Hi Anikasek, zaglądam po kilku dniach do Ciebie i co czytam ... Aniu, dziewczyny mają ogrom racji!!! To wszystko jest w naszych głowach, niestety. Dopóki nie zaczniesz myśleć o dietkowaniu, jako sposobie na życie, będzie Ci bardzo trudno, zmobilizujesz się, lecz znów na kilka dni, a potem jeden grzeszek, drugi, trzeci i ... spirala wraca. U mnie obecnie idzie lekko, ale może właśnie dlatego, że troszkę inaczej niż zawsze podeszłam do zrzucania kilosków. Nie wiem Aniu, czy to zda rezultat, ale wiem, że jest mi teraz łatwiej, jak tylko sobie w głowie poukładałam, że przecież ja nie chcę schudnąć te 40 kilosków do końca roku i już, teraz wybiegam myślą dalej, wiem, że chcę schudnąć jak najwięcej do końca roku, jednak już myślę, co będzie potem, teraz szukam motywacji do zmiany swojego sposobu odżywiania się. Nie jest tak, że całkiem sobie wszystkiego odmawiam, nie, miałam chęć na zupkę mamuśki zaprawianą śmietaną, to ją zjadłam, bez żadnych wyrzutów sumienia, z pełną świadomością, że mogę i chcę to zrobić. Mogę, bo zmieszczę się w 2000 kalorii i chcę, bo przecież muśki zupy smakują najlepiej na świecie. Są dni, kiedy wytrwam na tysiączku, lecz są też dni, kiedy muszę zjeść więcej, ale tylko do 2000. Pewnie będzie okres, kiedy tych tysiączków będzie więcej i okres, kiedy będzie ich mniej, jednak nie niepokoi mnie to, najważniejsze, że choć 100g, ale będzie mniej na suwaczku w każdym tygodniu. Przestawiłam się na świadomość, że chudnę, nie ile, tylko jak. Pewnie, że chciałabym mieć przykładowo te 95.9 już na liczniku, nie wyszło dziś, ale wyjdzie jutro, pojutrze lub nawet za kilka dni. Nie chcę być perfekcjonistką dietkową, chcę być szczuplejsza z każdym tygodniem, nie dniem! Anikasek, to tak wypisałam z serducha, doskonale wiem, co przeżywasz, czuję to każdym swoim nerwem i tak bardzo pragnę Ci pomóc, jeśli uznasz, że choć troszkę może pomyśleć w ten sposób i że to może Ci jakoś ułatwić pewne dietkowe przemyślenia, skorzystaj. Pozdrawiam serdecznie. :P
Zakładki