Cześć.
Cicho, głucho, po świętach nikt się nie odzywa...
Wracam. Wczoraj przyleciała moja mama. Fajnie! Będzie z kim pogadać, pospacerować, po prostu pobyć i nacieszyć się sobą.
Waga, ta wredna suka, wystarczy, że postawię ją trzy milimetry w drugą stronę, a pokazuje 3 kilo mniej. No ale przecież wiemy, jaka jest prawda. 79,5, to i tak nieźle, zważywszy, że było w porywach 81 z haczykiem.
Kasze, warzywa, orzechy, owoce. Codziennie ćwiczenia z Olą Żelazo (potrafię zrobić już 100 brzuszków! Na fałdach tego oczywiście nie widać, ale mam nadzieję, że tam gdzieś, w otchłani, kryje się zalążek sześciopaka ).
Do roboty!
Zakładki