witajcie.

Dzisiaj 83 na liczniku, ale myślę, że to przez @, która dzisiaj zrujnuje mi cały dzień :/ Masakrycznie się czuję i pewnie zaraz wskoczę do łóżka i tak spędzę cały dzień modląc się, aby nie było tym razem wymiotów i biegunki :/ To Nas Bóg ukarał z tymi miesiączkami.

Wczoraj spędziłam prawie romantyczny wieczór ze swoim Lubym. Prawie, ponieważ nie potrafimy normalnie być ze sobą. Normalnie, czyli tak jak inni. Czyli przytulanie, całowanie, mizianie i mówienie czułych słówek. My ciągle sobie dogryzamy, docinamy, ale najważniejsze - śmiejemy się aż brzuchy Nas bolą. W poprzednim związku bardzo mi tego brakowało - śmiechu. Będzie dobrze. Zaczynam w Nas wierzyć powoli.

Niestety w dom swój nigdy nie uwierzę. Byle do października. Nawet pieniędzy od Nich nie chcę. Chcę świętego spokoju.

Na śniadanie póki co nic, bo mi niedobrze. Pewnie dopiero obiadem zacznę dzień :/