-
-
graaaaaatuluję zaliczenia
dietkowo super ci idzie może i ja kiedyś będę tak niemal idealnie dietkować ciekawe ... na razie zbijam ten tłuszcz, zbijam
pozdrawiam
-
Ammy udało ci się wczoraj zdążyć na zajęcia?
Jeśli tak to miałaś pewnie niezły trening [bieganie ]
-
Na zajęcia zdążyłam, marszobieg zaliczony.
Dzięki za gratulacje.
Wczorajszy dzień był do połowy fajny. Potem się zaczęło sypać. Co prawda z dietą kalorycznie poszło w normie pewnie ok. 1200-1500, ale: na obiad ostatecznie było 200g żelek potem lekka kolacja jakaś. A w międzyczasie spory problem na uczelni (jeszcze nie wyjaśniony ) i do 2-3 w nocy okopna sytuacja (co gorsza zamiary dobre, ale mnie zranił. cholernie) a potem jakby kłótnia z moim kochaniem... i płacz, wściekłość, łzy, totalne zagubienie...
Dziś psychicznie już lepiej, ale nadal jestem pokawałkowana i ledwo żywa [choć to drugie to zmęczenie].
Oparłam się dziś 2 snickersom, 2 jajkom - kinder niespodziankom; zaproszeniu do knajpy chińskiej i pewnie jeszcze kilku innym pokusom. Jak najbardziej dietkowo, może aż za bardzo. a6w dzień 4ty zaliczony. dzień na uczelni + 4h pracy za mną. w sumie jakieś 8-9 km (ok. 7 tam i spowrotem work, i jakieś 1-2 uczelnia) przetuptane szybkim tempem + schody
Pozdrawiam i padam. na pysk, do łóżka.
-
No, no widzę, że obydwie miałyśmy kiepskie dni.. Dziś mam nadzieję, jest już lepiej, a jak nie to na pewno będzie.. Buziaki
-
Uff.Ivett, dzięki. Już dziś pozytywnie. Mam nadzieję, że u Ciebie również Wczoraj było jeszcze średnio, ale po nocce spędzonej w towarzystwie tego mojego paskudy chyba już mi przeszło. Złe emocje wyparowały, a resztę postaram się zapomnieć.
Wczoraj bez przeszkód dzień piąty a6w zaliczyłam, dziś już 1/3 dnia szóstego mam za sobą. Ruchu sporo - wciąż "bieganie" do pracy i na uczelnię. Dieta też w jak najlepszym porządku, już nie ruszają mnie w sklepie półki ze słodyczami czy innymi "złymi" rzeczami Wczoraj była jedna mała czekoladka - jedna z pań pracujących w TP na tym samym piętrze co i ja odchodziła na emeryturę i częstowała :P A dziś 1 kostka małej Toblerone - zostałam wywiedziona na pokuszenie przez mego miłego
Rano, zanim wyszłam do sklepu znalazłam sobie motywację. Odkopałam w szafie kupioną jakiś czas temu za grosze z innymi ciuchami białą sukienkę letnią. Rozmiar 38 (ale duże dość). Przymierzyłam. Mój miły sobie popatrzył. Cóż, ledwo się wcisnęłam (kekeke, "sexownie obcisła" - taaa, aż musiałam przestać oddychać). A więc motywacja - do końca lipca sukienka ma być na mnie idealna. A nie tak jak teraz - przy ściąganiu pomocy potrzebowałam I dzięki temu przekonałam w końcu tego mojego chudzielca, że ja chcę i chociażby dla tej właśnie sukienki muszę schudnąć już chyba mniej mi będzie marudzić
Dziś:
I S: Jogurtu malinowego 200g + otręby
II S: właśnie skończyłam podgryzać - świeżutka kalarepka
plany:
O: schab w ziołach + brokuł albo sałata z pomidorem
P: chlebek ryżowy + szynka i sałata ALBO na słodko - z jogurtem
K: jeszcze coś wymyślę. Może sałata z warzywami, może warzywka na patelnię, może jogurt :P nie wiem na co mieć ochotę będę.
Pozdrawiam ciepło!
-
AmmyLee wpadlam z rewiayta poczytalam i widze ze swietnie Ci idzie....... jak bedziesz tak dalej "szla" do przodu to jestem pewna ze niedluga ta sukienkie ubiezesz i nikt Ci jej nie bedzie pomagal zdjac........ no moze bedzie pomagal ale w inny sosob
Buzaiaczki.
-
Puk Puk wpadam z rewizyta do kolezakeczki!
oo widze podobne cele podobne wagi... wiek też no no
ale jak tak wzorcowo nie dietkuję ostanio..sesja mnie zabija...
pozdrawiam życze miłej niedzieli!
-
Dziękuję kobietki za wizyty Coś ostatnio na naszym dziale mały ruch - sesja, praca i pogoda robią swoje
Annia, hehe, chciałabym, chciała ale co tam, dziś mały sukcesik :P na drodze do celu
liebe86, strzeż się, bo Cię gonię! Ale też rozumiem - raz, że sesja, dwa, że medycyna - "spółlokatorka" z CM UJ, na 4. roku już... Ale co tam, z Twoją dawką optymizmu i siły dasz sobie ze wszystkim radę, a "co Cię nie zabije, to Cię wzmocni"
Ok. Przywitałam się z siódemeczkami. Ba, właściwie to i rano i wieczorkiem waga pokazywała mniej - 75-77 kg, ale ja wagę mam gdzieś bo ufam jej średnio... Więc: tickerek na 77, cel 1. osiągnięty. Kolejne ważenie - przyszła niedziela, spróbuję znaleźć sobie inną wagę, na jakimś basenie czy aptece, żeby to sysko zweryfikować.
A dzień cudny, nie dość że słoneczny to jeszcze słodki. W przenośni i niestety rownież dosłownie. Rankiem wczesnym bardzo [jak na mnie - 7:00] pobudka. Lekkie śniadanko (3 x chlebek ryżowy + sałata + szynka + papryka konserwowa, ogórek kiszony i ketchup), kawa, biegiem na pociąg - papieski :P Mój miś mnie wyciągnął na wycieczkę do Wadowic. I powiem szczerze - było wyjątkowo. Zwłaszcza, że popatrzyłam na to miejsce nie tak jak kiedyś, tylko oczami mego miłego - jako zjawisko społeczne, a nie tylko religijne. Piękna pogoda. 3 godziny spacerów przeplatanych byczeniem się w słonku lub cieniu na ławeczkach. I... 1 kremówka. Ale stwierdziłam, że miejsce, dzień i dietetyczny pierwszy cel osiągnięty, więc mogę "zgrzeszyć"
Cały dzień dużo wody. W drodze powrotnej jeszcze kilka chlebków ryżowych, wcześniej gruszka pyszna zielona. W mieszkaniu już obiad - makaron z sosem pieczarkowym, brokułek, kolacja końcówka brokuła. Trochę "walki", a raczej siłowania się z mym misiem (bo takie bzdury gadał, trzeba mu było... no... ), a6w (zaczęły się serie po 8 powtórzeń, trochę ciężko ale radę dałam, siódmy już dzień za mną )
I od teraz mam aniołka ślicznego ze słomy. Taki drobiazg a cieszy i pół Wadowic schodzone, żeby znaleźć "tego jedynego, wyjątkowego".
Pozdrawiam. I mam nadzieję, że i u Was dzień ten był choć odrobinę wyjątkowy.
-
Hej
wpadam dziś do CIebie z wizytą i co widzę??? Ze kolejny kilogram został pożegnany. No brawo!!!! Moje gratulacje
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki