-
Podsumowanie drugiego dnia końca przyjaźni z nadwagą.
Trudny dzień. Ja niby nie mam cukrzycy. Tzn niby mam. Moja trzustka po prostu momentami chlusta insuliną i wtedy gwałtownie spada mi cukier i .. głuchnę, ciemno przed oczami. Miałam w życiu kilka takich momentów i uratowały mnie cukierki z apteki. A potem szybko normalne żarciuszko. A potem dwa - trzy dni paskudne, z ciągłym głodem i trzęsącymi się łapkami. FUJ!
Normalnie powinno być tak, że jak brak kalorii to organizm zawiadamia uczuciem głodu (mniej lub bardziej agresywnie) po czym przełącza się na spalanie rezerw. Otóż u mnie ten przełącznik chyba zardzewiał. Jakoś muszę go rozruszać, bo wymienić chyba nie da rady.
Noc przespana, ale z częstym budzeniem się. Zwłaszcza, że mojej psinie coś chyba dolega. Leżała, jęczała ale nie chciała powiedzieć co jej jest .. Sprawdziłam co mogłam .. Zobaczymy po południu jak wrócę z pracy.
-
cześć.
a może powinnas zrobić sobie jakieś badania? na metabolizm... albo cos w tym guście...
polecam otręby na przyspieszenie metabolizmu...
a "Kochane kłopoty" też kocham.
a moje siostry oglądają "Lost"... już się uzalezniły chyba:P teraz na AXN jest 2 seria.
JA
JOJO
waga około 85 kg.
-
AXN nie mam niestety .. (tu padam i wiję się z rozpaczyyy !! .. ) .. więc uzależnienia nie będzie - raczej dieta BL (Bez Lost) ..
Otręby powiadasz .. hmm .. no dooobra .. gdzieś je wcisnę .. Ale właściwie po co mam poprawiać metabolizm, skoro mój jest SUPER-wydajny?! .. Żartuję oczywiście, ale to fakt - zjadam niewiele, a i tak odkładam tłuszczyk Czyli przetworzę wszystko, jak koza - żywić się może i sznurkiem do snopowiązałek ..
Badania zaś - no cóż. Zasugerowałam kiedyś mojej pani doktor, że może powinnam zrobić badanie obciążenia glukozą. Zapytała czy nie łatwiej unikać słodyczy. Chciałam iść prywatnie - ale że nie jest ono całkiem bezpieczne bez skierowania od lekarza (musi podać wielkość dawki glukozy i czas i częstość badania) nie da rady. Poza tym i bez badania wiem, co mi jest - zyskam może potwierdzenie hiperinsulinizmu (czy jak to się tam nazywa), ale leczenie będzie takie samo - odstawić słodycze, nie denerwować trzustki. No to siedzę cicho
Zastanawiam się jednak skąd się wzięło to moje złe samopoczucie .. Podejrzenie moje pada na jabłka - po upieczeniu w mikrofalówce (bez żadnych słodkich dodatków!) puszczają sporo soku, w którym topiłam musli. Zwykłe ziarnkowe bez owoców. I to było bardzo słodkie ..
Jabłka precz zatem.. na dziś grejfrut ..
-
Poniedziałek - trzeci dzień końca przyjaźni z nadwagą
7:30 - kromka razowego, kawałek szynki góralskiej, łyżka Bielucha
11:00 - kawa z cukrem i śmietanką
12:30 - pół kromki chleba z masłem, szynką góralską, pół plasterka sera zżółkłego, 4 krążki marynowanej cukinii (łapki się trzęsą)
14:00 - grejfrut mały, czerwony
15:30 - drugie pół kanapki jw i mały marynowany patisonik
18:00 - polędwiczka wieprzowa smażona (bez tłuszczu i panierki), łycha kuskus, garść duża kiszonej kapusty, pół filizanki botwinki bez zielska
22:00 - kromka razowego z musztardą i kawałek mały kiełbasy jałowcowej
24:00 - hmmm .. jeszcze nie wiem, zależy czy się będę trząść[/color]
Razem wyszło mi 1200 kcal. Ciągle trochę mnie ssie głodzik, ale dziś znośnie. Mniej się trzęsę, więc odstawienie jabłek chyba było niezłym pomysłem. Jedny słowem mam jeść potrawy WYTRAWNE ..
Koszmar jest z ćwiczeniami (no chyba że zaliczyć do nich dźwiganie paczek na pocztę i zakupów z powrotem). Po pracy padam zazwyczaj. Ale dziś naszarpałam się z moją psinką maleńką - Nikę wykąpałam a ona straszny nerwus w wannie. Po zabawie obie ziałyśmy pół godziny Ale czyściutka jest taka, że można ją zjeść Puchacz się zrobiła Ale o psach kiedy indziej.
-
Miri, z przyjemnością przeczytałam Twój pamiętnik
Zobaczysz, z każdym dniem będzie lepiej. A trzy dni konsumpcyjnej cnoty to już świetny początek.
Trzymaj się ciepło!
-
jakiego masz pieska?
ja mam 2.
ogiera polskiego - Robin i Rońka - berneńczyk.
a może spróbujesz pływania... myślę, że to nie powinno nadwyręzyć Twoich kości...
JA
JOJO
waga około 85 kg.
-
PŁYWANIE! No jasne, że tak! O ile na płetwale błękitne szyją pokrowce w kształcie kostiumu kąpielowego .. hihi Julcyk - z pewnością spróbuję Tyle, że muszę pływać z deską. Tzn żabką bez problemu, ale ze względu na kręgosłup powinnam raczej na grzbiecie, a to mi ZA NIC nie wychodzi. Boję się, spina mnie strach i .. topię się. Więc stą deska - asekuracyjnie ..
Tzn z pływaniem moim to jest tak:
Ja przy jednym płucku szybciej oddycham - to naturalne .. więc płynę .. męczę się .. oddech przyspiesza .. ruchy też, bo muszę zdążyć pyszczydło wynurzyć .. męczę się szybciej .. oddech przyspiesza .. itd Czy muszę kończyć? Tak tak! To jest to - w pewnym momencie oddech wypada mi pod wodą Fakt - pływania z fajką nie próbowałam
Na wakacjach zatrudniałam Precious. Ja wypływałam w jezioro, ona równolegle z taką bańką ratowniczą. Jak już nie mogłam dalej wieszałam się na bańce dysząc zawzięcie a Precious jak traktor ciągnęła do brzegu. I zapewniam was, że płynęłam wtedy znacznie szybciej To szatan w wodzie!
-
Psiara ze mnie okrutna, więc ten kto ruszył ten temat ryzykuje czytanie posta na 15 stron ..
Pieski moje kochane mam aktualnie dwa. To pieseczki nr 5 i 6.
Najpierw pojawiła się Nika. Stałam na ulicy czekając na dostawę zapasowych kluczyków do samochodu (bom sobie swoje zatrzasnęła w środku choć blondynką nie jestem) gdy przechodząca obok młoda dziewczyna z czarną kulką na ręku zaczęła płakać, że nie ma co ze szczeniakiem zrobić. Ja nie mogłam mieć psa, bo Precious jest uczuleniowcem, więc popłakałam dla towarzystwa. W pewnym momencie dziewczyna wcisnęła mi kulkę w klatkę piersiową, ja odruchowo złapałam a ona W NOGI! Nie dogoniłam - stałam w szoku patrząc jak znika za rogiem. Szukałam potem dla małej nowego domu .. szukałam .. szu ka łam .. coraz wolniej .. aż została Mama z Precious wykarmiły pipetką. Teraz ma 8 lat, wygląda jak szare shi-tzu, zachowuje się jak skrzyżowane psa z kotem perskim (najchętniej śpi zwinięta w kulkę i bawi się miękką piłeczką trącając ją łapą), wiewiórką (wspina się po mnie), lisem (układa się na ramionach, zwłaszcza jak stoimy na przystanku czekając na autobus) i ostatnio - wiertarką, bo warczy bez opamiętania. Z zazdrości ..
Bo rok temu przybyła nam Toto. Żeby Nikę ciut rozruszać chciałyśmy dla niej towarzystwo. Ze szczeniaków nic nie wyszło (za długo by opowiadać), więc Precious zaciągnęła mnie do schroniska. Ja wam tego opisywać nie będę, bo to szok. Dość że wpadłam tam w histerię połączoną z amokiem i MUSIAŁAM zabrać jakiegoś psa, bo bym chyba zeszła .. I wzięłam małą jasną suńkę. Wygląda jak mały piesek dingo. Nie wiadomo było jak toto nazwać więc została .. Toto
Psina po przejściach - szyja rozharatana do połowy, już lekko zabliźniona, placki gołej skóry tu i ówdzie po innych ranach, brudna, po sterylizacji. Po jakimś czasie zauważyłam na spacerze, że kuli tylną łapę. RTG pokazał obraz tragiczny - łapa po złamaniu, kość udowa zrośnięta pod kątem, staw kolanowy dosłownie rozgnieciony. Lekarz stwierdził wypadanie rzepki kolanowej. Opearcja ustabilizowała rzepkę - "jest lepiej i lepiej nie będzie" - lecz Toto do końca życia będzie kuleć.
Jest fajna Przyjaciółka wszystkich psów, dzieci, ludzi Żywa i rozbiegana.
Nika jej nie znosi. Ciągłe warczenie w domu czasem załamuje. Nie da dojść do miski (sama je więcej byle nie zostawić czegoś dla Toto), do wody, do mnie, do zabawek. Toto znosi to spokojnie - sama przyjęła w domu ostatnią pozycję w szeregu dziobania. Zachęca Nikę do zabawy - ta warczy - a Toto jej te wystawione zębiska jęzorem myje
Przygnębiające. Ale żadnej nie oddam
-
z deską czy bez, jeśli Ci to frajde sprawia i ruszasz się to jest dobrze. tylko uważaj nie utop się...
kurcze u mnie w domu też zawsze pełno psów. taka tradycja.
zabawna historia z Niką... ;)
współczuje wszystkim psom ze schronisk... to jest okropne w jakich warunkach one tam zyją:(
trzymaj się!
JA
JOJO
waga około 85 kg.
-
Wtorek - czwarty dzień końca przyjaźni z nadwagą
7:30 - mały razowy z szynką i serem zżółkłym, pół pomidora
12:30 - jw + 2 liście pekińskiej
14:00 - kawa z cukrem i śmietanką
15:30 - kanapka jw + liść pekińskiej i mała surowa pieczarka
18:00 - panga (rybka) pieczona w folii w kożuszku z natki i pieczarek z czosnkiem, 2 łychy makaronu, surówka z kapusty pekińskiej, kiszonej i cebuli czerwonej bez sosu
22:00 - mały razowy z polędwicą drobiową, pół cykorii, 5 cm kaszanki cienkiej
24:00 - drugie pół cykorii
Razem wyszło mi 1185 kcal. Dzień spokojny - bez uczucia głodu zupełnie. Mówiłam, że nie jadam dużo, więc to co jem to właściwie norma. Trzeba zatem zjechać niżej - na 1000 kcal. Albo dietka SB co ma tę zaletę, że uwolnię się na jakiś czas od węglowodanów. Zresztą zobaczymy po tygodniu tego co jest teraz czyli w sobotę.
Nie będę już więcej opisywać szczegółów na talerzu, bo to nie jest problem. Mój leży w ćwiczeniach.
A tu kolejny dzień bez wysiłku. O ile nie liczyć szarpaniny przy szczotkowaniu psa. Mała psina a wije się jak piskorz. NIE ZNOSI szczotkowania. A po ostatnich śniegach z solą ma kołtuny - to ciągłe moczenie i wycieranie ręcznikiem bez czesania. Udało się zrobic porządek z łbem, grzbietem i tylnymi łapami. Zostały dwie przednie łapy bronione uporczywym podwijaniem ich pod siebie i zębiskami dziabiącymi bez opamiętania w szczotkę czy grzebień.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki