Balsamowałam się tylko żółtym Garnier i Nivea Q10, Lirene czeka na półce na swoją kolej. Z Garnier byłam bardzo zadowolona, ślicznie pachniał, zgodnie z obietnicami ujędrniał i nawilżał skórę, był bardzo wydajny. Kiedy sięgnęłam po Nivea odrzucił mnie na początku jego zapach, nie podobał mi się, choć teraz już przywykłam, początkowo miałam też wrażenie, że działa gorzej niż Garnier, ale po kilku dniach smarowania się dwa razy dziennie polecam właśnie Nivea Q10 - nie tylko ujędrnia lepiej, nawilża, ale dodatkowo czyni skórę bardziej elastyczną, niesamowicie przyjemną w dotyku, czego nie miałam stosując Garnier. Udało mi się kupić duże opakowanie 400 ml za 26 zł, opłacało się, ponieważ mały kosztował u mnie na osiedlu 19 - w tej samej cenie kupiłam 400 ml Garnier.