Jezu zaczynam nie miec na nic czasu, chodze zmeczona i spiaca. Dzisiaj mam takie zakwasy po wczorajszym wuefie (pierwszy raz siatkowka w tym roku) ze sie nie moglam zwlec z lozka. Czeka mnie tyle roboty, skupiam sie na przedmiotach, ktore zdaje na maturze, ale nie moge calkowicie olac pozostalych. Dzisiaj np. na 9. lekcji mialam fakultet z geografii, a jutro tez mam - na pierwszej. I trzeba przygotowac tematy z budowy ziemii, litosfery itd :/ jakas masakra... wszystko tak z dnia na dzien i do tego jeszcze dojda w pazdzierniku kursy maturalne i prawo jazdy.
Za to juz wiem kiedy bedzie studniowka 10 lutego jedna mila rzecz w tym roku... no i najwazniejsze, ze pojda na nia z moim ukochanym, ktory zreszta odwiedzi mnie jeszcze wczesniej w swieta
Dietka sie trzyma bardzo dobrze glownie dlatego, ze nie odczuwam w ogole glodu... teraz juz wiem, dlaczego ludzie tak chudna przed matura :] jak wracam ze szkoly mam na koncie jakies 500 kcal, robie sobie obiadek i potem kolacyjke... wychodzi 1000 lub lekko ponad. Dzisiaj np. na obiad zjadlam maslanke z platkami (maslanka 64 kcal w 100g a ja zjadlam jakies 250 czyli ok 160 kcal + platki jakies 100), a wczesniej mialam na koncie 410 kcal... wiec razem 670 :] no i gdzie ja na kolacje zjem 300 kcal?!
Jutro wazenie i mierzenie... trzymajcie kciuki Boje sie wynikow choc wydaje mi sie, ze schudlam... no przydalo by sie! 2 tygodnie diety!

Buziam :*

Wybaczcie ze rzadko tu zagladam...