-
Once again, czyli znowu brnę do celu...
Witajcie
Tak, to ja - stara wyjadaczka. Wracam na forum w zupełnie innym momencie życia niż te kilka lat temu. Ale od początku. Zawsze byłam większa niż reszta ludzi w moim otoczeniu. Było mi z tym źle - zakompleksiona nastolatka, chciała coś zrobić,ale nie wiedziała jak, wolała podglądać sukcesy innych i zawsze zostawiała pracę nad sobą na "później". Na studiach wzięłam się za siebie. Obiecałam sobie, że raz zobaczone na wadze 3 cyferki nigdy więcej się nie pojawią. Z pomocą wspaniałych dziewczyn z forum udało mi się dobić do 75 kg i czułam się wspaniale, potrafiłam nawet wyglądać seksownie. Chciałam dalej nad sobą pracować, ale pojawiła się miłość, nieregularny tryb życia i wróciłam do 86, których pilnowałam. Niestety dla mojej masy zaszłam w ciąże i przybyło 15kg, po których była druga i kolejne 10 nadbagażu. Ani po jednej ani po drugiej ciąży nie zgubiłam nawet grama. Dzieciaki podrosły, a ja nadal ważę tyle co w dniu porodu. I właśnie teraz nadszedł czas kiedy mówię: dość! W przyszłym roku będę szukać pracy i z moją obecną samooceną będzie to trudne. Nawet nie wspominam o jakimkolwiek wysiłku fizycznym, bo przy najmniejszej aktywności pocę się jak świnka. Doprowadziłam swój organizm na skraj i wiem, że albo go odciążę albo on wysiądzie. Mam problemy z metabolizmem, stawy mi trzeszczą, dużo podstawowych rzeczy sprawia mi ból. Nie ćwiczyłam mięśni brzucha od 3 lat i one dosłownie zniknęły. Po ośmiu minutach ćwiczeń czuję zakwasy już drugi dzień
Jaki plan? Na początek ograniczać porcje i nie podjadać. Gorzej z ruchem - dawniejsze podstawowe ćwiczenia powodują ból. Nie chcę rozwalić sobie stawów, więc pomalutku. Siłownia czy zajęcia odpadają, bo zawsze jestem z córcią - muszę to jakoś poukładać.
Miło by było gdyby ktoś mnie wspierał, a jeśli forum na dobre umarło to postaram się tu spowiadać sama przed sobą.
Trzymajcie kciuki i zaczynamy - start waga 111 kg. Oby nigdy więcej! Na początek cel: zejść do dwóch cyferek. 3 grudnia będzie rocznica poznania męża, więc to byłby dobry moment na osiągnięcie pierwszego celu.
Pozdrowienia zostawiam dla każdego kto zajrzy :*
Tutaj męczę się ze sobą
-
-
Odp: Once again, czyli znowu brnę do celu...
Masakra. Nie wiem gdzie szukać wsparcia. Tutaj zawsze można było się wygadać i był jakiś zwrot, a teraz cisza. Czy już nikomu nie potrzeba anonimowości i wszyscy się przerzucili na facebooka czy instagrama? Pokłóciłam się z mężem i chce mi się wyć. Nie mam do kogo się zwrócić. Przyjaciółka mieszka 300 kilometrów dalej, a tutaj nikogo nie znam. Jestem introwertyczką i nie wiem jak się zawiera znajomości. Potrzebuję wymieniać z kimś myśli, bo mam wrażenie, że niedługo całkowicie się w sobie zamknę. Cały dzień mogę tylko odezwać się do dzieci i zwyczajnie mi smutno. To etap bezradności. Nie widzę pozytywnych wydarzeń na horyzoncie, wszystko jest dla mnie mdłe i nijakie.
Ćwiczyć mi się nie chce, bo i po co? W domu mają to w d., mi wszystko jedno, a tutaj też nikt nie ochrzani. Gdzie szukać mobilizacji? Owszem, gdzieś głęboko w sobie ją mam, ale nie da się zawsze być w pozytywnym nastroju. Zwłaszcza na diecie
Do kitu.
Tutaj męczę się ze sobą
-
Odp: Once again, czyli znowu brnę do celu...
Nie przejmuj się, ja dziś chwaląc się mężowi, że przechodzę na dietę usłyszałam tylko "znowu?" i parsknięcie śmiechem. Moja mobilizacja jest bliska zeru, ale kiedyś wreszcie trzeba zacząć i ruszyć dupę Jeśli chcesz, to będę tu codziennie zaglądać
Jedz by żyć, nie żyj by jeść...
-
-
-
Odp: Once again, czyli znowu brnę do celu...
Hej, pokibicuję Ci i czasami się odezwę żeby nie było tu tak cicho. Ja tez znowu zaczynam
-
Odp: Once again, czyli znowu brnę do celu...
Hej XkagaX, ja tez znowu zaczynam. Mam podobne problemy do Ciebie. Wczoraj bylam na zakupach i przezylam szok w sklepie. OD marca probuje wrocic do formy ale mialam drobne problemy zdrowotne. A teraz to moja motywacja spadla i wynikiem tego sa dodatkowe kg. Musze porzadnie wziac sie za siebie. Mozemy razem sobie pokibicowac. Ja zaczynam od rzucenia slodyczy i regularnego picia wody a takze chcodzenia na dlugie spacery. Uwazam, z lepsze sa male kroki ale czeste . Pozdrawiam
-
Odp: Once again, czyli znowu brnę do celu...
witajcie Jak miło tu kogoś widzieć. Chociaż jedna pozytywna wiadomość od dłuższego czasu. Madam nawet kojarzę twój nick z poprzednich lat Powodzenia, podobno najtrudniejszy bywa ten pierwszy krok Karolciu cześć imienniczko Masz rację - małe kroki czynią cuda Serdecznie trzymam kciuki A u mnie niestety słaaaaaabo. Diety nie ma, ćwiczeń brak - są chore dzieciaki i problemy małżeńskie. Nie mogę spać, nie mogę jeść - i wcale nie jestem zakochana tylko zdruzgotana. Tak fatalnie jeszcze się nie czułam. Boli mnie w klatce i podejrzewam, że to wcale nie jest ponowny zator. Ale kogo to obchodzi? Na pewno nie tego, który miał być moim największym oparciem, a jak na razie powoduje tylko zwątpienie w sensowność relacji międzyludzkich. Dobra, idę, bo nie chcę tu wywlekać wszystkich problemów, a to pewnie ich dopiero początek...
Tutaj męczę się ze sobą
-
Odp: Once again, czyli znowu brnę do celu...
Witaj, ja także znowu wzięłam się za siebie i trzymam się od pół roku. Życzę Ci powodzenia i wytrwałości.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki