witanko

ojeeej, jak mi dobrze przed paroma minutami wróciłam ze spotkania z ukochanym. poszliśmy do lasu. spacerek był cudooowny. ja powinnam jednak w lesie mieszkać

no dobrze, ale ja się wyspowiadam, co dziś zjadłam:

śniadanko: bułka wieloziarnista z twarożkiem i sałatą, kefir owocowy

drugie śniadanko: kawa z mleckiem i słodzikiem, a do tego przydzialowa kostka czekolady

zagrycha miedzy śniadaniem a obiadem: surówka z selera z brzoskwinią, ananaskiem, rodzynkami i jogurtem naturalnym. pyszności!

obiad: naleśnik z serem żółtym zasmażanym z pomidorem i sosem ziołowym. w knajpce.

kolacja: 2 mandarynki.

poza tym 2 herbaty zielone, dwie czerwone, jedna czarna z cytryną bez cukru, litr wody mineralnej.

no a poza tym troche dziś się poruszałam. raz, że umyłam 6 okien, posprzątałam całą kuchnie i około 10 km na spacerze (zgubilismy samochód ;P)

poza tym czuję się podjarana maksymalnie. powinnam być zmęczona, a wcale a wcale nie jestem. leci sobie mój ukochany Dzem a ja myśle co by tu zrobic. chyba się pouczę trochę.

a co do diety... ja nie chcę zapeszać, ale jak odstawiłam te wszytskie chipsy i orzeszki a postawiłam na zdrowe sałatki to jem dużo mniej, czuję sie non stop najedzona i nie mam za bardzo ochoty dojadać. jestem na etapie niewzruszenia totalnego na widok ciastka z kremem (wcześniej bym pochłonęła w 30 sekund) czy chipsów. ja po prostu nie mam na to ochoty!! jedynie co to ten kawałeczek czekolady codziennie. bardziej dla zasady niż z tego, że naprawdę muszę. a myślałam, że będzie cieżko mi sie przestawic... pierwsze dwa dni byl problem, teraz już nie... chociaż jutro to będzie dopiero tydzien diety. no mam nadzieję, że tak mi zostanie

ale mam wrażenie, że jem troszeczkę za mało. no może nie dziś, bo ten naleśnik w knajpce, ale w ogóle. no ale nic, na razie nie będzie jak jest. planuję skonsultować się z dietetykiem.

pozdrawiam Misiaki, mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku, a zresztą... zaraz sama to sprawdzę