Jakos smutek na myśl o tych wczorajszych zdjęciach nie chce mnie opuścić
Pocieszam się, że jestem na nowej, dobrej drodze do odmiany.
Dietka przebiega bez problemów:
Śniadanko składało się z jabłuszka, dużej mandarynki i kiwi
W domku czeka ugotowany wczoraj rosołek, czyli mój obiadek. Zamierzam nie jeść go z żadnym makaronem, a z resztą kalafiora, którego miałam wczoraj na obiadek a nie miałam siły zjeść. Do tego marcheweczka z zupki i mniam mniam. Generalnie jestem zuponiejadek, bo KOCHAM MIĘSO, ale co dietka to dietka - poświęcić się trzeba!
Według zaleceń mojej diety opróćz warzywek i owoców mam dziś zjeść jeszcze 0,5l jogurtu naturalnego lub kefiru, ale myslę, że poczekam z nim do kolacji.
Jutro do dietki dochodzą produkty zbożowe - oczywiście wszystkie ciemne, pełnoziarniste i o duzej zawartości błonnika.
Co do ćwiczeń - brak pomysłu. Skorzystam pewnie z dobrodziejstwa zółtego pokoika. Generalnie czeka mnie trochę załatwiania zanim dotrę do domku. Jadę do spawacza by mi wydech naprawił w autku, obiecałam kuzynce Daniela, że zobaczę ich nowego, maleńkiego pieska "chihauhau", a mama marudzi, by ją jeszcze odwiedzić i zawieźć gdzieś do sklepu.. W tym czasie spokojnie mogłabym z basenu skorzystać, a tu masz ci taki klops!
Rano zrobiłam zaledwie 20 przysiadów i kilka skłonów i obrotów - to wszystko co zdążyłam przed wyjściem do pracy... Trochę to marne.. Obym zmobilizowała się dziś na więcej!