Jejku dzis nie wiem co sie ze mna dzieje. Mam naprawde duzy apetyt. A szczegolnie na babke kartoflana z obiadu.
Dzis tez cos zauwazylam. A mianowicie zaleznosc stanu emocjonalnego w stosunku do jedzenia. U mnie przejawia sie to w tym ze jak jestem niespokojna i mam jakies niezbyt przyjemne mysli to jem. Po prostu jakbym zagluszala mysli jedzeniem.
zreszta ostatnio czytalam o tym w jakiejs gazecie ze jedzenie w dzisiejszych czasach nie sluzy tylko zaspokajaniu glodu ale i radzeniu sobie z problemami.
Mozna jesc jak sie jest zlym, uradowanym, smutnym etc... nie czujac glodu. Troche chore to jest ale prawdziwe.
Ja tez zdaje sobie sprawe ze wiecej jem jak nie mam zbyt duzo zajec i nie musze myslec o jakis wazniejeszych sprawach. Musze sie opanowac, w koncu sie odchudzam; a wiosna tuz tuz.......
Zakładki