniechęcać-wiadomo o co chodzi
. Gdzieś tak po tygodniu zaczne jedno okrążenie wolno drugie szybko trzecie wolno. Potem jedno wolno drugie w połowie biegać w połowie wolno trzecie szybko. No a w następnym tygodniu na zmiane pół biegać pół wolno-szybko. Trasa-dookola górki, jest ona dosyć duża, dlatego tylko trzy okrążenia i raczej wątpie czy zdołam całe przebiegnąć, no może w dalekiej przyszłości...
Co zjadłam:
ŚniadanieI: manna+ czarne porzeczki
ŚniadanieII: kromka ciemnego chleba+ makrela+ cebula+ ser bialy+ sałata+ pomidor
Obiad: kapusta gotowana+ kasza jęczmienna+ pomidor
Podwieczorek: Porzeczki+ jogurt
Kolacja: 2 kromki ciemnego chleba+ szynka+ pomidor+ sałata, jogurt z musli
Razem: 985cal
Kolacja mi jakaś dziwna wyszła, ale nie chciałam zostawiać 700coś kalorii bo potem z myślą, że mam jeszcze 300cal do zjedzenia rzuciłabym się na coś wieczorem. Chyba, że źle to policzyłam
i tak wszystko zaokrąglam...ah te życie :/ :P
-
o kurde...to kiepsko masz z ta mama Jego...sa tacy, do ktorych nie dociera. najpierw mowiac ci ze ejstes jak paczek, a potem-to zjedz paczusia... wkurza mnie to i tyl! a musisz tam jechac?? nie ma wyjscia?? nie mozecie sie spotkac po Jego pracy?? ja bym na Twoim miejscu powidziala Mu, to moze zagadnie do mamy i zrobi pomidorowa na obiad...? ale randka na pewno bedzie super!! a jak juz by w Ciebie ta mama wmusila, to spalisz na rowerze, nie martw sie! i na calowaniu
lubie ta forme spalania hihi
a co do mnie, to jutro szykuje sie imprezka rodzinna u cioci. czyli siedzenie za stolem. i nie obawiam sie bynajmniej, ze sie rzuce i nie powstrzymam, nie nie. ale albo ciocia bedzie mi wciskac torty i takie tam, albo ostentacyjnie powie przez caly stol "moniczko, kupilam specjalnie niskotluszczowa wedlinke, bo wiem ze sie odchudzasz. jedz ze dziecko, jedz!" a to jest jeszcze gorsze, bo wszyscy na Ciebie wtedy testujacym spojrzeniem...i gadaja z serii "ale przeciez po co sie to odchudzac", albo znow ze "no widac widac" albo nic nie mowia, czyli ze nie widac... wiec tez mam stresa. a musze jechac jesli bedzie ta impreza, bo to moja matka chrzestna. a poza tym to ostatnio jak bylam na dzialce z nia, to ladowala mi fure obiadu. wiec ostentacyjnie odjelam polowe z powrotem do garnka. na co ona mi chlup maslem po kalafiorze na co tylko jeknelam, a tata sie wlaczyl i mowi" nie laduj jej tyle bo na diecie jest". wiec boje sie, ze moze do tego nawiazywac, ale coz... zobaczymy. moze nie ebdzie tej imprezy? wrrr
no nic, trzymajmy sie dzielnie! buzka!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki