aaaaaaaa.... jest mi tak wstyd, że najchętniej schowałabym się pod łóżko i tam pozostała...
dziś waga wskazała 48.6kg i w pełnie na ten wzrost zasłożyłam ostatnimi tygodniami a już wczoraj to masakra...
wszystko szło ok do wieczora te 1200kcl ale później ta kolacja z 800kcl no i impreza z tradycyjnymi 2 piwami... więc 2500kcl :/ taki wstyd... no niby podejście do jedzenia się zmieniło ale co z tego? nadal jem i przybieram na wadze :/

wczoraj zrobiłam tylko 100brzuszkow... mam zaległości :/

okazało się ze od jutro zaczynam szkolenie... to będą głębokie wody, bo czeka mnie praca z dziećmi z ADHD :/ trochę się boję czy dam radę...

kurcze czuję się gruba i słaba :/ jak można przegrać z jedzeniem?
czytam teraz taką książkę o psychologicznym podejściu do odchudzania, może coś pomoże w tym konkretnym przypadku...