Hiehie, ja też zawsze zadeklarowana pojedynczo byłam. Jak słyszałam rzewne kląskania zakochanych dziewcząt o dwóch połówkach jabłka, zaczynałam się pienić i wrzeszczeć, że ja całe jabłko jestem i nie czuję się w żaden sposób niepełna!!!!! Noooo, taka byłam. Nawet się założyłam ze swoją psiapsiółą, że w ciągu 5 (chyba 5, już nie pamiętam) lat nie zwiążę się z nikim na stałe. Na dzień, dwa, mogę, pobawić się można, hihi, a jakże, ale żeby na stałeeeeee?? W razie przegrania miałam przyrządzić potrawkę z królika. No i do tej pory słyszę od psiapsióły i mojego Tomcia, że oni czekają na tego królika i się doczekać nie mogą.......
Bo ja uważam, że królik to nie jest coś, co sięje, tylko przytula i głaszcze, i że "królicy to nasi przyjaciele".... Tomcio pojawił się ze dwa miesiące po zawarci tego zakładu, jak na złość, no