-
Ślę moc uśmiechów
-
Za Twoją radą Zosiu, wczoraj byliśmy na małej wycieczce. paweł na siłę wyciągnąl mnie do skansenu lubelskiego. Całkiem przyjemne miejsce, nie przypuszczałam, że aż tak bardzo. I już chcę tam znowu pojechać. I jest tak parę na prawdę przepięknych perełek. Nawet konie były i prawdziwe sianokosy kosami.
Zdjecia są i miny mam na nich adekwatne do samopoczucia.
Dziś ogólny koszmar i beznadzieja.
Po powrocie do domu szybki obiad i atak na sklep. Zrobiliśmy zakupy na wyjazd na działkę.
I trochę mi lepiej. Przynajmniej nie tak ciężko potwornie i serducho mniej kuje.
Poćwiczyłam nawet, a teraz wodę popijam. Jedzeniowo całkiem grzecznie i poprawnie.
Źle mi, ale się jedzeniem nie pocieszam. Bo wiem, że było by wtedy jeszzc gorzej.
Ciągle siły brak do walki. Ciągle mi się nie chce. Bojowego nastawionia brak.
Pyli coś okropnie, takie białe duże latajace. Oczy mi się buntują, bolą, łzawią i posłuszeństwa odmawiają, a gardło drapie niesamowicie.
Zosiu: wielkie dzięki
-
Emilko to fajnie, że wycieczka pomogła...przynajmniej męża masz fantastycznego a z pracą jakos sie ułozy
Nie martw się za bardzo...
Miłego wieczoru.
-
Emilko, strasznie się cieszę, że humor udało się podratować. Pyły (bo to nie są pyłki) mnie też dprowadzają do płaczy, kichania i ciągłego nosem pociągania.
A na działkę już w środę jedziecie? Woda już zdatna do użytku? Ja nadal nic nie wiem o weekendzie!
-
Dziś jak na razie trochę lepiej. Można uznać, ze się wyspałam.
Zjadałm jogurt naturalny z otrębami granulowanymi i czyję się pełna.
JEszcze w planach jest serek ziarnisty i rzodkiewki, jogurt jogobelli z ziarnami.
I mam jeszcze litr Nałęczowianki ze smakiem (całość 80 kcal ).
No i nie wytrzymałam i odkopałam jednak leki na alergię przepisane ostatnio. Czuję się fatalnie. Cała okolica oczy, gardła i nocna pulsuje wręcz. Trzeba się jakoś ratować.
Nawet szczerze nienawidzone wapno wygrzebałam z apreczki.
uciekam bo mnie gonią
-
Najmaluszku:też tak myślę. I w sumie to wolę mieć problemy z pracą, niż w domu, alebo (tfu, tfu) chorować. A wycieczki wszelakie, jako oderwanie od rzeczywistości rzeczywoście pomagają.
Zosiu:U mnie dizś koszmar. Wziełam właśnie tabletkę. Musze zmusić jakos lekarz i pójść na testy. Bo trzeb amiec skierowanie, prawda?
Na działkę jedziemy w środę po pracy. Zawsze to trochę dłuższy weekend będzie. No i w czwartek rano będzie się bardzo źle jechało: procesje na drogach i masa samochodów.
mamy tu takie małe pojezierze i cięzko w to uwierzyć, ale dojechanie tak przed dłuższym wolnym, albo chociazby w sobote rano to koszmar. Nie mówiąc o powrotach.
Na razie pracuję nad Pawłem, zeby udało się zabrać rowery. Niestety chyba się nie uda. Zostają brzuszki i machanie nogami.
No i wielki naukowy plan.
Woda już odkażona ponad miesiąc temu. Wypompowana 2 razy, czyli powinna być w porządku. O ile znowu coś nie wpadło. Ja na wszelki wypadek mam już w bagażniku 6 butelek wody.
-
Widzę, że alergia zaatakowała na całego...
Emilko trzymaj się...Ja też cierpię ale ratuję sie lekarstwami...
Tylko sie troszke cieplej zrobiło i już pyłki atakują...
Miłego dnia.
-
Emilko, na testy konieczne skierowanie. Maluszek miała dopiero co, a mi zawsze mówili, że tylko w okresie kiedy nic nie pyli można je robić. Tak czy siak jakieś przeciwhistaminowe leki i wapno bierz koniecznie. No i kup jakieś krople do oczu.
Weekend na działce zapowiada się świetnie. A czemu Paweł nie chce brać rowerów?
-
Ale jest pięknie na dworze. Przeszłam się 5 minut i przekonałam się, ż ejednak mam dusze ucznie. Ale bym sobie dziś uciekła. Niestety to jest obóz z numerami, czytnikami, itd
Piję cały czas, woda okazała się bardzo dobra (no i to 80kcal w litrze). Zjadłam jogurt z ziarnami. I jeszcze 2 cukierki. Bez żalu i moge się do nich przeznać/ Cukierki są irańskie: taka białą pianka z orzechami. Pychota i co najważniejsze prawie wcale nie słodkie. Jem je średnio raz na pół roku, więc czuję się rozgrzeszona.
Najmaluszku: cierpię, ale ratuje się czym mogę. Chodzenie po dworze na pewno nie pomaga, ale nie moge sobie tego odpuścić.
Zosiu: Jasne Pani Doktor, biorę wszystko. Niestety nie dorobiliśmy sie jeszcze takiego sprzętu do wożenia rowerów, do bagażnika się nie zmieszczą. jest jeszcz nadzieja, ze teściowe będą jechać i na przyczepce namje przytaszczą.
-
Emilko, byłaby jakaś korzyść z ich przyjazdu przynajmniej :>
Na dworze podobno cieplutko. Po lunchu sobie ywskoczę bo aż mnie korci A ta nałęczowianka to w jakim smaku? Bo ja mężowi kupuję żywca cytrynowego i czasami sobie ze zwykłą wodą mieszam. Mniam
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki