ja niestety w zyciu w gorach nie bylam (nie liczac odwiedzin u ciotki w Polanicy)
i znow wczorajszy dzien byl porazka, ale mam zapal na diete i na cwiczenia.
Zauwazylam, ze jesli nie ma M. w poblizu to jem spoko, jak tylko on sie pojawi.. klapa.
a w ogole to on dzis wyjezdza... przyszedl sie pozegnac z Olikiem... jakos tak mnie serducho zdradzilo i mimo, ze na twarzy twarda jak skala, w duszy ryczalam i wyam, jak wilki do ksiezyca.
chcialoby sie powiedziec : dupa, dupa, dupa...
w zwiazku z tym oglaszam, ze jestem dzis rozbita i ze zaczynam wracac do normalnosci i normalnego jedzenia (czyt. diety)
Zakładki