No i kto tu lepiej zna się na rzeczy hehe? Zaufaj mi - wiem co mówię. Lata doświadczeń w odchudzaniu wiele mnie nauczyły. Teraz do problemu podchodzę spokojnie, z rozwagą, wiem czego chcę i jak to osiagnąć. Tu nie ma sie co miotac, nie ma miejsca na watpliwości.

Waszko jak sobie powiedzieć, że nie wolno? Niekoniecznie trzeba się zatruć, choć to też dobra metoda Dzięki niej znienawidziłam lody zwłaszcza pistacjowe i pistacje w ogóle Ja myśle o psychicznej blokadzie - tego mi jeść nie wolno - to jest dla mnie niedobre. Wiem że brzmi to skomplikowanie, ale w rzeczywistosci to prosta sprawa. dzielimy pokarmy na rzeczy dobre i rzeczy złe. To co złe jest odrażajace i tego nie tykamy. Na pewno Ty tez masz coś takiego. Np nie wiem - tort z dużą iloscią masy, kotlety w panierce smażone na smalcu. Można to rozszerzyć na więcej produktów. W moim domu rodzinnym jadło sie zawsze tłusto i kluchowato. A ja przekonałam samą siebie że nie lubie smażonego miesa, pierogów, klusek itd. Mama jak na obiad były kotlety dla mnie robiła np jajko sadzone, albo gulasz z warzywami, albo gotowała kawałek miesa. W tamtych czasach (pózno - szkolnych) byłam jedyną w miarę nietęgą osobą w bardzo grubej rodzinie.

Przepraszam Cię Ziutuś, że tak sie rozpisuje na Twoim watku, ale dla mnie kwestia zmiany nawyków zywieniowych to w tej chwili kwestia "byc albo nie być" Przypomniał mi sie mój dawny zdrowy nawyk i chcę do niego wrócić.

Pozdrowienia - no i pamiętaj, ze na 800 kcal też się sporo chudnie. Nie z dnia na dzien i czasem nie z tygodnia na tydzień bo waga to kapryśna rzecz, ale gubienie wagi jest pewne na mur :P :P :P