hello Cocci
no to rzeczywiscie ciezki orzech do zgryzienia masz. nie bede Ci nic radzic tylko sie zastanawiam czy Ty bedziesz na pewno chcialo z nim jeszcze byc po calej tej sytuacji..
hello Cocci
no to rzeczywiscie ciezki orzech do zgryzienia masz. nie bede Ci nic radzic tylko sie zastanawiam czy Ty bedziesz na pewno chcialo z nim jeszcze byc po calej tej sytuacji..
Boże, nic nie mogę napisać. co piszę, to kasuję
źle ze mną :P powiem tylko, że mam nadzieję, że cała sprawa zakończy się tak, jakbyś tego chciała. choć osobiście, nie podoba mi się taki "czas do namysłu"
nad czym on kurde chce myśleć, co?
poza tym... teraz Ty masz czekać... tak jakby, no sama nie wiem... ale to trochę nie fair w stosunku do Ciebie. chyba. ale może Ty uważasz inaczej?
no nic. więcej chyba nic nie spłodzę
trzymaj się cieplutko i staraj teraz o tym nie myśleć :*
Agasku! No zgadzam się z Tobą - napisałam mu w odpowiedzi m.in. że wolałabym to wszystko usłyszeć a nie czytać... . Przepraszał za to i tłumaczył dlaczego tak zrobił; nie wiem jak to się wszystko w nim układało, więc nie chcę go oceniać, ale rzeczywiście to jest niefajne, że wysmarował taki list po czym wyjechał nie wiadomo na jak długo (sam nie wiedział na ile), a ja z tym wszystkim zostałam, zawieszona w próżni, bo to w sumie taka próżnia: dopóki nie porozmawiamy to nie wiem kompletnie na czym stoję... . Dobrze, że się z tą moją siostrą spotkałam i ona mnie jakoś uspokoiła, bo przez pierwsze parę dni to ... no co tu opowiadać: dno było... . A tak to przynajmniej doczekam w takim w miarę przyzwoitym stanie choć do spotkania i rozmowy.
Xixa! Wiem , wiem że 3x6. Dlatego właśnie pisałam, że muszę zrzucić coś znowu - żeby nie było tak diabolicznie ! Choć będzie ciężko - bratowa zrobiła bułkę drożdzową z rodzynkami i krokiety... ... .
Corsi! No, tak to już jest z orzechami , choć na razie to dla mnie jeszcze nie kwestia decyzji, bo jeszcze z M. nie porozmawiałam, więc trudno podejmować jakiekolwiek decyzje na podstawie jednego maila. Zobaczymy jak się to wszystko ułoży i czy - jak piszesz - będzie się mogło po czymś takim ułożyć. Myślę, że z mojej strony tak. Mam dużo wad, ale choć tyle można o mnie dobrego powiedzieć, że raczej podchodzę do ludzi i ich zachowań ze zrozumieniem... . Ale - jak mówię - wszystko zależy na pewno od tego jak się to dalej potoczy i co się okaże w rozmowie... .
Jenny! Hej . Spoko - ja sama tu rzadko wpadam . Rzeczywiście - poradzić to się chyba niewiele da ... ale strasznie mi pomaga wsparcie Twoje i innych Dziewczyn - dzięki :P !
Peszko! Masz rację z tymi możliwymi powodami - na epwno drugi jest prawdą. Myślę, że może to być kilka tych aspektów razem i po trochu (choć niekoniecznie wszystkie). Natomiast wiem, że na pewno nie przychodzi mu to wszystko lekko - na pewno M. przejmuje się tym jaki to wszystko ma na mnie wpływ i dumny/zadowolony z tej sytuacji nie jest. Jak pisałam wyżej, przegiął wg mnie z formą (tj. wysłać mail i wyjechać, zostawiając drugą osobę w takiej a nie innej sytuacji), ale, jak mówię, nie chcę go oceniać, bo nie wiem, w jakim był stanie, co się w nim działo, itd. Myślę, że źle zrobił, ale może rzeczywiscie nie widział wtedy innego wyjścia... . Cóż, każdy się czasem w życiu głupio zachowa.
Kompleksy - wiesz, mi bardziej poczucie bezpieczeństwa daje świadomość, że ta druga osoba jest uczciwa i dobra, a przynajmniej stara się taka być, a taki to akurat M. jest, bo inaczej by mi się nie spodobał. Może dlatego, że sama mam jakieś tam swoje kompleksy to jakoś tak łatwiej mi zaakceptować, że inni też mają jakieś tam swoje małe niepewności. Jakoś mi to nie przeszkadza za bardzo... . No, chyba że przez to się źle ze mną czują, bo mają o mnie jakieś zbyt dobre zdanie i wtedy jest im w sobie źle (tak jest chyba trochę u M.)
Marazm - dobre słowo... . Dzięki tej rozmowie z siostrą (i tej najprawdopodobnie niedorzecznej nadziei) na razie się jakoś trzymam, choć rzeczywiście kompletnie nic mi się nie chce. Nic, pozostaje pamiętać, że takie sytuacje się ludziom od zawsze zdarzały i zdarzają i nie jest to żadna tragedia, nawet jeśli mi się wydaje inaczej... . Ale jakiś tam instynkt samozachowawczy we mnie jest, bo się staram zmuszać do robienia różnych rzeczy, choć najchętniej bym to wszystko przespała gdyby się dało (ból mi się włącza jakoś tak sekundę po przebudzeniu...). Sorry, za bardzo zaczynam opowiadać i smęcić. Już się zamykam.
Oj, przeczytałam jeszcze raz to co napisałam i głupio mi trochę, że tak się tu żalę . Ale nie będę kasować - wyślę jak jest. Choć spróbuję się na przyszłość jakoś poprawić.
Dzięki ogromne, Dziewczyny. Jesteście kochane .... .
Pa.
nom a jak
a już kitolka to jest najbardziej kochana
nie smutaj sie już skarbciu wszystko sie ułoży po twojej myśli, będzie pięknie i cudnie i w ogóle
M. po prostu moze naprawdę potrzebować chwili na zastanowienie sie, niezbyt ładnie postąpił z tym że cię tak zostawił, ale to tylko facet nieczęśto mysli nad tym co robi i jak kobieta to odbierze
nic wiecej nei będe radziła, ale wiedz, że starsznei mi przykro żę tobie jest przykro
i że życzę ci jak najlepiej, i przychodz tu i pisz swoje króciutkei ekspresiki, bo skoro tobie to pomaga, to zal sie i biadol ile wlezie
pozdrawiam
Hej Babki !
Kitolka!No, a jakżeby inaczej !a już kitolka to jest najbardziej kochana
Ja się na M. nie złoszcze o tę formę. Wolałabym inną, ale widocznie on potrzebował taką. W sumie to nawet dobrze - mam przez to czas trochę "ochłonąć", choć nie jest to na pewno czas przyjemny... . Ale pewnie by zbyt rzeczowej rozmowy ze mną nie było zaraz po tym mailu... . Z drugiej strony - czy na pewno rzeczowość jest tu najważniejsza - ?
Peszko!No to jak dziwna skoro podobną przez dwa lata ćwiczyłas na sobie - ? Ja się już niedługo pewnie też dowiem, czy ja tez mam potencjalnie przed sobą takie dwa lata, czy od razu wiadomo że nie i koniec. M. - tak jak się umawialiśmy - dał znać, że wrócił. Poprosił też od razu o spotkanie (SMSem - faceci )... . Zobaczymy, ale coś mi się zdaje, że on to wszystko chce pozamykać... . No nic, tłumaczę sobie, że jeśli tak to widocznie tak miało być i takie tam tłumaczanki.Słuchaj, dla mnie Twoja sytuacja jest dziwna, ale ja z Osobistym Trenerem mialam dwa lata takich wlasnie bojow.
Kompleksy - no, na pewno masz rację, że dwóch zakompleksiaków naraz to czasem może być problem . Choć myślę tak sobie czasem, że chyba każdy ma jakieś tam kompleksy tylko każdy inne... . Ale głowy za tę hipotezę nie dam .No, tak se tłumaczę, choć czasem sobie jednak nie wierzę... . Ale choć czasem czuję inaczej to wiem, że jest właśnie tak jak piszesz.Staraj sie nie tracic sil, zycie jest piekne, a nawet ten bol nadaje mu jakies dodatkowe brawy, choc moze niezbyt radosne, no...
Cokolwiek będzie, będzie dobrze - musi być, kurczę blade :P .
Ja wróciłam dziś od Rodzinki (znowu byłam na kilka dni) i chcę... wrócić do pilnowania się z jedzeniem . Mam nadzieję, że skutecznie ....
Ściskam Was mocno mocno :P !
Hej babeczko!!
No i jak?? Widzieliście się już?? Pogadaliście??
Czekam na wiadomości od Ciebie..
I, jak mówią słowa piosenki, "always look on the bright side of life"!!! kurczę, chyba dobrze napisałam ??
a to dla Ciebie
Jeszcze nie. Ma dziś M. dzwonić żeby się umówić. Pewnie na jutro albo pojutrze.Zamieszczone przez mariki
Pewnie za dużo tu nie opowiem, bez względu na to, co będzie - nie umiem tak do końca... . Ciężko się samemu z tym gryźć, ale i ciężko opowiadać... . Dobra, kończę ten temat, bo znowu zacznę smęcić... .
Dobrze, dobrze - bezbłędnie !I, jak mówią słowa piosenki, "always look on the bright side of life"!!! kurczę, chyba dobrze napisałam ??
Dzięki za śliczne bedroneczki... i w ogóle - za całokształt. Jesteś kochana.
Pa pa... .
Nie pisz mi takich rzeczy, bo spłonę, albo zostanę przemądrzałą babą, hi hi..
A tak w ogóle trzymam za Ciebie kciuki, bez względu na to co będzie "po" (tej rozmowie).
Myślę i trzymam kciukasy!!!
Buźka.
Dzięki, Mariki :P !
Ja to chyba zeświruję już od tego czekania - M. wczoraj trochę rozłożyło, a dziś już kompletnie - ledwo żyje, więc zupełnie się nie nadaje do rozmowy... . Nie wiem, kiedy się spotkamy... .
@#! ! #X!, że się tak wyrażę... .
Dietkowo - OK, poza tym, że dziś w pracy placki rozdawali...
E tam wisielczy - w sam raz :P ! Pewno bym nawet i poszła, ale chcę, żeby pierwsze spotkanie po mailu było od razu z porządną rozmową, bo przecież nie będziemy siedzieć przy pomarańczach (to się chyba kiedyś chorym nosiło, co? ) i gadać o pewnej części ciała Maryny, nie? Zresztą jak on taki biedny to bym go od razu jeszcze bardziej chciala przytulić więc kiszka... . No nic, spoko. Może do tego czasu mi przyjdzie do głowy jakiś napoleoński plan ... . A może zrzucę tłuszczyk nabyty niedawno przez pobyt na domowym wikcie u Rodzinki, schudnę dodatkowo jeszcze z pół kilo i będzie tak zachwycony, że w ogóle powie, że ten mail to nie do mnie był, hihi (oj, zaraz go przepytam do kogo w takim razie )
Zakładki