-
Motylisku, dopiero teraz zauważyłam twój nowy ślaczek... Będziesz miała super prezencik na świeta jak widzę! Ślicznie! Dziękuję za komplementy...
-
ECHHH DZIS ZMAŚCIŁAM ... ZEPSUŁAM I WOGOLE TO JESTEM NA SIEBIE NIEZLE .... MUSZE SIE BRAC W GARSC BO CZASU MALO A ZALEGLOSCI (W ODCHUDZANIU) WIELE ... TYLKO MUSZE WYGONIC TEGO CHOLERNEGO DOLKA Z MOJEJ ŁEPETYNKI ... BUUU SCISKAM I SLE POZDROWIENIA WPŁAW
-
Mam takie małe pytanko ...
Co to jest dieta SBD (pierwszy raz słyszę o takiej )
Na czym ona polega i jakie daje efekty
Ja właśnie mam zamiar rozpocząć dietkowanie i szukam jakiejs dietki dla siebie :P
Serdecznie Pozdrowionka
Natalia
-
Moniczko, kochana, poczytam sobie Twój wątek wieczorem, bo właśnie przyjęłam podopiecznego, on się położył spać, i ja też jeszcze się zdrzemnę. Ale jak najszybciej chciałam (z pewnym opóźnieniem) powitać Cię na forum. Świetnie zrobiłaś, przystępując do nas, forum odchudza!!!
Gratuluję pierwszych zrzuconych kilogramów - mam nadzieję, że wkrótce się znowu spotkamy i będę mogła Ci powiedzieć, że już je po Tobie widać
Mocno Cię ściskam i na pewno będę Cię tu odwiedzać
-
Hej kochane, ależ tu ruch, ho ho!
Motylisku, nie martw się, każdemu zdarza się mniejsza lub większa wpadka podczas dietkowania, właściwie nie ma dietki bez wpadki... Najważniejsze, aby nie popadać w panikę i całkiem zaniechać dietkowania! A więc głowa do góry! A ciałko w ruch - trza odpracować choć troszeczkę zbędne kaloryjki, prawda? Jeśli już nie dziś (bo na to raczej jest już zbyt późno), to jutro... Pamiętaj o codziennym ruchu, tak abyś mogła się spocić! I dłużej, tym lepiej, ale bez przesady - nie muszą to być żadne maratony...
Natko87, witaj na tym wąteczku i opowiedz coś więcej o sobie, dobrze? Ja niestety nie jestem żadną specjalistką co do diety SBD, lecz po prostu próbuję się do niej jako tako dostosować, gdyż uważam jej zasady za bardzo zdrowe... W tej diecie są trzy etapy, z których pierwszy, trwający dwa tygodnie, jest najbardziej restrykcyjny - trzeba w nim wyeliminować wszystkie cukry proste (nawet te w owocach) jak i węglowodany. Jak dla mnie jest to nie do zrealizowania, byłam zbyt osłabiona i zmęczona, więc już po kilku dniach nie wytrzymywałam i rzucałam się na owocki i chlebuś (chociaż z pełnego przemiału, ale jednak...). W drugiej fazie są już dozwolone owoce, jak też ciemny ryż, makaron i chleb, oczywiście nie w przesadnych ilościach. I to właśnie do tej fazy stosuję się tak mniej wiecej... A poza tym licze kaloryjki, aby mieć lepszą kontrolę...
Na tych stronach możesz dowiedzieć się więcej...
http://forum.dieta.pl/forum/viewtopi...er=asc&start=0 - na pierszej stronie masz pełny opis diety...
A tutaj znalazłam wspaniałe przepisy SBD... http://forum.dieta.pl/forum/viewtopi...=57432&start=0
Jeśli chcesz dowiedzieć się czgoś więcej na temat SBD - Diety Plaż Południa - to najlepiej zainwestować w książkę, jej autorem jest Dr. Agatson.
Triskell, witaj u mnie i proszę, rozgość się serdeczny (uwielbiam Gałczyńskiego ) Dziękuję za gratulacje co do zrzuconych kilosków, ale chyba troszkę nadrobiłam (najwyżej kilogram) przez Thanksgiving i ten ostatni długi weekend... Ale nic to, szybko przyszło, jeszcze szybciej zejdzie, prawda?
To jak z naszym spotkaniem w następnym tygodniu? Dla niewtajemniczonych: obie mieszkamy w tym samym przepięknym hamerykańskim stanie Washington, jednakże w innych miastach... Chociaż kto wie jak długo jeszcze? Może Trinia szybciej przeniesie się do mojej pięknej dzielnicy w Seattle, niż by nam się to wydawało? Hm?
A teraz jedno z moich ulubionych zdjęć... Ostatnio je wstawiłam u Motyliska, ale zatęskniłam za tym widokiem, a więc będzie też i u mnie...
-
Tak pokrótce to, co się u mnie ostatnio działo...
Mój mąż przez Thanksgiving miał cztery dni wolnego (chociaż w sam Thnanksgiving popracował trochę z rana), a więć moglismy trochę więcej czasu spędzić razem... W czwartek świętowaliśmy sami, chociaż wstępnie mieli do nas przyjść znajomi, ale coś im się odwidziało i dzień przed odmówili.... Smutno mi sie zrobiło z tego powodu, bo to bądź co bądź rodzinne święto, a tych znajomych uważaliśmy już prawie za przyjaciół, czyli tak jakby rodzinę... No cóż, widać nie byli tego godni... A więc zrobliśmy sobie ucztowanie z wieczorkiem filmowym do pary... Na kolację była chuda pieczeń wołowa (marynowana prędzej przez trzy dni w czerwonym winie), sos z borowiny (doprawiony słodzikiem), puree z ziemniaczków (z mlekiem), chlebuś graham, a na deser razowy jabłecznik za słodzikiem... Niby dietetycznie, ale i tak za dużo, prawda? Do filmu był popcorn light oraz serduszka w czkoladzie (ja tylko dwa zdążyłam zjeść, zanim je dopadł mój mąż)...
W piątek pobiegałam na bieżni przez godzinkę , a wieczorkiem byliśmy na zakupach - kupiłam sobie nowy sportowy biustonosz oraz spodnie na bieganie (moje dotychczasowe właśnie pięknie się przetarły we wiadomym miejscu, moja zmora... ).
W sobotę (gdzie z rana zaliczyłam obowiązkową bieżnię) byliśmy na Andrzejkach i tak tam sobie pohasałam i pośpiewałam, że na drugi dzień mój głos przypominał li to rzężenie zarzynanego jelenia, li to piski cherubinka... I to w takim stopniu, ze przestraszylam moim rodziców dzwoniąc do nich, a oni zakazali mi się do nich odzywać (!), mam się najpierw wykurować i już! Postraszyli mnie utratą głosu albo w lepszym przypadku anginą! A ja za to słysząc samą siebie dostawałam takiej głupawki, że aż nie mogłam się powstrzymać... Wczoraj dzwoniła moja teściowa i nawet ona stwierdziła, że mam wyjątkowo "sexy" głos... Na dzień dzisiejszy jeszcze nie doszłam na 100% do siebie, dychram co rusz i cosik strasznie mnie swędzi w gardle, bleee... Ale mam nadzieję, że szybko mi to przejdzie... W ogóle jestem w szoku, bo ani nie piłam (raptem jedną lampkę czerwonego wina), ani też nie przesadzałam ze śpiewaniem... A w niedzielę "w nagrodę" głos mi wcięło! Ale niczego nie żałuję, bo bawiłam się wyśmienicie, poznałam kilka nowych osób -Polaków-, z czego baaardzo się cieszę, no i potańczyłam... Wzięcie miałam takie, że hej! Ja uwielbiam tańczyć, ale niestety rzadko mam ku temu okazję... Chyba zapiszę się na jakiś kurs tańca... Ale bez męża, bo on nietańcowaty jakiś...
Wczoraj odważyłam się tylko na godzinkę bieżnikowania i więcej nie wychylałam nosa zza drzwi... Dzisiaj też, jak do tej pory, ale wieczorkiem mam zamiar pójść na zajęcia pilates... Niech mnie rozciągnie... Dietkowo od wczoraj też jest spoko, wczoraj było 1360kcal, a dzisiaj będzie chyba trochę mniej, zobaczymy...
W tym tygodniu odpuściłam sobie oficjalne ważenie... Nie chcę się dołować po tym całym Thanksgiving, ani przesuwać motylka w lewą stronę... A więc następne Wielkie Ważenie w następny poniedziałek! Mam nadzieję, że będę miała się czy pochwalić... Trzymajcie kciuki...
Koniec spowiedzi...
-
No, przeczytałam wreszcie cały wątek, dziś wieczorem wyślę Ci priva z moim rozkładem jazdy na przyszły tydzień, na pewno cos wybierzemy, już się cieszę!!!
Wiesz co, sprawdziłam Twój BMI według wagi z suwaczka (64,2 kg) i mamy identyczny: 23,3 W związku z tym wyzywam Cię ... no może nie na pojedynek ale do zdrowego współzawodnictwa . Masz trochę fory i czas do nadrobienia suwaczkowej różnicy, bo u mnie odchudzanie w cyklu 4-tygodniowym przebiega etapami: przez 2 tygodnie chudnę szybciej a potem wolniej (pamiętasz, jak byłam u Ciebie i czułam się bardzo wzdęta? to właśnie były te "gorsze" tygodnie, powtarza się to ze zbyt wielką regularnością by mogło byc przypadkiem) - i właśnie zaczynam te "gorsze" 2 tygodnie. Więc powinno być Ci łatwo mnie przegonić. No a ten kilogramik z Twoim zapędem do ćwiczeń na pewno odrobisz szybko Staraj się, bo tak jak mówiłam, bardzo chcę móc Ci pogratulować wizualnego wagowego spadku, ale na pewno będę w tym obiektywna i nie będę Ci kadzić jeśli nie będzie powodu
Jeśli chodzi o orzechy, to te tłuszcze w nich są zdrowe, ja tam bym ich nie unikała Ale podobno laskowe maja do tego wysoki IG, więc są z orzechów najmniej dobre pod względem dietetycznym. Natomiast cashews czy włoskich bym się nie bała, oczywiście w rozsądnych ilościach... no chyba, że z SB nie są zgodne, bo ja jej nie znam.
Czy ćwiczenia na maszynkach coś dają? Oczywiście, że tak i sądzę, że po ich systematycznym stosowaniu 2-3 razy w tygodniu (ideałem jest dać mięśniom odpocząć i w pozostałe dni ćwiczyć tylko aeroby, czyli tą bieżnię, nie żeby mi to wychodziło, w czwartki i piątki mam 2 dni ćwiczeń siłowych pod rząd, ale inaczej mi się tego nie udało rozplanować) zobaczysz sporą różnicę w wymiarkach w udach i tych partiach ciała, które ćwiczysz
Tu masz adres strony z zawartością kaloryczną niektórych amerykańskich produktów:
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] - ale ja najczęściej, jeśli muszę znaleźć kaloryczność jakiegoś produktu, którego nie ma tu na portalu w tabelce, to po prostu wpisuję w google jego nazwę i słowo calories, np. sushi calories i bez problemu znajduję stronki, na których są stosowne dane
Przy Twojej ilości ćwiczeń limit 1300 kcal wydaje mi się rozsądniejszy, niż 1000. Częściowo też dlatego, że Gagaa (która dla mnie jest autorytetem jeśli chodzi o dietę) wynalazła ostatnio artykuł na temat tego, jak można sobie zaszkodzić zbyt małą ilością kalorii i trochę się nim przejęłam. Znajdziesz go tutaj:
http://forum.dieta.pl/forum/viewtopi...=400719#400719 w poście z 28.11, zaczynającym się od zdania na czerwono. Zresztą cały ten wątek jest wart przeczytania. Ja też jestem na 1300 kcal i staram się poniżej tej wartości nie schodzić... i chudnę
Ja kawę najczęściej piję czarną, ale wliczam nawet tych 5 kcal do licznika kalorii, a jeśli zdarzy mi się z mlekiem wypić, to też doliczam.
W 100% zgadzam się z Twoim wrażeniem, że jesienią chudnie się ciężej. No ale wyobraź sobie, jak łatwo nam będzie na wiosnę, skoro schudniemy w tym najmniej sprzyjającym okresie, a wagę utrzymywać będziemy już wtedy, gdy jest to łatwiejsze
O rany, ten krem z chilli to jakiś horror Dzięki za ostrzeżenie!!!
Wiesz, jesteś tak ładną, subtelną i dziewczęcą osobą, że jakoś tak naturalnie przychodzi mówienie na Ciebie np. "Moniczka", a nie "Monika". Przynajmniej ja mam takie wrażenie, a skoro mówisz, że większość osób zdrabnia Twoje imię, to chyba nie tylko ja
Ja moje Thanksgivingowe żurawiny doprawiałam miodem. Staram się wycofywać ze słodzików, bo aspartam rakotwórczy, po Splendzie żółkną zęby, w każdym są jednak jakieś negatywy. Wyjątkiem są dla mnie galaretki i budynie ze słodzikiem, czasem napoje fuze slenderize i od czasu do czasu bezcukrowe werthers original, ale wszystko to w niewielkich ilościach. Tyle, że mi łatwiej, bo kawy i herbaty nie słodzę wcale, więc tych słodzikowych "wyskoków" faktycznie jest niewiele. Do porannej owsianki też dodaję miód, a na Thansgiving zrobiłam odchudzające (jak pokazały i moje i Joshuy wyniki na wadze) ciasto, gdzie też była odrobina miodu.
A mogę i tutaj i u siebie wrzucić jedno z naszych wspólnych zdjęć?
Mocno Cię ściskam i dbaj o to gardziołko!!!
-
Triniu, daj pyska, niech cię wyściskam!!!
Oczywiście wklejaj śmiało zdjęcia, czemu nie? Jak już ci pisałam w mailu, twój aparat jest wyjątkowo serdeczny...
Dziekuję za linki, dodałam je już do ulubionych i w najbliższym czasie mam zamiar przestudiować... A więc twierdzisz, że mój plan jest ok? To mnie bardzo cieszy! Chociaż wprawdzie nie jestem w stanie wyważyć kalorie tak, aby zawsze mieć mniej więcej tyle samo, i przez to wychodzi mi mała huśtawka, ale to chyba nie jest aż takie złe, co? Wiesz, najmniej przeze mnie oczekiwanym i chcianym efektem tej diety byłoby ciągłe ssanie w żołądku, a więc jem tak, aby go zapełnić i dostarczyć wystarczająco witaminek, minerałow i czego tam nie zachce... Ostatnio na przykład miałam ochotę na czerwone mięcho, więc zrobiłam aż dwie pieczenie (dzisiaj zjadłam ostatni kawałeczek, mniam), pewnie przez to, że w ostatni okres straciłam dużo krwi... Trzeba słuchać organizmu, prawda? Jedynie na całkowite leniuchowanie mu nie pozwalam, przynajmniej przez godzinkę dziennie muszę go zmęczyć na bieżni!
Co do mojego imienia, to wszystkie możliwe zdrobnienia są mile widziane... Jedyna osoba, która uparcie twierdzi, że moje imię się nie zmiękcza i już, to moja siostra, ale to osobny temat, jak wiesz... Na Andrzejkach brat jednej z dziewczyn, z którym mi się napradę super tańczyło (tak wiariacko, hehe), zwracał się do mnie właśnie per Monia - dawno już tego nie słyszałam, ale tak mi było miło... I hm, mówisz, że jestem subtelną dziewczyną? Ty nawet nie wiesz jak ja potrafię klnąć... Nawet mój mąż już się tego ode mnie nauczył, chyba czas coś z tym fantem zrobić... Kiedys zaproponował mi ustanowienie Dnia Bez Przekleństw... Hmmm...
Zmartwiłaś mnie tą Splendą... Bo ja właśnie jej używam... Ale tylko rano do kawki... No i do tego ciasta, hmmm... Może powinnam następnym razem upiec te twoje odchudzające ciasto? No i zacząć liczyc te kaloryjki w mleku do kawy? Hm, zastanowię się...
-
No to wrzucam zdjęcie Mam nadzieję, że ja nie mam zawsze tak czerwonej twarzy, ale z tego, co pamiętam, tam faktycznie było gorąco.
Zdjęcie zrobione zostało 5.11 w Domu Polskim w Seattle (co oczywiście Moniczka wie, ale to komentarz dla ewentualnych innych odwiedzaczek ).
U mnie dobowo kalorie wahają się gdzieś tak pomiędzy 1250 a 1350 (oczywiście z wyjątkiem specjalnych okazji, w Thanksgiving było z 1600), chyba tak z aptekarska dokładnością to się nie da I zgadzam sie z Tobą, że ssanie w żołądku nie jest pozytywnym elementem diety i często kończy się wcześniej czy później nieuchronnym szturmem na lodówkę. Lepiej więc tak ten organizm podkarmić, żeby nie narzekał za bardzo, choć czasem pewnie i tak trochę ponarzeka, eliminując podjadanie a zwłaszcza jedzenie w ciągu ostatnich godzin przed snem nie da się tak zupełnie uniknąć uczucia głodu. Aha, no i sama o tym jak widzę już wiesz, ale chciałam potwierdzić, że poranna kawka i ćwiczenie po niej to najlepsza pora na trening. Ja niestety w tej chwili nie mogę się jej trzymać, bo w fitness klubie stawiam na zajęcia grupowe (tzn. mój leń ćwiczeniowy na nie stawia, inaczej trudno by mu się było zmobilizować ), a tych większośc jest po południu/wieczorem.
Słyszałam, że w czerwonym mięsie (w porównaniu np. z drobiem) jest naturalna l-karnityna, kreatyna, żelazo i witamina B12, więc być może Twój organizm faktycznie potrzebował którejś z tych substancji i stąd ta ochota na befsztyk Ja też staram się miesa jeść wymiennie, no i przede wszystkim często jeść rybę (dziś mieliśmy solę zapiekaną w folii w piekarniku)
Ściskam, idę nakładać farbę na włosy, ten sam kolor, co zwykle, ale jak przestaje być bordowo-fioletowy a zaczyna byc wściekłym różem, to znak, że zmył sie już na tyle, że trzeba odświeżyć, a potem napisze maila
-
MONICZKO ale fajnie wyszlyscie na zdjeciu Fajnie ze mozecie sie spotykac i rozmawiac sobie tak razem Mi pozostaje z Toba wylacznie kontakt wirtualny Świetne zdjecie - dwie laseczki w Domu Polskim Pozdrawiam Cie słoneczko bardzo goraco i sciskam mooocno (uciekam juz na uczelnie, czas najwyzszy ) MIŁEGO DNIA (nocy raczej ) Ci zycze
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki