-
Sylvatica nie przejmuj się tak. Wcale nie jest tak trudno przytyć (o ile nie ma się blokady na psychice). Z ćwiczeń nie rezygnuj. Troche brzuszków, ćwiczeń na nogi, ramiona itp. nie zaszkodzi, a poza tym do szybkiego spalania kcal bardziej nadaje się coś w stylu aerobiku, a takie ćwiczenmie to raczej modelują A te moje rozstępy są prawie niewidoczne, lae fakt zrobiły mi się jak przestałam ćwiczyć Wcześniej tyłam sobie jakiś 1kg/tydzień i nic, ćwiczyłam codziennie jakieś 20 min i żadnych rozstępów nie było, więc może to jest jakoś powiązane?
A ja nad morzem właśnie rybę z frytkami szamałam i surówą. Co jak co, ale rybki wprost kocham heh Zwłaszca takie świerze z nad morza. Różne mamy gusta.
MłodyAniolku mnie to matka by za okno wywaliła razem z starą wagą gdybym jej choćby zaproponowała nową Ale zrobiłam dzisiaj doświadczenie z cukrem i gruchot nie kłamał tylko pokazał równiutki kilogram. No, ma szczęście Ja to bym chciała wagę kuchenną. Teflon kiedyś miałam, ale to była taka za 14 zeta i sezonowałam jej i nie była potem do użytku, a potem to już odkąd wyszło że mam za mało cholesterolu to dałam sobie spokój z odtłuszczaniem rzeczy. A co do mamy to ją pilnuj. Śniadanka trzeba jeść!
Aaaaaaaa! Dziewczyny mówię wam jaką mam frajdę . Po południu doszedł mój spóźniony gwiadkowy prezent - mata do tańczenia na PC. Ale mam radoche... właśnie mam przerwę w tańczeniu bo się zmęczyłam
-
Czesc . Dalej jem ponad limicik, a zresztą, nie liczę. Lepiej się czuje .
Mam zdjątko z wakacji, koleżanka mi podesłała... ważyłam wtedy 48-49 kg i wydaje mi się, że dobrze wyglądałam, no, może troszkę za chudo.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Co sądzicie?
-
Hej dziewczyny.
Pewnie już zapomniałyscie o mnie,ale ja wpadłam zobaczyć co u was.naturalnie jeszcze wszystkiego nie przeczytałam tego co napisałyście ostatnio ale zaraz sie zabieram.
U mnie nienajlepiej...Niestety......Jeżeli mam być szczera,to nie moge na siebie patrzeć.Nie chce tej Verdony.Już wolę tą wcześniejszą,z anoreksją,ale taką,która siebie akceptowała z odstającymi zebrami.....Ja wiem,ze pewnie jesteście w szoku.....Ale musze gdzieś to z siebie wyrzucić......Przed świętami jeszcze czułam się dobrze,a te dwa cholerne dni zwaliły wszystko........Nienawidzę siebie poprostu......
Doszedł kolejny powód do załamania się.....A było to tak,ze dwa tygodnie temu zadzwonili do mnie z takiej agencji dla modelek,ze chcieliby współpracować......Ale ja od tamtego momentu jak byłam na castingu przytyłam już dwa kilo,co u mnie jest widoczne...Zero mięsni,sam tłuszcz......Boże.....I jutro mam jechać do nich na sesje do albumu portfolio......Jestem załamana.......Znów ostatnio przez tydzień brałam tabletki na przeczyszczenie.....I co?Koszmar wrócił.Powtarza się wszystko.Ja sie nie uwolnię.......Nie obchodzi mnie teraz to,ze oni mogą mi powiedzieć ze muszę schudnąć,bo np mam wielki brzuch.Nie,to mnie nie boli.Ja to wiem sama!!I sama tak uważam.......
Przepraszam,ze musiałyście sie masłuchać tych moich beznadziejnych użalań,ale ja poprostu nie wiem,do kogo mam sie zwrócić...Psycholog mi nie pomoże juz chyba...Ja jej tego nie umiem powiedzieć.....Co z tego,że jej powiem ze uważam sie za grubą,skoro ona mi zacznie tyl;ko wmawiać że tak nie jest??Co z tego.......
-
Verdona, nie zapomniałysmy o tobie. Czytałam też twoje posty na "Diecie opartej..." i smutno mi się robiło jak czytałam twoje posty. Już tak jest, nie wiem czy da się całkiem pozbyć tego co mamy na psychice.Sama mam z tym problemy. Mówię sobie: przytyję, ale tak na prawdę cały czas zastanawiam się czego tak na prawdę chcę. Wiem, że nie chcę się już głodzić, chudnąć i wyniszczać, ale coś mnie powstrzymuje przed przytyciem, gdybym chciała być zdrowa to już dawno by mi przybyło pare kg. Przestając się głodzić straciłam część siebie, fakt - złą, ale to i tak była część mnie. Ale chyba warto walczyć. Mam teraz też duży problem w rodzinie. Widzę jak moja mama cierpi i nei chcę jej stwarzać więcej problemów, tak samo chciałabym coś osiągnąć w życiu, jest ciężko nie umiem już żyć, ale coś mi karze walczyć. Verdona, musisz znaleźć jakiś sposób żeby żyć, cieszyć się z drobnych rzeczy. A na ciało staraj się patrzeć obeiektywnie. Mamy krytyczne podejście do siebie, ciężko jest przyjąć każdy dodatkowy kilogram, ale tak musi być. Jutrpo idź tam. ZObaczysz co powiedzą, myślę, że będzie dobrze. Wiele razy Ci to powtarzałam, ale szczerze uważam, że jesteś bardzo ładna. Oni to dostrzegli, bo to oczywiste. Według innych jesteś piękna i to jest obiektywne. Co do psychologa... no cóż, przez jakiś czas myślałam, że to dobre wyjście w takich sytuacjach, ale po wizycie uświadomiłam sobie, że nie umiem się przed kimkolwiek całkowicie otworzyć i że oni to robią ZA PIENIĄDZE. Ich praca polega na mówieniu WSZYSTKIM że są zdrowi, zadawaniu tych samych pytań. Tak naprawdę nas nie znają, nie może im zależeć na nas.
-
Verdonka,pamietamy o Tobie i zawsze bedziemy pamietac:* I masz ode mnie kopniaka za to ze tak rzadko tu bywasz;P no,no,no! Nieladnie!
A jesli chodzi o to co teraz dzieje sie w twoim wnetrzu...ech,chaialabym Ci jakos pomoc,pocieszyc,ale szczerze mowiac nie moge do konca wiedziec co czujesz ,bo nigdy tego nie przezylam. Mysle,ze Worry wie na ten temat nieco wiecej i zreszta to co powiedziala ma sens i zgadzam sie z nia w 100%. Musisz spojrzec na siebie i zaczac dostrzegac nie pojedyncze elementy, ktorych nie lubisz,a spogladac na siebie jako na calosc-jako na piekna,mloda dziewczyne! Zobacz ile masz w sobie dobrych cech(i to nie tylko w wygladzie) Pomysl jeszcze o charakterze,umiejetnosciach, o tym kim i jaka jestes. To najbardziej sie liczy! Liczy sie nasze zycie,nasze postepowanie,kazdy dzien i krok,ktory w nim zrobimy...a kilogram w ta czy w tamta strone...czy to sie tak naprawde liczy? Moze tak,gdy ktos ma duza nadwage albo otylosc i zagraza to jego zdrowiu...ale tylko wtedy... i uwierz mi, na nikim nie bedzie widac jednego czy 2 kilogramow,ktore mu przybyly. Tobie moze wydawac sie,ze je widac,ale to tylko nasze glupie wmawianie sobie, w pewnym stopniu nasza obsesja. Musisz z nia walczyc i nie pozwalac na takie mysli...i pamietaj-sekret piekna twki w naszej samoakceptacji. Jesli pokochasz siebie- inni tez zaczna Cie doceniac,zbliza sie. Zobaczysz. Wszystko stanie sie piekniejsze,latwiejsze, tylko zaakceptuj siebie taka jaka jestes i wciaz pracuj nad tym by byc jeszcze lepsza, dla siebie,dla innych. Rozwijaj sie i ciesz sie zyciem. Jeszcze tyle przed nami:****
-
Worry,mnie mama jeszcze jakis czas temu tez by wyrzucila razem z waga czy patelnia teflonowa. A jeszcze predzej tata:] ale teraz wszystko idzie na konto odchudzania mojej mamy,a ja to wykorzystam poza tym oni wiedza ze juz sie nie odchudzam.
Bylam na zakupkach. Lodowka znow trzeszczy pod iloscia zarelka nabialow,warzyw itp. ale co najwazniejsze- kupilam patelnie teflonowa W dodatku wybralam tak nie za duza zeby mozna bylo na niej dla jednej osobki ladnego omlecika usmazyc No ach normalnie rozmiarowo idealna wybralam dokladnie taka jaka chcialam no i porzadna,bo Tefala 40zetka kosztowala. a jutro wielka proba Robie dla mamy obiad niespodzianke i chyba sobie jakiegos omlecika albo nalesniczka na obiadek strzele,bo mam ogromniasta ochotke na pichcenie i wyprobowanie tej mojej nowej zdobyczy
Worry,nagadalam mamie za to sniadanie,a jak;P
o a wiecie,moja mama zlamala tez moj inny zakaz i miala sie nie wazyc,a zwazyla sie na wadze w pracy. Tam ma dokladna wage,nie to co to nasze badziewie w lazience no i nie przytyla przez swieta ani grama ciesze sie chociaz najpierw jak mi powiedziala,ze sie zwazyla to sie wkurzylam,bo miala odczekac pare dni, w koncu zarelko swiateczne moglo jeszcze zalegac i tylko niepotrzebnie by sie zdenerwowala ze przybylo. No ale na szczescie wazenie przynajmniej okazalo sie pomyslne i dobrze a od dzisiaj jedziemy dalej na dietce. "az" do sylwka potem znow przerywnik...a po sylwku dalej dietkowanie i juz mam nadziej bez zadnych przerw no coz taki glupi miesiac na odchudzanie,same swieta,jedzonko,alkohol i te sprawy, ale mysle,ze i tak to nie popsuje wszystkiego.
-
no i jeszcze mialam napisac cosik o fotce Silvatica,jestes na niej bardzo chudziutka i mysle,ze nawet przy tamtej wadze dobrze byloby ze 2-3kiloski nabrac, chociaz juz super lasencja z Ciebie ale tak sobie mysle...to bylo przy 48-49kg a Ty teraz wazysz duuuzo mniej... wiec co moglo zostac z takiego chudzielca?hmmm?....pamietaj ze wystajace kostki nie wygladaja apetycznie i kochaniusia zabieraj mi sie tu ladnie za jedzonko i przybieranie na masie za pare miesiecy nie chce slyszec,ze masz jeszcze jakas niedowage!:* Masz wazyc ladnie te minimum 49kiloskow i bedzie dobrze a w ogole to mysleze taka Twoja idealna waga zaczyna sie jednak po 50kilogramkach. Tak juz po fotce widze,ze wtedy byloby naj,naj no i teoretycznie tez by sie zgadzalo,bo o ile pamietam to nie jestes wcale niziutka.Staraj sie przytyc,a ja bede 3mac kciuki
-
Verdona, i jak było?
Ehh, wiecie co, ja to mam problemy. Normalnie nienawidze się. ja chyba jakaś aspołeczna jestem. W sobote sylwester i już znalazło się pare zaproszń na sylwestra. Przyjaciółka chce mnie wyciągnąć na imprezę na, której nie znam nikogo. I ja nie chcę. Z wielu powodów, ale wszystkie są głupie. Boję się, bo nikogo nie znam, nie umiem rozmawiać z ludźmi, tzn. zawsze mam z tym problem, jestem nieśmiała i zamknięta w sobie, boję się, że tam będzie dużo żarcia i trzeba będzie jeść i jeść i pić alkohol (myślałam, że już nie mam lęków tego typu, ale jak widać myliłam się ), wszystkiego się boję, a pozatym już nie umiem się bawić i cieszyć życiem tak jak kiedyś, coraz częściej zauważam u siebie myśli: oni są szczęśliwi, a ja nigdy taka nie będę, myśli, że wszyscy są lepsi ode mnie, a ja jestem beznadziejna, ludzie wydają mi się nudni, ja jestem nudna. Dlaczego ja mam takie problemy? No i nie wiem co zrobić. Mam namieszane w psychice już totalnie Cokolwiek zrobią: pójdę tam czy zostanę w domu - będzie źle. Ahhh co ja w ogóle piszę, proszę was nie jedźcie mnie tylko i tak czuję się już okropnie, albo może i jedźcie może coś do mnie dotrze. Albo nawet nic nie piszcie, przynajmniej miałam się gdzie wyżalic.
-
Verdona, i jak było?
Ehh, wiecie co, ja to mam problemy. Normalnie nienawidze się. ja chyba jakaś aspołeczna jestem. W sobote sylwester i już znalazło się pare zaproszń na sylwestra. Przyjaciółka chce mnie wyciągnąć na imprezę na, której nie znam nikogo. I ja nie chcę. Z wielu powodów, ale wszystkie są głupie. Boję się, bo nikogo nie znam, nie umiem rozmawiać z ludźmi, tzn. zawsze mam z tym problem, jestem nieśmiała i zamknięta w sobie, boję się, że tam będzie dużo żarcia i trzeba będzie jeść i jeść i pić alkohol (myślałam, że już nie mam lęków tego typu, ale jak widać myliłam się ), wszystkiego się boję, a pozatym już nie umiem się bawić i cieszyć życiem tak jak kiedyś, coraz częściej zauważam u siebie myśli: oni są szczęśliwi, a ja nigdy taka nie będę, myśli, że wszyscy są lepsi ode mnie, a ja jestem beznadziejna, ludzie wydają mi się nudni, ja jestem nudna. Dlaczego ja mam takie problemy? No i nie wiem co zrobić. Mam namieszane w psychice już totalnie Cokolwiek zrobią: pójdę tam czy zostanę w domu - będzie źle. Ahhh co ja w ogóle piszę, proszę was nie jedźcie mnie tylko i tak czuję się już okropnie, albo może i jedźcie może coś do mnie dotrze. Albo nawet nic nie piszcie, przynajmniej miałam się gdzie wyżalic.
-
Worry, kochana... czuję podobnie.
Tylko że ja myślę, że to ta cała szopka z odchudzaniem mnie wyniszczyła... już nie jestem taka wesoła, nie umiem nie myśleć o jedzeniu, często płaczę, boję się, że już nigdy nie będę umiała po prostu olewać tego, ile waże i jak chuda jestem. Jestem świadoma tego, ze wyglądam fatalnie przy tej wadze i chcę przytyć, ale to mną już zawładnęło... Powoli zamienia się w obsesję to całe odchudzanie-tycie, odchudzanie-tycie. Chciałabym żyć tak jak kiedyś, beztrosko. W moich wspomnieniach sprzed roku nie ma jedzenia, a sprzed miesiąca? Planowanie, liczenie, kalkulowanie, przewidywanie, ważenie... Mam dosyć tego! Boję się, że jestem chora, nie, nie na anoreksję, bo naprawdę chcę przytyć, ale na coś innego... Myślę ciągle o jedzeniu... Ciągle... A nie chcę tak! Chcę po prostu żyć życiem, a nie obiadem! Już dawno to w sobie duszę... wiem, że problem tkwi w mojej głowie, że moim zadaniem jest uwolnienie się od myśli o tym, jak wyglądam...
Jestem na siebie zła tym bardziej, że odchudziłam się z wagi idealnej w niedowagę... masakra, prawda? Byłam śliczną, beztroską nastolatką, jadłam do chciałam i wyglądałam świetnie, a teraz... zniszczyłam nie tylko przemianę materii (bo teraz po świętach widzę, że teraz nie mogę sobie na wszystko pozwolić... rok temu nie przytyłam nic przez święta, a jadłam tyle samo), ale i siebie! Miałam ważniejsze rzeczy niż to ile dzisiaj ważę i co zjadłam...
Mam takie silne chwile, kiedy mówię; nie dam się zniszczyć! walczę o siebie, o swoje życie! nie będę o tym myśleć, NIE!
Przeniosłam wagę ze swojego pokoju do pokoju rodziców. Mama pewnie spyta i wtedy wszystko jej powiem... mam nadzieje, że starczy mi odwagi, żeby się jej wypłakać. Wywaliłam z ulubionych wszystkie tabele kaloryczne. Niedługo chyba przestanę odwiedzać tą stronę i zostawię Wam tylko kontakt do siebie... Przepraszam, ale to jest dieta.pl i cóż, tylko mnie to skłania do myśli o odchudzaniu-tyciu-jojo-diecie.
Kiedy opuścił mnie lęk przed przytyciem, nadciąga na mnie chmura jojo... skoro teraz jem zupełnie normalnie, ze słodyczami, czyli tak, jak przed dietą i tyję, to co będzie, jak już będę miała tą swoją pięćdziesiątkę? dalsza dieta, żeby utrzymać? Przecież kiedyś przy takiej wadze i niższym wzroście pozwalałam sobie na wszystko i nie tyłam... a czy teraz będę musiała liczyć kalorie, żeby nie przecholować i żeby z pięćdziesiątki nie zrobiła się szcześćdziesiątka? I tu pojawia się obawa; będę normalna, a potem gruba... wszystko przeze mnie! do końca życia będę się męczyć z tymi kaloriami, jedzeniem, liczeniem, ważeniem! aż w końcu sama ze sobą skończę...
boję się... tak strasznie się boję ;-(.
Worry, dziękuję, że się wyżaliłaś i tym samym pozwoliłaś mi to zrobić... Chcę żyć tak jak kiedyś Bez takich problemów.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki