Właśnie się nad fryzurą zastanawiam, bo albo znowu skrócę grzywkę i powiem fryzjerowi, że może szaleć ile chce (a że mam do niego zaufanie, to się już czasami w przeszłosci zdarzało) albo powiem, że ma grzywki nie ruszać i zostawic taką na skos, a całą resztę podciąć niedużo. I niech kolor im znowu jakiś nada, bo już poprzedni się prawie kompletnie wyprał

Tylko nie wiem, czy mogę sobie pozwolic na jakieś mocniejsze cięcie, bo wszędzie teraz dress code i hair code i smile code. I koleżanka mi kiedyś powiedziała, że ona z moją fryzurą to nie mogłaby chodzić do pracy. Taaaaak.

Dopadł mnie chyba ten dołek czający się dzisiaj po kątach i zgrzeszyłam małym piwkiem (ale to jednak tylko 230 kcal, więc grzech nie taki znowu duży).

Miłej nocki!